Rozdział 44

520 45 8
                                    

Przez kolejne godziny spędzone i na cmentarzu i na zakupach zastanawiałam się nad słowami mojej córki. To niemożliwe, żeby kłamała, bo jak inaczej wiedziałaby o Hazel. Dopiero gdy czekaliśmy na zamówione burgery postanowiłam ponowić temat jej snów.
- Córeczko?- spytałam, gdy ta zaglądała za zamówieniem. Theo stał przy ladzie oczekując na jedzenie, a my siedziałyśmy przy stoliku.- Gdy masz koszmary nocne to widzisz tą panią z cmentarza?
- Czasem, ale często widzę innych.
- Innych?
- Na przykład wujka Scotta i wujka Dereka.- wyjaśniła.
- I co robili?
- Kłócili się na lodowisku. Była jeszcze taka blondynka i dwóch innych panów.
- Widzisz... widzisz ich jakbyś oglądała film, czy jesteś z nimi?
- Jestem z nimi. Często wujek Scott śmieję się z tatą.- rzuciła, a ja jeszcze bardziej się zaniepokoiłam.
- A...mnie? Śniłam ci się kiedyś?
- Yhm.- przytaknęłam patrząc mi w oczy.- Ty i wujek Theo.
- Ok, posłuchaj mnie myszko.- zaczęłam poważnym, choć łagodnym tonem.- Nie mów o tym koleżankom z przedszkola.
- A mogę powiedzieć Ally?
- Nie.
- Dlaczego? To źle?
- Wiesz, wiele osób nie śni o takich rzeczach.
- A o czym?
- O...jedzeniu, zabawkach, przygodach. Jak powiesz komuś to mogą ci zazdrościć, że masz takie fajne sny.
- Nie wszystkie są fajne.- stwierdziła poważnie.
- Na przykład?
- Ten o pani Hazel. Albo ten o cioci Allison.- wyjaśniła, a mnie przeszedł dreszcz.
- O-o kim?
- Cioci Allison.
- Skąd o niej wiesz? Wujek Scott ci o niej mówił?
- Nie, ale we śnie słyszałam jak ciocia Lydia krzyczała jej imię.- dodała, na co ja  nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Widzi to, co się stało? Jak to możliwe? Nikt nigdy nie mówił o Allison przy dzieciach. Teraz byłam pewna, że Heather nie kłamie.- Mamo, nie powiem nikomu.
- Tak będzie najlepiej. Przynajmniej na razie.- rzuciłam z uśmiechem, choć Heather skupiła się teraz nie na mnie, a na siadającym przy nas chrzestnym, który trzymał w dłoniach deskę z naszym posiłkiem. Szybko chwyciła porcje frytek, które bez zastanowienia zaczęła pochłaniać. Zrobiłam to samo, by nie wzbudzać podejrzeń. Po chwili zadzwonił mój telefon, więc niechętnie musiałam przerwać posiłek.
- Halo?- rzuciłam po odebraniu go.
- Hej skarbie.- usłyszałam w słuchawce głos mamy.- Jesteś w domu?
- Nie, w mieście. A co?
- Bo chciałam wpaść, żeby pomóc ci przygotować kolacje i w ogóle...
- Nie musisz. Za jakieś pół godziny będziemy w domu, ale więc zdążę coś przygotować.- stwierdziłam biorąc łyk coli.- O której będziecie z tatą?
- Koło 17.
- Dobra to do zobaczenia.- rzuciłam, po czym odłożyłam telefon.
- To babcią?- domyśliła się Heather.
- Tak, przyjdą koło 17.- wyjaśniłam.
- Lepiej jedz, bo twoje jedzenie zniknie.- rzucił Theo, po czym zabrał garść moich frytek.
- Ej!- krzyknęłam ze śmiechem. Heather również się zaśmiała, gdy ten wepchnął jedzenie do buzi.
- No co?- spytał z pełną buzią.- Jestem głodny.
- Jesteś okropny.- rzuciłam zabierając jedną z frytek do ust. Siedzieliśmy tam jeszcze chwilę, po czym wróciliśmy do domu. Od razu wzięłam się do szykowania kolacji. W tym czasie Heather i Theo poszli wyprowadzić naszego psa. Właśnie doprawiałam sos beszamelowy, gdy Stiles wrócił do domu.
- Cześć!- wykrzyczał na wejściu.
- Hej.- odpowiedziałam.
- Gdzie jesteś?
- W kuchni.- rzuciłam, a po kilku sekundach do pomieszczenia wszedł mój mąż.- Jak było w pracy?
- Mamy nową sprawę. Nic wielkiego. Wypadek na skrzyżowaniu. Jedna osoba ranna, druga zmarła na miejscu.
- Nic wielkiego?- spytałam zdziwiona.
- Wina motorzysty. Złamał dozwoloną prędkość i zderzył się z ciężarówką.
- I zmarł?
- Yhm...co gotujesz?- spytał zmieniając temat.
- A eksperymentuje.- sprawdziłam.
- A gdzie Heather i Theo?
- Poszli z Wilkiem na spacer. Musimy porozmawiać.
- O czym?- spytał widocznie przejęty moim poważnym tonem.
- O Heather. Mówiła ci kiedyś o tym, co jej się śni?
- A powinna? Znaczy się...nie wiem, o co ci chodzi.- mówił zakłopotany opierając się o ladę.
- Byliśmy na cmentarzu przy grobie Hazel. Heather zaczęła o nią pytać, po czym powiedziała nam, że uratowała ciebie. Mówiła też o Allison.
- Dalej nie rozumiem do czego zmierzasz.
- Ma sny, w których widziała, jak Hazel osłoniła cię przed kulą łowcy oraz śmierć Allison.
- Może coś podsłuchała u Scotta, albo jak rozmawialiśmy.
- I wymyśliła to sobie? Mówiła, że Lydia krzyczała imię Allison, gdy ta umarła. Dziecko nie myśli o takich rzeczach.
- Ja myślałem. Skutek bycia synem szeryfa.- rzucił żartem, ale ja byłam wyjątkowo poważna.- To niemożliwe, żeby to widziała.
- Ja widzę pewne rzeczy, gdy śnie.
- Rzeczy, które się wydarzą. Nie przeszłość. To nie ma sensu Nat. Heather ma dopiero 6 lat, zero supermocy i oznak, że jest kimś więcej niż mała dziewczynką.
- Myślisz, że się nakręcam?
- Że źle to interpretujesz.
- Wie rzeczy, o których nikt z nas nie mówił przy niej. Skoro źle to interpretuje, to wyjaśnij mi skąd to wie?
- Nie wiem, ale jest duża szansa, że gdzieś to usłyszała.- stwierdził łagodnym głosem.- Jeśli się tak martwisz to będę mieć ją na oku i pytać o jej sny. Dobra?
- Kazałam jej nikomu o tym nie mówić.
- I dobrze. Jeszcze pomyślą, że coś jest z nią nie tak. Założę się, że przesadzasz.- rzucił, po czym pocałował mnie w czoło.- To co gotujesz?- ponowił pytanie, a ja uśmiechnęłam się słysząc to zdanie.
- Kurczak ze szpinakiem zapiekany z makaronem i sosem beszamelowym.
- Brzmi smacznie.- stwierdził zatapiając się w moje usta. Czułam jak dotyka mojego ciała. Zawsze, gdy się do siebie zbliżaliśmy byłam wniebowzięta. Fakt, że mamy córkę nie czyni z nas starych dziadków. Wciąż mamy swoje potrzeby, które musimy co jakiś czas realizować.- Może byśmy się postarali o drugie dziecko?- spytał między pocałunkami.- Może tym razem chłopiec?
- To nie loteria Stiles.- zaśmiałam się.
- I dobrze. W loterii nie dostał bym ciebie.
- Bajerujesz.- rzuciłam, na co ten posadził mnie na ladę. Rozpiął mi koszulkę i już chciał ją zdjąć, gdy do domu wrócił Theo z naszą córką. Szybko zeszłam z mebli zapinając przy tym koszulkę. Ledwo się ogarnęłam, a w kuchni pojawili się przerywacze naszej namiętnej chwili.
- Tatuś!- krzyknęła Heather obejmując ojca. Theo wyglądał jakby wiedział co tu się zadziało, bo stał w progu z wymownym uśmieszkiem.
- Jak było na spacerze?- spytałam.
- Świetnie. Byliśmy w parku, a Wilk zaczął szczekać na kaczki. Chyba ich nie polubił.- wyjaśniała nam dziewczynka.
- A wy co robiliście?- spytał Theo patrząc na kuchenkę.
- Szlag.- wyszeptałam przypominając sobie o sosie, którego zostawiłam na gazie. Ledwo przemieszałam, a już wiedziałam, że muszę zacząć od nowa.

Siemka
Kolejny rozdział wskakuje, a was proszę o gwiazdki ♥️♥️♥️

Remember I still love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz