36

853 15 0
                                    

Melanie POV

Po obudzeniu się od razu wszedł do mnie lekarz. Dał mi wypis i wytłumaczył, że skoro dobrze się czuję i nie ma żadnych przeciwwskazań  mogę wrócić do domu. Przebrałam się w moje ciuchy, a następnie wyszłam ze szpitala. Jekież będzie zdziwienie Nath'a kiedy zobaczy mnie w domu. Zamówiłam taksówkę, podałam adres, a po dojechaniu na miejsce zapłaciłam mężczyźnie i wyszłam. Otworzyłam drzwi budynku, który w środku był całkowicie zaniedbany.

- Nathan! - krzyknęłam z progu. Chłopak przyszedł do drzwi i spojrzał na mnie zaspany. Uśmiechnęłam się lekko idąc do pokoju. W połowie drogi Nath wziął mnie na ręce do swojego pokoju. - Puść mnie idioto! - zaśmiałam się, a chłopak rzucił mnie na łóżko.

- Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało - szepnął i wpił się w moje usta. Całował bardzo zachłannie jednak nie przeszkadzało mi to. Dostosowałam się do jego tempa i stało się to bardzo przyjemne. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, a Nathan się ode mnie oderwał. Oboje ciężko dyszeliśmy. - Tak za tobą tęskniłem, że nawet kiedy wyganiali mnie ze szpitala spałem w twoim łóżku.

- Fajnie, że się chociaż przyznałeś - zaśmiałam się, a chłopak mi się przyjrzał.

- Ślicznie wyglądasz - mruknął i znów zaczął mnie całować. Przerwałam mu to, a później uśmiechnęłam się łobuzersko.

- Chcę iść spać. Jestem zmęczona - odparłam, a później wstałam, ale Nath pociągnął mnie za rękę i upadłam na niego.

- Przecież możesz spać u mnie - powiedział zmysłowo.

- Ale muszę zadzwonić do pewnej osoby - zaczęłam się z nim droczyć. - Na pewno się o mnie martwi.

- Nie uciekniesz mi znowu - rzekł i bardziej przycisnął mnie do siebie.

- Muszę, rozumiesz? - rozluźnił uścisk, a ja wstałam. - Zaraz wracam - weszłam do pokoju rodziców i wybrałam numer Bradby'iego. Odebrał od razu. - No hej suczo.

- Nawet się do mnie nie odzywaj! Wiesz jak ja się martwiłem?

- Przecież wiesz, że Cię kocham. Nie zostawiłabym Cię na pastwę losu.

- A jak tam z Nathan'kiem?

- Coś się dzieje. Chyba go polubiłam, ale tak bardzo.

- Zacznę już szukać idealnej sukni!

- Czekaj suczo. To jeszcze nic pewnego. Nawet nie jesteśmy razem, więc wątpię żeby to się udało. Mamy ten tydzień później wracamy do normalności. On znowu zacznie mnie wyzywać i szydzić ze mnie, a ja będę odpłacać mu tym samym.

- Daj mi do niego numer. Pogadam sobie z nim.

- To nic nie da. Nawet nie wiem czy ja go naprawdę kocham - westchnęłam i opadłam na łóżko rodziców.

- Czujesz te wszystkie robaczki w brzuchu jak Cię dotyka?

- No tak.

- Byłabyś w stanie oddać mu swój narząd, a później umrzeć?

- Tak.

- Tęsknisz za nim i czujesz pustkę gdy go nie ma?

- Tak.

- Spławiasz każdego chłopaka, który chce się z tobą umówić?

- Nie byłam jeszcze w takiej sytuacji, ale raczej tak by było.

- Dziwko! Ty się zakochałaś po uszy! Powiedz mu to!

- Nie mogę...

- Nie ma żadnej wymówki. Idziesz i mówisz mu, że go kochasz.

- A co jeśli to zwykłe zauroczenie?

- Wątpię. Idź i powiedz mu co czujesz - odparł i zakończył połączenie. Czemu ja? Wstałam kierując się do pokoju Nath'a. Zapukałam, a po usłyszeniu "wchodź" pociągnęłam za klamkę. Wyglądałam mniej więcej tak jak dziecko, które musi się przyznać do czegoś co zepsuło. Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się moimi palcami.

- Skarbie, co się stało?

- Nathan, bo ja... - zacięłam się i lekko podniosłam głowę żeby widzieć jego reakcję. - Ja Cię kocham - chłopak uśmiechnął się, a ja zamknęłam oczy.

- Podejdź tu skarbie - wykonałam jego polecenie na ślepo, ale udało się. - Ja też Cię kocham - szepnął i przytulił mnie.

Good kind of madnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz