46

792 15 0
                                    

Melanie POV

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Wstałam niechętnie i spojrzałam w międzyczasie za okno - słońce dopiero wstawało, więc była 6? Nie wiem. Wyszłam z pokoju, przeszłam przez korytarz, a na końcu otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazało się trzech mężczyzn niosących kanapę. Otworzyłam szerzej drzwi, a oni wnieśli przedmiot. Podpisałam fakturę, a gdy mieli już wychodzić jeden z nich zagadał do mnie.

- Dałabyś się zaprosić na kawę? - zapytał, a gdy ja już chciałam odpowiedzieć zjawił się Nathan. Objął mnie ramieniem i przybrał wkurzony wyraz twarzy.

- Nie, nie dałaby się zaprosić na kawę - warknął, a chłopak wyszedł. - Mam nadzieję, że nie zepsułem Ci planów.

- Miałam zamiar zaprzeczyć, ale ty to zrobiłeś lepiej - powiedziałam i złączyłam nasze usta. Niewinny pocałunek przerodził się w połykanie się. Oderwałam się od niego i odeszłam kilka kroków od niego. - Do szkoły.

- Wolałbym robić dużo ciekawsze rzeczy niż ślęczenie w sali - mruknął uwodzicielsko do mojego ucha. - Wiesz co mam na myśli.

- Tak wiem, a teraz się ubierz i do szkoły.

Chłopak najwidoczniej zrezygnował, bo poszedł wziąć prysznic. Weszłam do pokoju i znalazłam jakąś bluzę , leginsy i skarpetki. Nałożyłam na siebie bieliznę, spodnie oraz skarpetki, a gdy miałam zakładać górną część garderoby do pokoju wszedł Nathan. Naciągnęłam na siebie szybko bluzę i odwróciłam się do niego przodem. Zeskanowałam jego ciało wzrokiem, a później dotarło do mnie, że jest mój. Uśmiechnęłam się i rzuciłam w niego ubraniami.

- Ślicznie wyglądasz - odparłam wychodząc z pokoju. Wyszłam na balkon i wyjęłam z bluszczu ptaszka, który się w nim zaplątał. Wypuściłam go patrząc w dal. Poczułam dłonie na biodrach, więc odwróciłam się przodem do chłopaka.

- Te leginsy kurewsko opinają twój zgrabny tyłek - powiedział.

- Cieszę się, że Ci się podobam, ale musimy iść.

- Ty mi się nie podobasz - spojrzałam na niego zaskoczona. - Ty mnie strasznie pociągasz.

- Wiesz, że nie mam makijażu?

- Wyglądasz nawet ładniej bez. Tylko ten siniak... Zabiłbym ją, ale nie biję kobiet.

- No cóż, i tak byłam wpadką - przerwałam żeby wziąć wdech. - Po prostu na każdym kroku pokazywała mi jak bardzo mnie nie chce - odparłam i wtuliłam się w jego tors. - Co się stało z twoją mamą?

- Nie żyje - mruknął i objął mnie szczelniej ramionami. - Trzy lata temu... Zachorowała na raka. Lekarze mówili, że może się wyleczyć, ale ona pogodziła się już z tym, że umrze. Kilka minut przed tym jak odeszła kazała mi obiecać, że ułożę sobie życie. Obiecałem jej to i wiem, że jeśli ty będziesz tego chcieć to może nam się udać.

- Kocham Cię Nathan - powiedziałam, a z moich oczu wypłynęło kilka łez.

- Ja też Cię kocham Melanie. Ja Ciebie też - mówił kołysząc się. - A teraz nie płacz, bo moje serce pęka gdy to widzę - otarłam łzy i uśmiechnęłam się do niego. - Nakładaj buty i idziemy do szkoły!

- Zaczekaj - pociągnęłam go za rękaw. - Muszę to jakoś zakryć - powiedziałam wskazując na siniaka.

- Jasne, chodź - odparł ciągnąc mnie do pokoju. Wyjęłam wszystkie potrzebne kosmetyki i zaczęłam wszystko nakładać na twarz. - Po co wam te wszystkie mazidła? I bez tego jesteście piękne. Nie wszystkie, ale większość.

- Zakochujecie się w tym co widzicie, więc dziewczyny chcą się wam podobać. Dlatego się malują. Ja robię to dlatego, że muszę.

- Ty właśnie tego w ogóle nie potrzebujesz. Jesteś piękna zawsze i wszędzie. Nawet jak wymiotujesz jesteś piękna, jak wstajesz rano, a twoje włosy odstają we wszystkie strony. W każdej sytuacji jesteś piękna - powiedział, a ja skończyłam wiązać włosy. - Jesteś po prostu najpiękniejszą kobietą na ziemi.

- Przestań mi słodzić, bo się zarumienię.

- Wtedy też jesteś piękna - odparł, a ja wzięłam plecak.

- Chodź już - powiedziałam i wyszłam z domu, a chłopak chwilę po mnie.

Good kind of madnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz