Rozdział 39

627 50 2
                                    

Na drugi dzień przyjechał do nas Derek, który zaskoczył nas swoją wizytą.
- Hej.- rzuciłam widząc go w drzwiach.
- Cześć. Sory za najście, ale chciałem się pożegnać.- powiedział.- Wracam do domu.
- Rozumiem. Może wejdziesz na herbatę? Stiles przebiera Heather...wejdź.- zachęciłam go, więc Derek uśmiechnął się i wszedł do środka. Zaprowadziłam go do kuchni, gdzie ten usiadł na krześle, a ja przygotowałam nam coś do picia.
- Breaden się stęskniła?- spytałam zalewając herbatę.
- Albo raczej ja stęskniłem się za nimi.- rzucił.- Dużo się wydarzyło, a patrząc na was jeszcze bardziej za nimi tęsknię.
- Do czego to doszło. Kilka lat temu biegaliśmy za nowymi stworami, a teraz mamy dzieci, rodzinę.
- Fakt.- stwierdził biorąc ode mnie kubek.- Kto by się spodziewał, że coś nas wyrośnie. Zwłaszcza ze Stilesa.- zażartował, na co ja cicho się zaśmiałam.- Zawsze był upierdliwy.
- Ja inaczej go postrzegam.
- Zapewne. Cieszę się, że jesteście szczęśliwi. Zasługujecie na to. Wszyscy.
- W tym i ty.- dodałam słysząc kroki na schodach. Nagle zza rogu pojawił się Stiles, a widząc Dereka również się zdziwił.
- Coś się stało?- spytał zdezorientowany.
- Wyjeżdżam. Wpadłem się pożegnać.- wyjaśnił mu Hale.
- A.- odpowiedział krótko siadając obok nas.- Ty również usuwasz się w cień?
- Ktoś musi wychować dziecko.
- Racja.- rzuciłam patrząc na Stilesa.- To jest najważniejsze. Mam nadzieję, że będziesz wpadał do starych znajomych.
- Jasne. Z resztą znając was znów wpakujecie się w tarapaty. Wtedy przyjdę i uratuje wam tyłki.
- Ty nam?- spytał udając oburzonego mój mąż. Przewróciłam oczami słysząc jego ton głosu. Co racja to racja, Derek bardzo nam pomógł. Gadaliśmy jeszcze kilka minut wypijając zaparzoną przeze mnie herbatę, po czym Derek stwierdził, że musi jechać. Staliśmy w drzwiach żegnając się z przyjacielem. Objęłam za szyję Hale'a, który również mnie przytulił.
- Będziemy tęsknić.- wyszeptałam.
- Dbaj o niego.
- Zawsze to robię.- stwierdziłam z uśmiechem. Odsunęłam się, a Stiles i Derek przyjacielsko się uściskali. Gdy to zrobili, Derek lekko się uśmiechnął, po czym ruszył do samochodu. Kolejne godziny spędziliśmy na porządkach i dbaniu o córeczkę. Po południu otrzymaliśmy nietypowy telefon od ojca. Kazał nam przyjechać na komisariat. Zgodziliśmy się zostawiając Heather pod opieką babci. Weszliśmy do biura szeryfa, gdzie czekaliśmy dłuższą chwilę na Stylinskiego. W końcu ten wszedł do pomieszczenia.
- Przepraszam, ale mamy tyle roboty.- westchnął siadając przy biurku.
- Coś się stało?- spytałam siedząc na kanapie wraz ze Stilesem.
- Tak.- odpowiedział krótko.- Dziś rano Parish poszedł sprawdzić tego całego Andrew, którego zamknęliśmy w areszcie.
- Uciekł?- spytał przerażony Stiles.
- Nie. Nie żyje. Powiesił się na pasku.- powiedział wprawiając nas w osłupienie. Siedzieliśmy chwilę w ciszy przetrawiając tą informację.
- On...- zaczęłam wciąż nie dowierzając.- On nie żyje?
- Owszem. Znaleźliśmy jego jak już wisiał. Lekarze jednoznacznie stwierdzili zgon.- wyjaśnił nam teść. Stiles wstał i zaczął chodzić w kółko.
- Czyli to naprawdę koniec.- rzucił.
- Chciałem, żebyście się tego dowiedzieli ode mnie.
- Dziękuję tato, że nam powiedziałeś.- powiedziałam również wstając. Wyszliśmy z gabinetu, po czym wróciliśmy do domu. Gdy weszliśmy od razu spotkaliśmy się z wyczekującymi minami Theo oraz mojej mamy.
- Andrew powiesił się w areszcie.- powiedział poważnym tonem Stiles. Wiedziałam, że Theo bardzo się ucieszy, choć ja miałam mieszane uczucia. Z jednej strony mężczyzna, który chciał zniszczyć nasze życie nie żyje. Z drugiej z kolei nikt nie zasługuje na śmierć.
- Zabił się?- spytał nie dowierzając Theo. Ja przytaknęłam gestem głowy. Ten jednak nie śmiał się, ani nie prychnął. Jedynie patrzył bezwładnie na nas. Po chwili milczenia usiedliśmy przy stole zjadając przygotowany przez moją mamę obiad.- Pieprzony Andrew. Nawet po śmierci nie daje nam spokoju.- rzucił Reaken.
- Powinniśmy coś zrobić?- zastanowił się Stiles.
- To znaczy?
- Nie wiem. Zabił się.
- A wcześniej zabił Hazel. Powinniśmy się cieszyć, że nie żyje.
- Tak nie można. Nikt nie zasługuje by umrzeć.- stwierdziłam zdenerwowana.- Nie można się cieszyć z czyjejś śmierci.
- Ale ten gość...
- Był człowiekiem.
- Sam zdecydował i swojej śmierci. To była jego decyzja. Chcesz bardziej opłakiwać jego niż Hazel albo Liama? Bardziej niż swojego ojca?- spytał podnosząc głos Theo.
- Dosyć!- przerwał mu Stiles widząc moją reakcję. Spuściłam głowę mając na uwadze jego słowa.
- Przepraszam.- dodał mój przyjaciel.
- Nie będę tęsknić za tym człowiekiem.- mówiłam łagodnym głosem.- Wiem co robił i wiem, że zabił Hazel. Ale nie można życzyć nikomu śmierci. Nie chce go traktować jak kogoś bliskiego, bo nim nie był. Ale wiem, że nie powinien zginąć. Nikt nie powinien.- rzuciłam wstając od stołu. Poszłam do pokoju Heather, gdzie ta spała. Zakłopotana zaczęłam składać ubranka córki do szafki. Robiłam to bardzo dokładnie, by spędzić tam jak najwięcej czasu. Gdy skończyłam spojrzałam na leżącą na podłodze zabawkę. Wtedy uświadomiłam sobie, jak dawno nie używałam mojej mocy. Wbiłam wzrok w maskotkę misia, po czym wypróbowałam ją podnieść. Ta jednak jak na złość wciąż tkwiła w bezruchu. Już myślałam, że uda mi się ją podnieść, gdy do pokoju wszedł Theo.
- Chciałem sprawdzić, czy wszystko dobrze.- rzucił szeptem widząc śpiące dziecko.
- W porządku.- stwierdziłam wzruszając ramionami. Ten jednak westchnął i usiadł obok mnie na kanapie.- Myślisz, że moc przez ciąże mogła... zniknąć?- spytałam nagle.
- Nie wiem. Czemu pytasz?
- Nie wiem. Tak pytam.- rzuciłam niepewnie. Ten zamiast coś powiedzieć wyciągnął z kieszeni paczkę chusteczek i położył ją na szafce nocnej.
- Podnieś ją.- nakazał, a ja niechętnie spróbowałam to zrobić. Mimo szczerych chęci nie udało mi się zrobić rzeczy, którą opracowałam przed ciążą prawie do perfekcji.- No to mamy problem.
- A jeśli tak jak w przypadku dzieci kojotołaków przeszła moja moc na Heather?- spytałam patrząc na śpiącą córeczkę.
- To dosyć prawdopodobne, choć pewności nie mamy. W końcu, co ja o tym wiem?- stwierdził z uśmiechem.- Kto w ogóle coś o tym wie?
- Racja.
- Muszę wyjechać.- powiedział zmieniając diametralnie swój ton głosu. Spojrzałam na niego zdziwiona mając jednocześnie nadzieję, że się przesłyszałam.
- Jak to? Coś się stało? Chodzi i Andrew, albo...
- Nie Nat, Nie chodzi o nic, ani o nikogo. Po prostu chce wyjechać. Usamodzielnić się.
- Kilka domów dalej są puste budynki. Zamieszkaj w którymś, albo w swoim starym domu.
- Chce wyjechać z Beacon Hills. Poszukać jakiegoś celu w życiu...- tłumaczył mi, a ja nie mogłam w to uwierzyć.
- Znów mnie zostawiasz.- wyszeptałam mając w oczach łzy, które z trudem powstrzymywałam.
- Masz córkę, Stilesa i mamę, a ja nie mam nikogo.
- Masz nas, to nie wystarczy? Masz Heather, stado...dlaczego tego nie widzisz. Nie jesteś sam.
- Jestem Nat. Każdy w stadzie idzie na studia, zakłada własną rodzinę.
- Jesteś rodziną dla Heather.- upierałam się już nie powstrzymując płaczu. Łzy leciały mi po policzkach jak grochy. Ten widząc moją reakcję uśmiechnął się pocieszająco.
- Nie zostawiam was na zawsze. Będę na każdych jej urodzinach, na świętach i wielu innych okazjach w jej życiu. Ale muszę wyjechać. Proszę, zrozum też mnie. Nie chce tkwić tutaj nie mając celu w życiu. Nic nie osiągnąłem i nic nie osiągnę zostając tu.- mówił łagodnie i choć jego brzmiały rozsądnie to były jak pocisk w moje serce.- Kocham was. Ciebie, Heather i jej przygłupiego tatę.- rzucił sprawiając na mojej twarzy lekki uśmiech.- Będę was odwiedzać. Obiecuję.- dodał obejmując mnie. Wtedy zrozumiałam, że czas na dorosłe życie. Koniec ze stanem w miejscu. Od dziś każdy obiera własny kierunek. Moim jest moja rodzina i Beacon Hills, a Theo podróże i szukanie za miłością, której nigdy nie miał.



Heeeeeej misiaczki 🐻♥️
Dzisiaj dodaje rozdział bardzo późno, ale liczę że i tak wam się spodoba.
Jest bardzo dynamiczny i dużo się tu dzieje, ale ostatnie były wolniejsze, więc chciałam dodać więcej akcji 😜
W kolejnych rozdziałach będziemy trochę przemieszczać się w czasie xd nie chce ciągnąć wątku studiów Stilesa i wychowaniem Heather, więc postanowiłam przenieść nas do akcji gdy córka Nataszy i Stilesa będzie mieć około 5;6 lat. Mam nadzieję, że to nie utrudni wam czytania ♥️
Dobranoc♥️

Remember I still love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz