Rozdział 76

291 25 1
                                    

Usiedliśmy w gabinecie Dunbara, który wyglądał na zaniepokojonego.
- Co z nią?- spytałam nie wytrzymując napięcia.
- Muszę spytać, czy ktoś z waszej rodziny miał choroby serca?- rzucił lekarz, a ja spojrzałam na Stilesa.
- To nie jest naszą biologiczna córka.- odpowiedział mu cicho.- Nie wiemy, czy ktoś z jej rodziny był na coś chory. Rodzice Madelaine nie żyją od wielu lat.
- Rozumiem. Podejrzewam u niej arytmię serca.- wyjaśnił, a mi przez głowę przeszło tysiąc informacji, których uczyłam się na kursie.
- Co to?- spytał Stiles.
- Zaburzenia rytmu serca. Czasem jest za szybkie, a czasem wręcz się zatrzymuje.- odpowiedziałam mężowi nie czekając na odpowiedź Dunbara.
- To poważne, prawda?
- Jeśli będzie brać odpowiednie leki, to nie. Na razie musimy przywrócić jej samodzielne oddychanie, a później się zobaczy.- powiedział lekarz wstając od biurka.
- Doktorze?- spytałam zatrzymując go.- Maddie nie wie, że jest adoptowana, więc...
- Rozumiem. Nie martwcie się.- rzucił z uśmiechem.- Obowiązuje mnie tajemnica lekarska.
- Dziękujemy.- powiedział mój mąż, po czym wyszliśmy z gabinetu.
- Co się chciał lekarz?- spytała Heather widząc nas na końcu korytarza.
- Chodź, pójdziemy po coś do jedzenia.- zaproponował jej Stiles, a ta bez słowa z nim poszła. Zostałam chcąc być przy drugiej córce. Na szczęście nie byłam sama, a z przyjaciółmi.

*Heather
Wraz z tatem weszliśmy do sklepu kierując się na dział z bułkami. Patrzyłam jak ten chowa do woreczka pięć bułek słodkich, po czym idzie na dział z przekąskami. Zanim zdążyłam spytać, zaczął rozmowę.
- Ma arytmię.
- Co?- wyszeptałam zdziwiona.
- Lekarz powiedział nam, że Maddie ma arytmię serca. Oznacza to, że...
- Wiem co to arytmia.- przerwałam mu, a ten rzucił mi krótkie spojrzenie.- Skąd to ma?
- Prawdopodobnie genetycznie.
- Jej...rodzice?
- Nie wiemy, ale najwidoczniej też byli chorzy.- stwierdził podając mi trzy paczki krakersów.
- To moja wina.- rzuciłam nie wytrzymując.
- O czym ty mówisz?
- Jej serce stanęło, bo była świadkiem naszej kłótni z Ally.
- Skarbie...
- To nie wszystko.- znów mu przerwałam, po czym spuściłam wzrok próbując zebrać się na odwagę. Ojciec nie naciskał. Czekał, aż się przed nim otworzę.- Chłopak z drużyny chciał mnie wykorzystać.- powiedziałam patrząc tacie w oczy. Widziałam w nich ból i szok. Po chwili gniew, który szybko opanował skupiając się na mnie.
- Nic ci nie zrobił?- spytał, a ja gestem głowy zaprzeczyłam.- Co to za chłopak?
- Nie lubi Liama. Chciał go wkurzyć i przy okazji się zabawić.- mówiłam ze łzami w oczach. Tato odłożyć worek z bułkami na ladę, po czym wyciągnął dłonie w moją stronę. Spojrzałam na nie zdziwina. Gdy byłam mała zawsze tak robił. To był nasz dryg, którym posługiwaliśmy się przed mamą. Położyłam swoje na wewnętrznej stronie jego dłoni, a ten lekko je ścisnął.
- Dziękuję, że mi powiedziałaś. Wiem, że to trauma, ale wierz mi, nie każdy chłopak taki jest. Wielu cię nigdy nie zrani. Nie mogę obiecać, że Liam nie, ale wiem, że trafisz na kogoś, przy kim zapomnisz o urazach i traumach i będziesz wtedy szczęśliwa.- wyjaśnił, a po policzkach spłynęły mi łzy. Jego słowa były takie szczere, takie mądre, że nie mogłam ich zlekceważyć. Taki właśnie jest mój ojciec. Kochany, mądry oraz prawdziwy. Zawsze mu ufałam i zawsze będę mu ufać. To najwspanialsza osoba, jaką znam.
- Chce znaleźć kogoś jak ty.- stwierdziłam z uśmiechem, a ten powoli mnie puścił.
- Dlaczego? Nie jestem idealny.- rzucił ze śmiechem.
- Jesteś bohaterem.- powiedziałam, a ten szybko spoważniał. Jeden z nich snów przedstawiał tatę. Był mniej więcej w moim wieku i miał na policzku siniaka. Był wcześniej bity, bo chciał uwolnić wilkołaki. Obok niego stał dziadek, który nie miał aż tyle łysiny co teraz.
- Jesteś bohaterem.- powiedział mu dziadek wychodząc z pokoju.
- Wcale nie.- wyszeptał ojciec. Nigdy nie widzi tego, co dla nas robi. A wiele razy ratował mam życie. Teraz patrzyłam na jego oblicze, które miało w sobie tyle wzruszenia i tyle emocji, że wyczytałam je z jego brązowych jak moje oczu. Rzucił mi mały uśmiech, po czym podrapał się po karku.
- Nigdy nim nie byłem.- stwierdził.- Robiłem to co wszyscy. Ratowałem przyjaciół i dziadka. Też to robisz. Byłaś skłonna zerwać z Liamem dla Ally. Pewnie dalej jesteś. Też bym tak zrobił, choć to źle. Powinnaś myśleć o swoim szczęściu, ale nie możesz się nim cieszyć widząc ból przyjaciółki.
- Co mam zrobić? Dbać o siebie, czy o nią?
- Nie ma idealnego wyjścia. Zawsze ktoś cierpi. Ważne by druga osoba akceptowała twoje szczęście. Jeśli nie, to znaczy, że nigdy jej na tobie nie zależało.- wyjaśnił. Spojrzałam w bok rozważając słowa rodzica. Ten lekko pocałował mnie w czoło, po czym zabrał bułki i skierował się na dział ze słodyczami. Patrzyłam jak wybiera ulubione słodycze Maddie - tęczowe żelki oraz gorzką czekoladę i kieruje się do kasy. Dołączyłam do niego kładąc obok bułek i słodyczy krakersy, które trzymałam w dłoniach.
Po zapłaceniu wróciliśmy do szpitala. Dwie paczki krakersów rzucił chłopakom, a bułki dał starszym. Usiadłam obok Liama na podłodze. Słyszałam jak chrupie przekąskę, co chwilę zerkając na mnie. Wyjęłam znów telefon i spojrzał na ekran. Nie odczytana wiadomość do Ally. Pewnie zablokowała mnie i nie zobaczy tej wiadomości. Zaczęłam bawić się telefonem przekładając go z jednej ręki do drugiej. W końcu zabawę przerwał mi Liam zabierając przedmiot z moich dłoni.
- Co jest?- spytał wyczekująco.
- To najgorszy dzień w moim życiu.- stwierdziłam.- I jednocześnie urodziny Iana. Zepsuliśmy mu imprezę.
- Przestań, jakoś mu to wynagrodzimy. Z resztą teraz bardziej martwi się o Maddie, niż myśli o urodzinach.- stwierdził i obydwoje spojrzeliśmy w kierunku chłopaka. Siedział wgapiony w białą ściane, jakby był w innym stanie świadomości. To był smutny obrazek.
- Przytulisz mnie?- wypaliłam nagle zaskakując sama siebie. Liam uśmiechnął się lekko, w jego ręka objęła moje zwinięte w kulkę ciało. Oparłam głowę mną jego ramieniu. Słyszałam rozmowy rodziców, ich obawy, widziałam też załamanego Iana, a po głowie wciąż krążył mi obraz Madelaine, która walczyła o życie przed domem McCallów. Nigdy nie chciałabym oglądać tych trzech rzeczy w jednym czasie. Jednak w życiu nie mamy tego, co chcemy, a to co ma nas dobić lub czegoś nauczyć. Ja nauczyłam się jednego. Nie pozwolę, by komukolwiek z moich bliskich znów stają się krzywda. Czy za sprawą łowców, czy zwykłego życia.


Heeej
Mamy już czwartek! Ostatni czwartek tych wakacji! 😭😭😭 Napiszcie jakie macie plany na ostatnie dni wakacji, bo mi pogoda niszczy większość planów, więc będę grać na gitarze i czytać książki ♥️ i pisać oczywiście

Remember I still love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz