Gdy Heather usnęła na moich kolanach, zaniosłam ją do łóżka. Sama położyłam się do sypialni nie czekając na męża. Chciałam uniknąć rozmowy, która za każdym razem dążyła do kłótni. Na moje nieszczęście przyszedł zanim zdążyłam usnąć.
- Śpisz już?- spytał szeptem całując mnie w skroń.
- Nie.- odpowiedziałam obojętnie wciąż leżąc do niego tyłem. Ten położył się obok mnie i lekko mnie objął.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem.- rzuciłam znów bez uczuciowo. Czułam jak Stiles całuje mnie w ramię, więc przesunęłam się na koniec łóżka.- Miałam ciężki dzień w pracy.- wyjaśniłam.
- To może pomogę ci się rozluźnić?- spytał wkładając rękę pod moją bluzkę od piżamy. Odepchnęłam go obracający się w jego stronę. Ten ciężko westchnął.
- Przestań, albo pójdę spać do Heather.
- Sama mówiłaś, że chcesz mieć dziecko. A samo się nie zrobi.- mówił, a mnie zatkało.
- Jeszcze w szpitalu mówiłeś, że to się nie śpieszy.
- Bo się nie śpieszy, ale...
- No właśnie. Ale. Dokończ.- nakazałam patrząc mu w oczy. Ten nic nie powiedział tylko wpatrywał się we mnie.- Jestem zmęczona.- dodałam po chwili, po czym obróciłam się do niego tyłem. Widziałam, że nie chciał źle, nigdy nie chce, ale powinien też mnie zrozumieć.
- Dobranoc.- wyszeptał smutno. Tyle lat razem, a nigdy nie mieliśmy aż takiej sprzeczki. W tamtym momencie nie chciałam na niego patrzeć. Gdy usłyszałam jego głos po policzku spłynęła mi łza, której nie miałam zamiaru wycierać.Rano obudziłam się sama z siebie. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej. Było koło 6. Obróciłam się i zobaczyłam, że Stiles dalej śpi. Patrzyłam na jego wyraz twarzy, który był bardzo błogi, jak zawsze gdy ten śni. Podkuliłam kolana przyciągając je do piersi. Byłam zrozpaczona naszą sytuacją. Może miał rację? Może za bardzo się spinam...nie, nie ma racji. Mam prawo źle się czuć po pół roku starania się o dziecko. Tak samo mam prawo powiedzieć NIE. Dlaczego nie może mnie zrozumieć?
W końcu wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Miałam podkrążone od łez oczy oraz bladą twarz. Umyłam się, po czym ubrałam dresowe spodnie i luźny t-shirt. Udałam się do pokoju Heather. Ta również jeszcze spała. Po wczorajszym koszmarze ciężko było ją uśpić, ale teraz jest już spokojna. Podeszłam do jej biurka, gdzie wciąż leżał jej rysunek z jaszczurką. Teraz był już skończony. Jego zielone oczy były wręcz przerażające, a z ust wychodził długi język.
W końcu zeszłam na dół pozbawiona jakichkolwiek chęci gotowania. Spojrzałam do lodówki, która była jak zwykle pełna jedzenia. Wyjęłam mleko, które miałam zamiar zagrzać na gazie. Do czystego kubka nasypałam łyżeczkę kakaowego proszku, po czym zalałam go gorącym mlekiem. Wzięłam kubek do ręki i poszłam do ogrodu, by nie obudzić Theo, który spał w salonie. Było dosyć chłodno, ale świeże powietrze pozwoliło mi odświeżyć umysł. Wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Lydii. Ta oczywiście nie odebrała, ale postanowiłam nagrać się jej na pocztę.
- Hej Lyds...pewnie jeszcze śpisz, ale pomyślałam, że może bym do ciebie wpadła w czasie przerwy w pracy? Chyba, że masz jakieś plany? Oddzwoń, jak wstaniesz. Pa.- wyłączyłam telefon i wzięłam łyk gorącego napoju. Patrzyłam na mój ogródek, który nie był duży, ale miał mnóstwo kwiatów, które dopiero zaczynały kwitnąć. Rzadko coś przy nich robiłam przez brak czasu, ale i tak rosły zachwycając nas swoim pięknem. Usiadłam na krześle, na którym spędziłam kolejne minuty. Gdy wróciłam do kuchni zastałam Theo, który właśnie szykował nam śniadanie.
- Hejka.- rzucił z uśmiechem, a ja jedynie lekko się uśmiechnęłam. Oczywiście był to udawany uśmiech, bo nie miałam zbyt dobrego humoru.- Ciężka noc?- spytał, a ja wzruszyłam ramionami siadając przy stole.- Co jest?
- Nie ważne.- rzuciłam z pocieszającym uśmiechem. Nie chciałam gadać z byłym chłopakiem i przyjacielem o problemach w moim związki. Wiem, że Stiles pewnie i tak mu powie, o ile już tego nie zrobił. Rzuciłam okiem na godzinę w telefonie. Było przed ósmą.
- Dzień dobry.- powiedział Stiles wchodząc do kuchni.
- Jajecznicy?- spytał go Theo, a ten przytaknął. Gdy mój mąż usiadł obok mnie posłał mi puste spojrzenie, które szybko przerwałam wstając.
- Pójdę obudzić Heather.- wyjaśniłam, po czym poszłam obudzić córkę. Ta dalej spała w swoim łóżeczku. Usiadłam obok niej i zaczęłam głaskać jej głowę.- Córeczko. Wstawaj. Musisz pożegnać się z wujkiem.- mówiłam, a Heather na ostatnie zdanie szybko się podniosła.
- Jak to pożegnać?- spytała zdziwiona.
- Musi dzisiaj wracać do domu. Zapewne będzie jechać za jakieś dwie, trzy godziny.- wyjaśniłam, na co ta wstała z łóżka i pobiegła do kuchni. Poszłam za nią.
- Musisz jechać?- spytała smutno Theo, a ten podniósł ją biorąc na ręce.
- Potrzebują mnie w pracy. Wiesz, że beze mnie nic dobrze nie zrobią.- wyjaśnił obejmując ją.
- To może niech wujek do nich zadzwoni i im wszystko powie przez telefon?
- Niestety muszę wracać.- dodał, a ta posmutniała jeszcze bardziej.- Siadajcie. Zrobiłem twoje ulubione naleśniki.- powiedział chcąc pocieszyć Heather. Ta na sekundę się uśmiechnęła, ale po chwili znów miała smutny wyraz twarzy. Usiadłyśmy obok Stilesa zajadając się naleśnikami oraz jajecznicą przygotowaną przez przyjaciela rodziny. Po śniadaniu Theo spakował swoje bagaże do zamówionej taksówki, a następnie wrócił by się z nami pożegnać.
- Uważaj na siebie.- rzucił Stiles obejmując przyjaciela.
- Wzajemnie.- rzucił, po czym kucnął przy Heather.- Będę tęsknił.- powiedział, ale ta miała spuszczoną głowę.
- Ja też.- wyszeptała drżącym głosem. Theo słysząc to mocno ją przytulił głaszcząc jej główkę.
- Niedługo znów przyjadę. I będę dzwonił. Jak zawsze.- mówił próbując ją uspokoić.
- Kocham cię, wujku.- rzuciła z mokrymi oczami. Reaken pocałował ją w czubek głowy i wstał, aby pożegnać się ze mną. Bez słowa objęłam go za szyję, a ten mnie w pasie. Żegnaliśmy się już tyle razy, że żadne słowa nie były potrzebne. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Ja objęłam zapłakaną córkę, a Theo wszedł do taksówki. Pomachał nam przez okno, a następnie odjechał.
CZYTASZ
Remember I still love You | Stiles
Короткий рассказ𝐾𝑜𝑛𝑡𝑦𝑛𝑢𝑎𝑐𝑗𝑎 ,,𝑅𝑒𝑚𝑒𝑚𝑏𝑒𝑟 𝐼 𝑙𝑜𝑣𝑒 𝑦𝑜𝑢" 𝑆𝑡𝑖𝑙𝑒𝑠 𝑖 𝑁𝑎𝑡𝑎𝑠𝑧𝑎 𝑠𝑝𝑜𝑑𝑧𝑖𝑒𝑤𝑎𝑗𝑎̀ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑐𝑘𝑎. 𝐼𝑐ℎ 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑛𝑖𝑒𝑚𝑎𝑙𝑧̇𝑒 𝑠𝑝𝑒𝑙𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑚𝑎𝑟𝑧𝑒, 𝑎𝑧̇ 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎...