Rozdział 6

924 50 10
                                    

*Natasza
W lesie zobaczyliśmy pięć ciał, a raczej 10 połówek ciał. Wszędzie było mnóstwo policjantów, którzy próbowali coś ustalić. Zanim przeszliśmy przez taśmy podszedł do nas szeryf.
- Nie powinnaś tu być.- powiedział z troską w moją stronę.
- Przeciwnie, już tu byłam.- rzuciłam, na co ten westchnął i podniósł taśmę, bym mogła przejść na miejsce zbrodni.
- Coś już wiecie?- spytał Stiles.
- Brak odcisków, śladów...
- To łowcy.- powiedział zdecydowanie mój narzeczony, gdy ja kucnęłam przy jednym z ciał. Od razu rzuciły mi sie w oczy obtarcia na nadgarstkach.- Kiedyś Gerard ze swoimi ludźmi przecięli omegę w taki sam sposób. Złapał się w ich pułapkę, przez co był przywiązany za ręce i jednym ruchem przecięli w połowie.
- Przywiązali go do drzewa?- spytałam patrząc na Theo, Stilesa i przyszłego teścia.
- Tak.
- Więc gdzie przywiązali ich? Pułapek w lesie nie ma więc musieli ich gdzieś trzymać...pewnie tam ich zabili.
- Tam mogą być jakieś wskazówki.- dodał Theo przyznając mi rację.
- Widzieliście te rany na nadgarstkach?- spytałam, na co Stiles podszedł bliżej.
- Głębokie.- stwierdził.
- Jak długo musieli wisieć, żeby mieć takie obtarcia?
- Przynajmniej kilka godzin.
- I nikt ich nie szukał?
- Sprawdzę czy nikt nie był poszukiwany w przeciągu kilku dni.- powiedział szeryf, po czym poszedł do swoich ludzi.
- Myślicie, że to ma związek z Monroe?- odezwał się Theo.
- Pewnie tak. W końcu jest najbardziej wyszkolonym łowcą i uczniem Gerarda.- wyjaśniłam.
- Wiecie z czym mi się to kojarzy?- spytał wstając Stiles.- Darah. Kilka lat temu, gdy zabijał porwał Deatona i związał go za ręce.
- Gdzie go trzymał?- spytałam rozumiejąc jego rozumowanie.
- W skarbcu...w starym banku.- dodał.
- Wiesz gdzie to jest?- odezwał się Theo.
- Tak. W tym miejscu sporo się działo. Walka stada alf z Derekiem i Scottem, zabicie Erici, przetrzymywanie Boyda i Cory, porwanie Deatona.
- Barwne miejsce.- rzucił chłopak, po czym ruszyliśmy w stronę tego miejsca. Budynek starego banku był opuszczony, a ruchome schody dawno nie używane. Weszliśmy do skarbca, w którym jak twierdził Stiles był przetrzymywany Deaton, siostra Dereka i jego dawne bety. W pomieszczeniu było ciemno, ale przy pomocy latarek dało się zauważyć zwisające z sufitu sznurki.
- To tutaj. Tu ich przywiązali.- powiedziałam. Na podłodze znajdowały się liczne ślady pazurów i ślady krwi, które ciągnęły się do wyjścia.
- Ok, podsumowując. Złapali ich, związali, przecięli i zanieśli do lasu.- stwierdził Theo.
- No tak.
- Jak zabrali te ciała? Musiałoby być z dwudziestu łowców przynajmniej. I jak ich przewieźli?
- Może wzięli ich na barana i zanieśli 6 kilometrów do lasu.- rzucił sarkastycznie Stiles, na co wraz z Theo spojrzeliśmy na niego z zażenowaniem.- Miałem na myśli, że to nie ma znaczenia. Najczęstszym transportem są ciężarówki lub samochody osobowe.
- Samochody morderców?- spytała chimera.
- Tak.
- To nie ma sensu. Przyjeżdżają autem, pakują ciała do bagażnika i jadą do lasu?
- Racja by musieli mieć ciężarówkę lub furgonetkę.- wyjaśnił syn szeryfa.
- Ulice w Beacon Hills są monitorowane?- odezwałam się.
- Nie wszystkie.
- A ile dróg prowadzi stąd do lasu?- rzucił Theo.
- Dwie...chyba, że chcieli się ukryć przed kamerami i jechali pobocznymi drogami.
- Nie zrobiliby by tak.- stwierdziłam.- Pomyślcie. Dlaczego podrzucili je do lasu, a nie zostawili ich tu?
- Chcieli, żeby ktoś je znalazł, a to raczej rzadko odwiedzane miejsce.- odpowiedział mój chłopak.
- No właśnie. Chcą się zemścić, stąd spirala.
- Ale nie zabiją nas jeśli nie dowiemy się za kogo się mszczą.- rzucił Theo, gdy ja poczułam nieprzyjemny ból brzucha.
- Chcą, żebyśmy ich znaleźli?- spytał zdziwony Stiles
- Może.- odpowiedział chłopak, po czym złapałam się za brzuch.
- Nat?- podszedł do mnie mój narzeczony, który szybko zauważył, że coś się dzieje.
- To skurcz...- wyjaśniłam, ale wtedy poczułam silny ucisk, przez który się zgięłam.
- Mówiłem, że to zły pomysł, żebyś jechała?
- Teraz? Serio teraz chcesz o tym gadać?- spytałam czując wciąż uporczywy ucisk.
- Racja...- zastanowił się, po czym wziął mnie na ręce i wyniósł z budynku. Siedziałam na tylnym siedzeniu jeepa, podczas gdy chłopaki byli z przodu. Wracaliśmy ze szpitala, bo Stiles jak to Stiles wolał się upewnić, że to fałszywy alarm i z dzieckiem wszystko w porządku. Oczywiście to były tylko skurcze normalne w szóstym miesiącu ciąży, ale kto by mnie słuchał. - Odsuwam się od tego.
- Żartujesz?- spytałam zdziwona jego decyzja.
- Nie. Widzisz jak na ciebie to działa.
- No tak, lepiej żebym siedziała w domu i wypatrywała obserwatora, który nas zastrasza.
- Owszem, tam przynajmniej nikt cię nie skrzywdzi.
- Właściwie to gdzie nie pójdzie ktoś może ją skrzywdzić więc...- odezwał się Theo, na co Stiles rzucił mu wkurzone spojrzenie.- Nic nie mówiłem.
- Zatrzymaj się tu.- nakazałam, a ten spojrzał na mnie przez lusterko.- Stiles!
- Dobra.- powiedział zatrzymując się na poboczu. Otworzyłam drzwi i szybko wysiadłam z samochodu. Zrobiłam kilka kroków, aż zatrzymał mnie mój chłopak.- Serio chcesz się kłócić?
- Ja muszę o czymś myśleć, a nie siedzieć w domu i trząść się za każdy odgłos za oknem.
- Rozumiem, ale dziecko...
- Jest w brzuchu i nigdzie się nie wybiera.
- Nie mogę cię narażać rozumiesz?!- krzyknął widocznie nie wytrzymując tej sytuacji. Patrzyłam, jak ten bierze się w garść i próbuje ponownie.- Nie mogę pozwolić, by coś wam się stało. Wiem, że lubisz się angażować, ale teraz musisz myśleć o Heather.- wyjaśnił łapiąc mnie za dłonie. Ja jednak szybko je zabrałam.
- Widzimy się w domu.- wyszeptałam, po czym obróciłam się i poszłam wzdłuż ulicy.
- Natasza!- krzyczał, ale ja całkowicie go zlałam. Po chwili jeep przejechał obok mnie, ale ja nic sobie z tego nie zrobiłam. Szłam rozmyślając nad całą tą sytuacją, a ponieważ od domu miałam kilka przecznic nie martwiłam się o możliwe zagrożenie. Gdy doszłam do domu usłyszałam jakieś głosy, które ewidentnie nie należały do mojej mamy lub chłopaków. Weszłam do salonu, a tam stali moi przyjaciele. Scott, Lydia i Malia.
- Ładny brzuszek.- wypaliła Lydia, po czym rzuciła mi się na szyję. Po niej podeszła Malia, która również mocno mnie przytuliła.
- Scott.- wyszeptałam obejmując dawno nie widzianego przyjaciela. Ten lekko mnie podniósł, na co cicho się zaśmiałam. To była jedna z najwspanialszych chwil w ostatnim czasie. Od tego wszystkiego się zaczęło. Od tego dnia.

Hejka
Jak pewnie zauważyliście mam już okładkę!!!! ♥️♥️♥️
Podziękowania dla sonya_the_true_alpha, która wykonała ją na moją prośbę. Dzięki 😘
Koniecznie napiszcie co sądzicie o ,,kłótni" bohaterów


Remember I still love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz