50

649 13 0
                                    

Melanie POV

Kiedy się obudziłam chłopaka nie było w łóżku. Wstałam i chciałam pójść do kuchni, jednak moje wnętrzności zrobiły fikołka. Pobiegłam do łazienki następnie zwracając wszystko co miałam w organizmie. Po moich policzkach spłynęły łzy. Spuściłam wodę i wstałam podchodząc do umywalki. Umyłam dłonie oraz zęby. Spojrzałam w lustro, nie wyglądałam najlepiej. Kiedy tak zawzięcie wpatrywałam się w moje odbicie nie zauważyłam jak do łazienki wchodzi Nathan. Dopiero po chwili się zorientowałam i odwróciłam.

- Dzień dobry, skarbie - powiedział łagodnie i podszedł do mnie. Opuściłam głowę, a chłopak podniósł ą dwoma palcami. - Posłuchaj, nie pójdziesz dzisiaj do szkoły.

- Przecież nic mi nie jest.

- Melanie - jęknął i wyciągnął mnie z łazienki. Po kilku sekundach siedziałam już na łóżku w pokoju, a Nath szukał czegoś w swoim plecaku. - Zrobię Ci zastrzyk i poczujesz się lepiej.

- Nie ma opcji, wyjdź z tym ode mnie - odparłam chowając się w rogu łóżka. - Jeśli do mnie podejdziesz zacznę krzyczeć - Nathan odłożył strzykawkę na biurko i ukucnął przy ramie łoża.

- Jeśli tego nie weźmiesz to będziesz cały dzień wymiotować. Mam pomysł. Usiądziesz za mną i podasz mi rękę. Będziesz mogła bić mnie w plecy ile wlezie, ale nie będziesz widziała jak Ci to wstrzykuję, okej?

- No dobra - mruknęłam niepewnie i lekko podsunęłam się do przodu. Chłopak usiadł przede mną i wziął delikatnie moją rękę. Ścisnęłam wolną dłonią jego koszulkę, a on się zaśmiał.

- Poczujesz lekkie ukłucie - szepnął, a później igła wbiła się w moją żyłę. Po chwili zimna substancja została wstrzyknięta we mnie i rozeszła się po ciele. - Już po wszystkim. Było tak strasznie?

- Tak.

- Zaraz zaśniesz, tak to działa, rozumiesz?

- Yhym.

- Jak skończę lekcje mam przyjść? - pokiwałam głową i wzięłam z szafki nocnej klucze które podałam chłopakowi. - Będę za kilka godzin, skarbie. Słodkich snów - mruknął, a później cmoknął mnie w czoło. Po kilku sekundach usłyszałam trzask drzwi i klucz przekręcający się w zamku.

Ułożyłam się wygodnie, przykryłam kołdrą i zasnęłam.

***

Obudziło mnie bardzo głośne walenie w drzwi. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy. Wstałam chwiejnie kierując się do drewnianej powłoki. Spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam rozwścieczoną Amandę. Postanowiłam udawać, że mnie nie ma, więc wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżku, ale walenie w drzwi tylko się nasiliło. Podeszłam ponownie do wejścia.

- Czego chcesz?! - krzyknęłam.

- Jakim jebanym prawem zmieniłaś zamki?! - wrzasnęła. Nic sobie z tego nie robiłam i ponownie wróciłam do pomieszczenia w którym śpię. Wzięłam do ręki telefon sprawdzając godzinę - 14:30. Zaraz powinien być Nathan. - Otwórz te drzwi albo zadzwonię po policję!

- Sama wyrzuciłaś mnie z domu i kazałaś się tu wprowadzić, więc na chuja masz zamiar dzwonić po psy?! - wkurwiła mnie. Podeszłam do pierwszej napotkanej ściany i uderzyłam w nią z całej siły. Na kostkach pojawiła mi się odrobina krwi. Uderzyłam drugą ręką, tam również zaczęła pojawiać się czerwona ciecz. - Czemu niszczysz mi życie?! - krzyknęłam, a z oczu wypłynęła mi łza. - Za co mnie tak nienawidzisz?! Co ja Ci zrobiłam?! Dlaczego mnie urodziłaś?! - krzyczałam nie kontrolując się. W końcu nie wytrzymałam i opadłam kolanami na podłogę. Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Nic sobie z tego nie robiłam. Zadałam ostatnie pytanie i opadłam z sił. - Dlaczego?

Good kind of madnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz