Siedzieliśmy w budynku od kilku godzin. Goście, pracownicy i my, nierozumiejący co właściwie się dzieję. Nawet wiedza o świecie nadprzyrodzonym na nic się w tamtym momencie zdała. Wtedy najważniejsze było znalezienie wyjścia i ucieczka. Siedziałam na krześle opierając głowę o ramię nowo upieczonego męża. Nagle obok nas pojawili się Derek i Scott.
- Wszystkie wyjścia są obstawione. Piwnicy nie ma, a dach też jest obserwowany.- powiedział Hale, a ja spuściłam głowę.
- Czyli nas uwięzili.- stwierdziłam smutno, a Stiles chcąc dodać mi otuchy złapał mnie za rękę. Ja szybko ją puściłam, wstałam i podeszłam do okna, gdzie stał Theo. Goście siedzieli przy stołach spanikowani i wystraszeni obecną sytuacją.
- Zawaliłem.- rzucił Reaken widocznie mając wyrzuty sumienia.
- Nie tylko ty.- stwierdziłam patrząc mu w oczy.
- Kim ona jest? Dlaczego to wszystko robi?
- Ktoś nią steruje.- wtrącił się Derek, który z daleka usłyszał słowa Reakena.- Cora mówiła, że szefem jest jakiś mężczyzna, a jego prawą ręką brunetka.
- Kim jest ta Hazel? Czego od nas chce?- pytał Theo, choć wszyscy chcieliśmy o to spytać.
- To siostra Erici.- wtrącił się Stiles. Patrzyliśmy na niego oszołomieni.- Widziałem, że skądś znam te oczy. Takie same miała Erica.
- Od kiedy wiesz?- spytałam zdziwiona.
- Od kilku dni podejrzewałem, że chodziło o Erice. Bank, Cora...ja.
- Co ty masz do tego?
- Nie znałem Erici za dobrze, ale ona bardzo dobrze znała mnie.- stwierdził spuszczając głowę.- Kochała się we mnie. Ja miałem wtedy fazę na Lydie i... odtrąciłem ją. Dopiero po jej śmierci zrozumiałem dlaczego zawsze była dla mnie miła. Zazwyczaj.
- Ale to nie jest powód, żeby niszczyć nam życie.- stwierdziłam.- Umarła bo...
- Umarła, bo walczyła z alfami.- przerwał mi Scott.- Walczyła z nimi, bo była wilkołakiem, którym stała się przez Dereka.
- Ma za co się mścić. Gdyby nie ja wciąż by żyła.- powiedział Hale.
- Ale Stiles nie był zamieszany w jej śmierć.- upierałam się.
- Mści się na wszystkich, którzy ją zabili i zniszczyli jej życie.- odezwał się znów Stiles.- Dali nam zabrać Core, bo chcieli dotrzeć do Dereka. Inaczej by tu nie przyjechał. Wiedzieli, że jeśli wróci to będzie na naszym ślubie, więc... mają wszystkich jak na tacy.
- Czyli co? Poddajemy się i czekamy, aż kogoś zabiją?- spytał Theo.
- Nie, nie pozwolę na to.- rzuciłam wkurzona, choć w środku rozrywało mnie z bezczynności. Już chciałam coś powiedzieć, gdy poczułam kolejny skurcz.- Ałć.- powiedziałam zwracając na siebie uwagę bliskich.
- Skurcz?- spytał Stiles.
- Chyba...- rzuciłam niepewnie czekając, aż ból minie.- Albo nie.- dodałam oddychając ciężko.
- Rodzisz?- spytał Scott równie spanikowany, co mój mąż.
- Nie wiem.- rzuciłam jedynie wciąż czując ból.- Nie, chyba już mi przeszło.- dodałam po chwili, gdy skurcz minął. Zaczęłam głęboko oddychać i głaskać ciążowy brzuch.
- Musimy stąd wyjść.- stwierdził Stiles zdeterminowany. Podszedł do okna i rozejrzał się po okolicy.- Trzeba będzie odwrócić ich uwagę, żeby goście mogli bezpiecznie wyjść.
- Jak chcesz to zrobić?- spytał Derek.
- Nie wiem, ale musimy stąd wyjść.- upierał się, gdy na zewnątrz rozległ się strzał. Wszyscy podskoczyliśmy na ten dźwięk.
- Stiles?- odezwałam się wskazując na wejście do sali, przez które weszło kilku ludzi uzbrojonych po zęby. Mój mąż szybko zakrył mnie swoim ciałem. Słyszałam coraz głośniejsze kroki w naszą stronę, po czym ciszę.
- Goście weselni mogą opuścić budynek. Wszyscy oprócz państwa młodych oraz ich przyjaciół.- wyjaśnił jeden z mężczyzn trzymających broń. Wychyliłam się zza pleców chłopaka i zobaczyłam uciekających przez wyjście gości. Na środku parkietu sali nasi rodzice, którzy najwidoczniej mieli rozterki.- Wszyscy oprócz tych osób mają opuścić budynek.- powtórzył nieznajomy głos o wiele agresywniej niż wcześniej.
- Idź tato.- zachęcił go Stiles. Mój teść złapał moją mamę za ramię i wyprowadził ją z budynku.
- Nie radzę kombinować.- odezwała się brunetka, która kilka godzin temu groziła mi bronią.
- Nie radzę strzelać.- odwzajemnił się Scott.
- Nie boimy się was.- rzuciła z rozbawieniem.- Każda kula jest wykonana z wilczego ziela. Żółtego. Monroe miała rację, że jest śmiertelne. Sprawdziliśmy to na paru wilkołakach.
- Tych z lasu?- spytała Lydia.
- Zginęli jeszcze w banku. Ale o tym zapewne wiecie.- powiedziała patrząc na Stilesa.
- Jesteś siostrą Erici.- wypalił mój mąż, na co ta spoważniała.
- Przez wiele lat była upokarzana. Aż pojawił się jej wybawca. Derek Hale.- mówiła rzucając mordercze spojrzenie Derekowi.- Zabiłeś ją.
- Dałem jej szansę na lepsze życie.- wyjaśnił łagodnie.- Nie chciałem, żeby zginęła. Żałuję jej śmierci codziennie.
- Wierzę. Ale jej życia już nic i nikt nie przywróci.
- Dlatego nas zabijesz?- spytał Theo.
- Nie, nie dla tego.- odezwał się ktoś wychodzący z sali obok.- Nie przez śmierć jej kochanej, choć naiwnej siostry. Zabijemy was, bo ja tego chce. Czekałem na tą chwilę od dawna. Witajcie.- wypalił, a ja przyjrzałam się mu. Był trochę starszy od nas. Miał ciemne długie włosy i pistolet w dłoni. Nie był on jednak spanikowany, a szedł w naszą stronę swobodniej, jakby pewny, że nic mu nie zrobimy.
- Kim jesteś?- spytał Scott.
- Łowcą, uczniem Argenta, kimś kto polował na was od roku...jak wolicie.
- To ty porysowałeś nam drzwi.- rzuciłam.
- Nie, to zrobili moi ludzie.- zaśmiał się, co sprawiło, że jeszcze bardziej się bałam.- Ale smsy do ciebie, porwanie Cory Hale, zabicie tej piątki dziwaków...
- I wypadek.- wtrąciła się Hazel, a ja się spięłam na te słowa. Wyliczali je, jakby to były ich nagrody, a w rzeczywistości te sytuację załamywały nas psychicznie.
- Wszystko to, cały ten wysiłek był po co? Żeby nas zgromadzić tu?- pytał Stiles.
- Owszem. Ale nie tylko. Stado psuje się od najsłabszego ogniwa.- mówił mężczyzna robiąc krok w moją stronę.- A kto może być słabszym ogniwem niż ciężarna chimera, która ma mieć dziecko z człowiekiem?
- Bydlak.- rzucił Stiles, na co mężczyzna krótko się zaśmiał i wycelował w niego pistoletem.
- Nie!- krzyknęłam wychodząc przed Stilesa. Ten jednak szybko mnie odciągnął, a przyjaciele zaczęli się rzucać w stronę łowców. Nagle echem rozległ się strzał, a ja zamarłam. Stało się. Oddali strzał. Ktoś oberwał. Popatrzyłam na swoją suknię, która wciąż była śnieżno biała. Zapanowała totalna cisza przerywana tylko krokami wychodzących łowców.
- Nic ci nie jest?- spytał cicho Stiles oglądając mnie i dotykając mojego policzka.
- Nie.- rzuciłam zszokowana. Wtedy na podłogę osunął się Liam. Scott szybko do niego podbiegł, tak samo Hayden.
- Liam? Liam!?- krzyknął alfa, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Z jego klatki piersiowej wypłynęła czarna krew.
- Liam proszę...nie....- płakała jego była dziewczyna. Podeszli też Mason, Corey i Malia, która objęła swojego chłopaka, który również płakał nad swoim betą.
- Liam!- krzyknął jeszcze raz Scott, a następnie po sali rozległ się jego szloch, który był pełny bólu. Stiles przyciągnął mnie do siebie, ale ja w głowie walczyłam ze sobą, żeby nie krzyknąć. To moja wina. To przeze mnie tu przyszli i przeze mnie go zabili. Zabiłam go. Zabiłam Liama.Cześć kochani ♥️
Trochę smutny rozdział
Piszcie kto kochał tą postać [*]
Mimo to myślę, że wiele się wyjaśniło
Znamy wroga, znamy motyw Hazel i to, dlaczego ostatnie wydarzenia dotyczyły Stilesa i NatZachęcam do komentowania, dawania gwiazdek i obserwowania mnie😘😘😘
CZYTASZ
Remember I still love You | Stiles
Short Story𝐾𝑜𝑛𝑡𝑦𝑛𝑢𝑎𝑐𝑗𝑎 ,,𝑅𝑒𝑚𝑒𝑚𝑏𝑒𝑟 𝐼 𝑙𝑜𝑣𝑒 𝑦𝑜𝑢" 𝑆𝑡𝑖𝑙𝑒𝑠 𝑖 𝑁𝑎𝑡𝑎𝑠𝑧𝑎 𝑠𝑝𝑜𝑑𝑧𝑖𝑒𝑤𝑎𝑗𝑎̀ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑐𝑘𝑎. 𝐼𝑐ℎ 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑛𝑖𝑒𝑚𝑎𝑙𝑧̇𝑒 𝑠𝑝𝑒𝑙𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑚𝑎𝑟𝑧𝑒, 𝑎𝑧̇ 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎...