- Cieszę się, że was widzę.- powiedziałam siedząc z przyjaciółmi na kanapie.
- Wzajemnie. Trochę się zmieniłaś od naszego ostatniego spotkania.- rzuciła Malia, na co ja się zaśmiałam.
- No tak, Heather trochę urosła...
- Heather?- spytał Scott, ale po chwili się uśmiechnął.- Czyli dziewczynka?
- Tak, Stiles tak się cieszy...- urwałam przypominając sobie naszą kłótnie.- Nie ważne. Mówcie lepiej co u was. Jak było w Paryżu?
- Smutno.- odpowiedziała Malia.
- Wspaniale.- poprawiła ją Lydia.- Tyłu przystojnych facetów w jednym mieście jeszcze nie widziałam.
- Facetów?- spytał zdziwony Scott, na co Malia wzruszyła ramionami. Nagle drzwi od domu się otworzyły, a przez nie wszedł Stiles, który widząc przyjaciół się rozchmurzył. Patrzyłam jak Scott i dziewczyny witają się z moim chłopakiem. Następnie spojrzał na mnie, a ja szybko spuściłam wzrok.
- Słyszeliśmy od szeryfa, że znów coś sie dzieje.- rzuciła Lydia.
- Tak, ktoś przeciął pięć ciał w banku i przeniósł je do lasu. Na naszych drzwiach i drzewie przy ciałach widniała spirala.- wyjaśnił Stiles.- Natasza dostawała też smsy z groźbami. Ewidentnie ktoś chce się na nas zemścić.
- Nie wiecie kto i dlaczego?- spytała Malia.
- Nie.- rzuciłam równocześnie z chłopakiem, na co spojrzeliśmy na siebie wymownie.
- Sprawdziliście bank?- spytała Lydia.
- Tak, nic tam nie ma. Oprócz sznurków, do których byli przywiazani, krwi i śladów pazurów.
- Czyli to były wilkołaki?- spytał Scott.
- Nie wiemy. To mogą być ślady Cory i Boyda.- stwierdził Stiles.- W końcu pare lat temu też tam byli.
- I Erici. Była z nimi, aż łowcy ją zabili.- wyjaśniła Lydia.
- Czy tylko ja nie mam pojęcia o kim mówicie?- spytała Malia.
- Ja wiem tylko, że Boyd i Erica byli betami Dereka.- powiedziałam.- A Cora?
- Jest jego siostrą.- odpowiedział Scott.
- Boyda?- spytała Malia.
- Dereka.
- Może ktoś chce pomścić kogoś z nich. Stąd dobór miejsca. Jest jak...miejsce zbrodni.- wyjaśniłam.
- Boyd i Erica nie mieli bliskich.- powiedział mój narzeczony.- Zostawmy to na jutro. Powinnaś odpocząć.- dodał, na co ja znów się zagotowałam i rzuciłam mu wściekłe spojrzenie.
- Racja...jest późno.- stwierdził alfa.- Spotkajmy się jutro u mnie. Tam pogadamy.
- Jasne.- odpowiedział Stiles, po czym cała trójka wyszła.
- Żartujesz sobie ze mnie?- spytałam gdy zostaliśmy sami. Chłopak podrapał się po karku, a ja kontynuowałam.- Nie jestem chora. Jestem w ciąży.
- I powinnaś odpuścić.
- Z czym?
- Z tą sprawą. I z kolejnymi.
- Bo jestem w ciąży?
- Bo musisz zadbać o małą.
- Mała ma sie świetnie.
- Dlatego miałaś dzisiaj skurcze?- spytał, na co ja przewróciłam oczami.
- Miałam je, bo organizm przyzwyczaja się do porodu. Stąd biorą się częste skurcze, które na tym etapie ciąży są normalne.
- Właśnie, na tym etapie.- podkreślił.- Za trzy miesiące urodzisz i co wtedy? Dalej chcesz działać w świecie nadprzyrodzonym? Łapać łowców, szukać morderców?
- Jeśli to będzie dotyczyło mnie i mojej rodziny, to tak.
- A to błąd. Powinnaś...
- Nie mów mi co powinnam, a czego nie powinnam robić!- krzyknęłam.
- Wiem, że nie planowaliśmy dziecka, ale teraz musisz się przestawić i zrozumieć, że narażasz nie tylko siebie. A takie sytuacje jak dzisiaj...to czysta głupota.
- Jakie sytuację?
- Wysiadłaś z samochodu, choć wiesz, że ktoś chce nam zaszkodzić, albo nawet nas zabić. Wysiadłaś i szłaś w środku nocy po ulicy. Sama.
- Bo...- zaczęłam, ale zdałam sobie sprawę, że nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
- Bo?- spytał dociekając.
- Bo ciągle mi zakazujesz i nakazujesz, a ja wiem lepiej co się ze mną dzieje. To ja jestem w ciąży, a nie ty.
- Ale to moje dziecko! I jeśli coś mu się stanie to będzie też moja wina!
- Twierdzisz, że coś mu się stanie bo jego mama idzie do lasu, albo chodzi sama po ulicy?!
- Twierdzę, że tak, bo jego matka jest nieodpowiedzialna i naraża siebie i dziecko! Strach pomyśleć, co będzie gdy się urodzi!- dodał, na co ja poczułam się dotknięta. Chłopak widocznie to zauważył, bo przetarł oczy i zrobił krok by mnie objąć. Ja jednak szybko go odepchnęłam.
- Wyjdź.- wyszeptałam zraniona.
- Nat...
- Wynoś się, Stiles!- krzyknęłam, na co ten chwycił kluczyki ze stolika i niechętnie opuścił mój dom. Gdy drzwi się zamknęły, zaczęłam cicho szlochać przykładając dłoń do ust. Po chwili zrozpaczona położyłam się w swoim łóżku, gdzie nie byłam w stanie sie uspokoić. Dlaczego wszystko się chrzani? Przecież było tak pięknie. Oświadczyny, ciąża, planowanie ślubu...a teraz ta kłótnia. Czy naprawdę jestem nieodpowiedzialną mamą? Oprócz płaczu czułam kolejny skurcz, który tym razem był wywołany z mojej winy i kłótni ze Stilesem. Leżałam tak, dotykając bolącego brzucha i wycierając morze łez na moich policzkach.
Za oknem wschodziło słońce, w końcu było już koło 5 nad ranem. Nagle zadzwonił mój telefon, więc szybko go odebrałam.
- Halo?- spytałam próbując ukryć smutek.
- Hej, wszystko okej?- spytała mnie Lydia, ale ja nie byłam w stanie nic powiedzieć, tylko dalej płakałam trzymając telefon przy uchu.- Co się stało?
- Pokłóciłam się ze Stilesem.- odpowiedziałam trzęsącym sie głosem.
- Jak to? Przecież zanim wyszliśmy wszystko było dobrze.
- Tak, ale padło kilka słów za dużo i... powiedział, że jestem nieodpowiedzialną matką. A to nieprawda. To chyba normalne, że wolę coś robić, niż siedzieć w domu i patrząc przez okna na każdy szelest.- mówiłam obracając się na bok.
- Nat, nie płacz. Heather na pewno będzie się denerwować i będziesz mieć jakieś bóle.
- Już mam.- rzuciłam.- Dlaczego tak powiedział?
- Przyjadę do ciebie.
- Nie trzeba...
- Trzeba. Zaraz będę.- stwierdziła, po czym wyłączyła się. Po kilku minutach do mojego pokoju weszła Lydia, wpuszczona przez Theo.- Nat.- wyszeptała kładąc się obok mnie. Lydia przytuliła mnie mocno i leżałyśmy tak, ja płacząc, a ona wspierając mnie w trudnej sytuacji.- Spokojnie, Nat.
- Stiles ma rację. Jestem beznadziejną mamą.- powiedziałam wtulona w przyjaciółkę.
- To nie prawda, a Stiles nie powinien tak mówić.
- Ale ma racje... jestem taka głupia. I jeszcze ten brzuch. To tak boli...- wyjaśniłam trzymając się za ciążowy brzuszek i wraz z Lydią lekko go gładząc.
- Wszystko gra?- spytał wchodząc do pokoju Theo, a ja w tym momencie chciałam go walnąć.
- Jasne, a nie widać?- spytała sarkastycznie Lydia, a chłopak wszedł powoli do środka i usiadł obok nas.
- Co się stało?
- Stiles przegiął, a Nat tak się zdenerwowała, że ma silne skurcze.- rzuciła Lydia i po chwili wróciła do uspokajania mnie. Nagle Theo wyciągnął delikatnie dłoń, aby dotknąć mojej ręki trzymającej bolący brzuch. Zobaczyłam jak zabiera mój ból, a jego dotyk lekko mnie uspokoił.
- Lepiej?- spytał, na co ja złapałam go za rękę.
- Dziękuję Theo.- wyszeptałam, po czym ten lekko sie uśmiechnął, wstał i wyszedł z pokoju. Leżałam dalej w objęciach przyjaciółki, myśląc o bolących słowach Stilesa. Nie chciałam go widzieć...nie chciałam tego pieprzonego pierścionka. Tak bardzo mnie zranił, choć wie, że boję sie nadchodzącej roli matki. To był początek końca.Heeeejcia
Na dobranoc taki rozdziałek 💔 piszcie koniecznie co o nim sądzicie.
CZYTASZ
Remember I still love You | Stiles
Short Story𝐾𝑜𝑛𝑡𝑦𝑛𝑢𝑎𝑐𝑗𝑎 ,,𝑅𝑒𝑚𝑒𝑚𝑏𝑒𝑟 𝐼 𝑙𝑜𝑣𝑒 𝑦𝑜𝑢" 𝑆𝑡𝑖𝑙𝑒𝑠 𝑖 𝑁𝑎𝑡𝑎𝑠𝑧𝑎 𝑠𝑝𝑜𝑑𝑧𝑖𝑒𝑤𝑎𝑗𝑎̀ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑐𝑘𝑎. 𝐼𝑐ℎ 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑛𝑖𝑒𝑚𝑎𝑙𝑧̇𝑒 𝑠𝑝𝑒𝑙𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑚𝑎𝑟𝑧𝑒, 𝑎𝑧̇ 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎...