Rano wstałam wcześniej, żeby naszykować śniadanie. Ubrana w luźny dres zaparzałam kawę, gdy do kuchni wszedł Stiles.
- Wstałaś wcześniej?- spytał rozglądając się po pomieszczeniu. Na stole było pieczywo, sery oraz świeża jajecznica. Zazwyczaj nasze śniadanie tak wyglądało zwłaszcza, gdy wstawaliśmy do pracy, a Heather do przedszkola.- Dzisiaj ja miałem robić śniadanie.
- Wiem, ale i tak nie mogłam spać.
- Miałaś zły sen?- spytał wyraźnie zaniepokojony.
- Po prostu nie mogłam zasnąć, a gdy w końcu usnęłam to budziłam się w środku nocy.- wyjaśniłam rozkładając na stole kubki na kawę.
- Wciąż nie powiedziałaś mi o twoim śnie, gdy wracaliśmy z wycieczki.
- To nic ważnego.- stwierdziłam, ale jego mina była nieugięta.- No dobra. Siedziałam na chodniku. Obok mnie przejechał jakiś samochód i wpadł do rowu.
- To tyle?- spytał, na co ja przytaknęłam.- Brzmi zwyczajnie. Miałaś najzwyklejszy w świecie koszmar.- wyjaśnił, a w moją głowę uderzył hałas, który mnie ogłuszył. Wystraszona i spanikowana krzyknęłam próbując przerwać ten dźwięk. Akurat miałam w powietrzu kubek, który wypadł mi z dłoni i z hukiem rozbił się na podłogę.- Nat!
- Co to było?- usłyszałam głos naszej córki, która wraz z Theo właśnie weszła do kuchni.
- Nic...nic kochanie. Mamie spadł kubek.- wyjaśnił zdziwiony Stiles wciąż patrząc na mnie podejrzanie.
- Tak, nie podchodźcie. Zaraz to posprzątam.- powiedziałam jakby budząc się z transu. Już chciałam coś zrobić, gdy zatrzymał mnie mój mąż.
- Zostaw. Ja posprzątam.
- Heather umyłaś zęby?- spytałam próbując być jak zwykle nadopiekuńczą. Dziewczynka pokiwała głową i ruszyła do łazienki. Mój wzrok spoczął na Theo, który również patrzył na mnie jakby podejrzewał, że coś się stało. Stiles wstał z ziemi trzymając w rękach szufelkę pełną odłamków stłuczonego kubka.
- Na pewno wszystko gra?- spytał Theo, a ja szybko przytaknęłam gestem głowy.
- Muszę...pójdę sprawdzić czy Heather poszła się umyć...- mówiłam wychodząc z pomieszczenia. Czułam, że chłopaki śledzą mnie wzrokiem, ale ja nie mogłam zrozumieć co się stało. Weszłam na piętro do łazienki, gdzie przy umywalce stała moja córeczka.
- Coś się stało? Słyszałam krzyk.- rzuciła zdenerwowana.
- Nie myszko. Kubek mi się wyślizgnął i spadł na ziemię.
- Dlaczego krzyknęłaś? Wystraszyłaś się?
- Tak...- wypaliłam kucając przy niej.- Nie lubię jak coś się tłucze.
- Ja też.- wyjaśniła patrząc mi w oczy.- Dalej się boisz.- stwierdziła patrząc na moje trzęsące się ręce.
- Chodź tu do mnie.- wyszeptałam wyciągając do niej ręce. Dziewczynka bez słowa objęła mnie za szyję, a ja mocno ją przytuliłam.- Kocham cię.
- Ja ciebie też mamusiu.
Po kilku minutach wróciłyśmy z Heather do kuchni, gdzie wraz ze Stilesem i Theo zjedliśmy śniadanie. Cały czas czułam dziwne uczucie strachu, który owładnął mnie wraz z tym hałasem, który mnie zaatakował. Przez jakieś sześć lat nic się ze mną nie działo, a teraz nagle coś takiego. Nie byłam na to gotowa. Nie chciałam, by to wróciło.
- Nie jesz?- spytał Stiles przerywając moje rozmyślanie. Popatrzyłam po twarzach przy stole, które oprócz twarzy mojej córki były wpatrzone we mnie. Następnie wróciłam wzrokiem na kubek z herbatą w moich dłoniach.
- Nie jestem głodna.- rzuciłam próbując zachować spokojny ton głosu. Od środka cała się trzęsłam.- Na którą jedziesz do pracy?- spytałam męża zmieniając temat.
- Właściwie to już będę się zbierał.- stwierdził wstając od stołu. Podszedł do Heather, którą pocałował w głowę, a następnie to samo zrobił ze mną.
- Będziesz wieczorem?- spytałam.
- Oczywiście. Mam kupić coś na kolacje?
- Nie, podjedziemy z Theo do marketu.
- Jasne. Ogarniemy to.- poparł mnie chłopak.
- Świetnie. Miłego dnia w takim razie.- rzucił do chimery, po czym wyszedł z domu. Przez dłuższą chwilę patrzyłam w oczy Reakena, jakby ten miał coś wyczytać z moich oczu, jakbyśmy komunikowali się przez telepatię.
- Mamo? Mogę iść z Wilkiem na spacer?- spytała nagle Heather przerywając nam milczenie.
- Ale tylko na ogród, dobrze?
- Okej.- rzuciła również wstając od stołu. Odprowadziłam ją wzrokiem, aż zniknęła ze swoim pupilem w ogrodzie.
- Jaki plan na dziś?- odezwał się w końcu Theo.
- Wieczorem przychodzą nasi rodzice. Pewnie przyniosą prezent dla Heather.
- A poza tym?- spytał, na co ja wzruszyłam ramionami.
- Świetnie. W takim razie możesz coś dla mnie zrobić?
- Zależy o co prosisz.- stwierdziłam.
- Pojedziesz ze mną na cmentarz?
- Jasne, choć myślałam, że chcesz tam jechać sam i to przed wyjazdem.
- Kupiłem wczoraj kwiaty na grub Hazel i nie chce, żeby zwiędły.
- Dobrze. Ogarnę tylko po śniadaniu i możemy jechać.- rzuciłam biorąc się za sprzątnie.
- Siedź. Ja sprzątam, ty mówisz.- nakazał zaskakując mnie.
- Co mam mówić?
- Przecież wiesz. Co słyszałaś, albo widziałaś? Znam twoją reakcję, gdy coś wyczuwasz.
- Okej...- zaczęłam, po czym wyjaśniłam mu mój sen oraz poranny incydent.- Dlaczego ja muszę mieć takie wizję? Nie chcę ich i nigdy nie chciałam. Nie chcę tego wiedzieć, ani o tym myśleć.- mówiłam słowotokiem, na co ten złapał mnie za ręce.
- To nie myśl o tym. Łowcy są pokonani, Monroe chroni Beacon Hills, a w mieście od 6 lat nic się nie działo.- powiedział uspokajając mnie.- Bardziej martwi mnie to co się dzieje z tobą. Od kiedy urodziła się Heather nie miałaś żadnych oznak swoich zdolności.
- Sama nie wiem co mam o tym myśleć.
- To na razie spróbuj o tym nie myśleć. Jedziemy na cmentarz, na zakupy, a później proponuje wypad na burgery. Co ty na to?- spytał, a ja westchnęłam ciężko.
- Niech ci będzie.
- Pójdę po Heather...
- Theo?- przerwałam mu, na co ten rzucił mi pytające spojrzenie.- Cieszę się, że jesteś.
- Na razie nigdzie się nie wybieram.Po pół godziny byliśmy na miejscu. Poszliśmy najpierw nad grób Hazel, gdzie Theo pożył bukiet z czerwonych róż.
- Wujku, kim jest ta pani?- spytała Heather patrząc na zdjęcie umieszczone na nagrobku.
- To Hazel. Moja przyjaciółka.- wyjaśnił łagodnie.
- Lubiłeś ją?
- Bardzo, choć nie znałem jej za dobrze. Uratowała twojego tatusia, wiesz?
- Wiem.- rzuciła zaskakując nas tym.
- Jak to wiesz kochanie?- spytałam zdziwiona.
- Widziałam jak stanęła przed tatą i go zasłoniła.
- Heather?- odezwał się Theo.- Kiedy to widziałaś?
- We śnie.- stwierdziła patrząc na nagrobek. Ja rzuciłam pytające spojrzenie przyjacielowi, który patrzył na mnie w ten sam sposób.Heeeejka
Jest już po północy ale dodaje wam rozdziałek, którego nie zdążyłam dokończyć wcześniej ♥️ koniecznie zostawcie komentarz z waszymi odczuciami i gwiazdkę 😊 miłej nocy
CZYTASZ
Remember I still love You | Stiles
Kısa Hikaye𝐾𝑜𝑛𝑡𝑦𝑛𝑢𝑎𝑐𝑗𝑎 ,,𝑅𝑒𝑚𝑒𝑚𝑏𝑒𝑟 𝐼 𝑙𝑜𝑣𝑒 𝑦𝑜𝑢" 𝑆𝑡𝑖𝑙𝑒𝑠 𝑖 𝑁𝑎𝑡𝑎𝑠𝑧𝑎 𝑠𝑝𝑜𝑑𝑧𝑖𝑒𝑤𝑎𝑗𝑎̀ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑐𝑘𝑎. 𝐼𝑐ℎ 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑛𝑖𝑒𝑚𝑎𝑙𝑧̇𝑒 𝑠𝑝𝑒𝑙𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑚𝑎𝑟𝑧𝑒, 𝑎𝑧̇ 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎...