Wszedłem do domu trzymając za rękę Madelaine.
- Jestem już!- krzyknąłem, a z kuchni odezwała się Natasza.
- Tak szybko?- spytała, po czym rozległy się kroki w naszą stronę. Zatrzymała się kilka metrów od nas widząc dziewczynkę. Rzuciła mi pytające spojrzenie.
- Gdzie Heather?
- W swoim pokoju.- powiedziała niepewnie.
- Chodź ze mną.- wyszeptałem do dziecka prowadząc ją do pokoju Heather. Madelaine nawet nie protestowała. Była zamknięta w sobie i przerażona obecnością kolejnych obcych dla niej osób. Otworzyłem drzwi do pokoju córki, gdzie ta malowała przy biurku.
- Tatuś!- krzyknęła, a po chwili zobaczyła nową koleżankę.- Kto to?
- Madelaine. Zostanie u nas na kilka godzin.- wyjaśniłem delikatnie.- Zajmujesz się nią? Możecie iść na ogród Wilkiem, albo pobawić się tutaj?
- Dobrze.- powiedziała podchodząc do nas. Ja kliknąłem przed Madelaine.
- Będę na dolę, dobrze? Mogę cię tu zostawić?- spytałem, na co dziewczynka przytaknęła głową.- Świetnie.- uśmiechnąłem się kierując się do drzwi.
- Lubisz malować?- spytała ją Heather, a dziewczynka ponownie odpowiedziała gestem głowy. Widząc to zamknąłem drzwi i zszedłem do kuchni, w której stała Nat.
- Wyjaśnisz mi to?- spytała lekko zdenerwowana. Usiadłem na krześle myśląc jak dobrze dobrać słowa.
- Jakaś kobieta przyprowadziła ją na komisariat. Zgubiła się, albo ktoś ją porzucił...nie wiem.- mówiłem spokojnie, a w oczach Nat widziałem zagubienie.- Opieka społeczna ma się nią zabrać, ale do tego czasu nie miała gdzie pójść, a komisariat jest pełen obcych ludzi.
- Rozumiem, ale co ona robi u nas?
- Podszedłem do niej i jako pierwszy uzyskałem od niej informacje i jej rodzicach i jej imieniu. W jakimś stopniu chyba mi zaufała.- wyjaśniłem.- Nie chciałem, żeby tam siedziała, a tak pobawi się z Heather, może się otworzy i poda adres domu.
- Biedne dziecko.- usłyszałem.- Ile się tak błąkała?
- Kilka dni. Kobieta zauważyła ją i przyprowadziła do nas.
- Pewnie jest głodna.- stwierdziła Natasza podchodząc do lodówki. Wyciągnęła potrzebne składniki i zaczęła robić naleśniki.
- Nie jesteś... zła?- spytałem niepewnie.
- Nie, jestem dumna. Jaki jedyny zainteresowałeś się tą małą. Jest taka malutka i drobniutka, że mogłaby zginąć na ulicy.
- Wolę nie myśleć o tym, co mogłoby się stać.- powiedziałem .- Pójdę po truskawki do naleśników.- rzuciłem widząc, że Nat smaży już placki.*Natasza
Kończyłam już smażyć naleśniki, gdy Stiles wrócił z misją świeżych owoców.
- Przypilnujesz naleśników?- spytałam męża.- Pójdę po dziewczynki.
- Jasne.- odpowiedział z uśmiechem. Poszłam do pokoju, gdzie siedziała moja córka i jej nową koleżanka. Gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam, że obie siedzą na dywanie i bawią się pluszakami.
- Hej.- uśmiechnęłam się łagodnie siedząc obok nich.- Jesteś Madelaine, prawda?- spytałam, ale ta milczała.- Zrobiłam naleśniki. Lubisz naleśniki?- spróbowałam znowu, na co ta podniosła wzrok. Miała śliczne niebieskie oczy, które były takie niewinne i przestraszone. Miałam ochotę przytulić ją, zapewnić, że nic jej nie grozi.- To chodź. Na pewno jesteś głodna.- powiedziałam, na co ona i Heather wstały. Moja córka popędziła do kuchni, a Madelaine za nią niepewnym krokiem.Patrzyłam, jak blondynka je kolejnego naleśnika. Była bardzo głodna, a widząc jedzie po prostu rzuciła się na jedzenie. Po chwili złapała się za brzuch, który najwidoczniej ją rozbolał.
- Napij się soku.- powiedział do niej Stiles, na co ta bez zastanowienia wzięła do rączek szklankę z sokiem pomarańczowym. Po kilku łykach poczuła się lepiej i skończyła posiłek. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi, a dziewczynka szybko spojrzała w stronę drzwi.- Spokojnie, to pewnie opieka społeczna.- uspokoił ją Stiles, na co Madelaine spuściła głowę. Robiła to często zamykając się w sobie. Gdy Stiles poszedł otworzyć drzwi, ja próbowałam nawiązać kontakt z dziewczynką. Po chwili do kuchni weszła kobieta oraz jej partner, którzy z uśmiechem się przedstawili.
- Madelaine prawda?- spytała kobieta, ale mała nawet nie podnosiła główki.- Zabierzemy cię do ośrodka, w którym jest dużo dzieci. Będziesz tam przez kilka dni, aż nie znajdziemy twoich rodziców, dobrze?- spytała kobieta, na co Madelaine spojrzała na nią pustym wzrokiem. Nagle wstała i podbiegła do Stilesa obejmując go za nogi. Widziałam, że chłopak jest zdziwiony, z resztą my też.
- Madelaine...- zaczął Stiles biorąc ją na ręce.- tam będzie fajnie. Będziemy cię odwiedzać.- mówił, ale dziewczynka nie wciąż trzymała go za szyję tak, że nie mógł jej odstawić. Spojrzałam na Heather, która również była smutna patrząc na młodszą dziewczynkę.
- Przepraszam, a jest szansa, by Madelaine u nas została?- spytała mężczyznę, który wyglądał na zdziwionego moim pytaniem.- Oczywiście na czas, aż policja nie namierzy jej rodziców.
- Nie wiem...na pewno jest jakaś szansa, ale to trzebaby było zgłosić to do MOPSU.- stwierdził.
- Musimy ją zabrać.- rzuciła kąśliwie kobieta.
- Mój ojciec jest szeryfem.- odezwał się Stiles trzymając wciąż małą na rękach.- A według prawa możemy być chwilową rodziną zastępczą dla dziecka.
- Pod warunkiem, że MOPS się zgodzi. Musi sprawdzić parę rzeczy. W tym niekaralność, dorobek i warunki tu panujące.
- Jestem policjantem zajmującym się sprawami kryminalnymi. Nie mogę być karany. Moja żona również nie była karana i jest z zawodu pielęgniarką.- tłumaczył im Stiles.- Dorobek chyba możecie obliczyć biorąc pod uwagę moje wyjaśnienia, a warunki...- uciął rozglądając się po domu.- są odpowiednie, by mogła i nas zostać.
- Po pierwsze nie pan o tym decyduje.- rzuciła zdenerwowana kobieta z opieki społecznej.- A po drugie jak pan słusznie zauważył obydwoje z żoną pracujecie.
- I co z tego?- spytałam zdziwiona.
- Nie obchodzi nas jak państwo wychowujecie córkę, ale Madelaine potrzebowałaby uwagi i poczucia bezpieczeństwa.
- Będzie mieć i jedno i drugie. A co do bezpieczeństwa, to gdybym był niebezpieczny to by z wami poszła, a jak widać bardziej ufa nam niż pani.- rzucił uszczypliwie Stiles. Wręcz widziałam, jak kobieta się czerwieni ze złości.
- Dobrze.- powiedziała w końcu.- Jutro przyjadą do państwa z MOPSU i sprawdzą pana słowa. Do tego czasu dziecko zostaje z wami. Żegnam.- rzuciła kierując się do wyjścia. Spojrzałam na Stilesa, który wciąż obejmował dziewczynkę. Ma twarzy miał uśmiech, który posłał najpierw mi, a później Heather. Rzuciłam okiem na córkę, która nie do końca rozumiała naszą rozmowę. Jak się później okazało nie każdy w tym domu cieszył się obecnością nowej lokatorki.♥️♥️♥️♥️
Miłego piątku misie
CZYTASZ
Remember I still love You | Stiles
Truyện Ngắn𝐾𝑜𝑛𝑡𝑦𝑛𝑢𝑎𝑐𝑗𝑎 ,,𝑅𝑒𝑚𝑒𝑚𝑏𝑒𝑟 𝐼 𝑙𝑜𝑣𝑒 𝑦𝑜𝑢" 𝑆𝑡𝑖𝑙𝑒𝑠 𝑖 𝑁𝑎𝑡𝑎𝑠𝑧𝑎 𝑠𝑝𝑜𝑑𝑧𝑖𝑒𝑤𝑎𝑗𝑎̀ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑐𝑘𝑎. 𝐼𝑐ℎ 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑛𝑖𝑒𝑚𝑎𝑙𝑧̇𝑒 𝑠𝑝𝑒𝑙𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑚𝑎𝑟𝑧𝑒, 𝑎𝑧̇ 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎...