Rozdział 72

282 28 2
                                    

Obudził mnie trzask pochodzący z parteru. Podniosłam się z łóżka przysłuchując się głuchej ciszy. Kolejny huk. Biegiem skierowałam się do kuchni obawiając się najgorszego. Gdy przekroczyłam próg pomieszczenia zobaczyłam moją mamę, która stała przed oknem obrócona tyłem do drzwi. Mój wzrok następnie zawędrował na podłogę, na której było pełno szkła i jakiejś cieczy. Wyglądało to, jakby ktoś rzucał szklankami z sokiem, które ostatecznie wylądowały na podłodze.
- Mamo?- spytałam omijając przeszkody i podchodząc do rodzicielki. Ta podciągnęła nosem i obróciła się w moją stronę. Jej mokre policzki wskazywały, że coś się stało. Coś o czym zapewne nie będzie chciała nam mówić.- Wszystko w porządku?
- Tak...- powiedziała, po czym jej wzrok spoczął na brudnej podłodze.- Miałam mały wypadek w kuchni.
- Dlaczego płaczesz? Coś z tatą?- dopytywałam, ale ta szybko zaprzeczyła.
- Ktoś krzyknął na zewnątrz i szklanka wypadła mi z rąk.- wyjaśniła wycierając policzki.
- Cały czas ktoś krzyczy. Wiesz, że nasi sąsiedzi mają nieposłuszne dzieci.
- Wiem, wiem...po prostu...- urwała, ale ja widziałam o co chodziło. Mama zawsze się o nas bała, a teraz, gdy stado łowców mogło na nas polować zapewne trzęsła się ze strachu słysząc jakikolwiek krzyk lub widząc, gdy wychodzimy z domu. Zapewne dlatego tato chce nas ciągle gdzieś wozić. Dla bezpieczeństwa.
- Już dobrze.- powiedziałam obejmując moją rodzicielkę, na co ta jeszcze bardziej zaczęła płakać.- Wiem o łowcach.- wypaliłam, a mama lekko się ode mnie odsunęła.
- Co?
- Wujek Theo mi coś wspominał po przyjeździe i słyszałam waszą rozmowie ze stadem.- wyjaśniłam łagodnie.- Dlaczego nam nie powiedzieliście?
- Bo to trudna sytuacja. Nie wiemy czego się po nich spodziewać, a wiedza działa by na waszą niekorzyść.
- Niekorzyść? Chyba lepiej wiedzieć, gdy ktoś chce nas zabić, prawda?- spytałam, na co ta spuściła głowę.
- Prawda.- na te słowa spojrzała mi głęboko w oczy jakby próbując z nich coś wyczytać.- Mówiłaś komuś?
- Tylko Liamowi.
- Dobrze. Nie mów nic Maddie. Jest człowiekiem, więc nic jej nie zrobią, a wiesz, że jest wrażliwa. Będzie się bała.
- Tak jak ty?- spytałam patrząc na trzęsące się dłonie pielęgniarki. Ta uśmiechnęła się delikatnie, po czym złapała za moje ręce.
- Nie każdy jest tak silny jak ty kwiatuszku.- wyszeptała. Uśmiechnęłam się lekko. Fakt, że rzadko sprawy mnie przerastają, a jak już się tak dzieję to nigdy się nie poddaje. Moja mama też jest uparta, ale zawsze martwi się bardziej o nas i tatę, niż o siebie. Z boku wydaje się silna, ale naprawdę jest bardzo słaba emocjonalnie. Stałam jeszcze chwilkę przyglądając się mamie sprzątającej podłogę, po czym poszłam z powrotem do łóżka. Dzisiejsze lekcje zostały odwołane ze względu na mecz lacrosse, który w naszej szkole był bardzo ważnym wydarzeniem. W końcu to pierwszy mecz w tym semestrze, a tym samym szansa na sławę dla naszej drużyny i szkoły. Przykryta ciepłą kołdrą chwyciłam za telefon i wybrałam numer Liama, który zapewne już nie spał, a ćwiczył do popołudniowego meczu. Po kilku sygnałach mój przyjaciel odebrał komórkę.
- Hej.- powiedział pierwszy, a z jego tonu mogłam wyczytać, że się uśmiecha.
- Cześć.- odpowiedziałam przeciągając samogłoskę.- Nie śpisz już?
- Nie. Jestem na boisku. Wiesz, umówiłem się z chłopakami na rozgrzewkę i drobne ćwiczenia.
- Jak zawsze przed meczem.- dodałam łagodnie. Nie wątpię, że mój głos był zaspany, przez co starałam się mówić jak najmniej.
- Będziesz na meczu?- spytał z obawą.
- A chcesz, żebym była?- spytałam drocząc się z nim.
- Jesteś chyba jedyną osobą, którą chciałbym dziś zobaczyć na trybunach.
- Nieźle, ale wciąż mało przekonująco.- mówiłam, na co ten cicho się zaśmiał.
- Zapraszam cię na mecz, a po meczu do restauracji. Co ty na to?
- A skąd taka propozycja?
- Mam wrażenie, że dziś dużo się wydarzy.
- Dobrego, czy złego?- spytałam bawiąc się palcami u stóp.
- Zobaczymy. Może uda nam się też wygrać mecz.
- To zrobimy tak. Jeśli wygracie to pójdę z tobą na kolacje.
- A jeśli nie?- rzucił, a ja cicho się zaśmiałam.- To ma mnie zmobilizować?
- Możliwie. To co?
- Zgoda.- stwierdził, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.- To do później?
- Do zobaczenia kapitanie.- wyszeptałam, po czym wyłączyłam telefon. Wstałam z łóżka podchodząc do mojej szafy z ubraniami. Wyciągnęłam czerwoną koszulkę, której barwy reprezentują naszą drużynę. Do niej dobrałam czarną spódnicę oraz kurtkę skórzaną i trampki w tym samym kolorze.
Po obiedzie ubrałam przygotowane rano ubrania i wraz z rodzicami i siostrą pojechałam do szkoły. Już przy wejściu na boisko zobaczyłam Allison, która widząc mnie zaczęła iść w moją stronę.
- Hej. Fajnie wyglądasz.- powiedziała obejmując mnie ramieniem.
- Ty również.- rzuciłam. Jej czerwono-biała sukienka była idealnie dobrana do jej figury, a rude włosy spięte w wysokiego kucyka nadawały jej charakteru.
- Dzięki. Mam farby do ciała. Co ty na to, żeby napisać na policzkach numery naszych chłopaków?- spytała, a ja przygryzłam wargę.- Zły pomysł?
- Nie, po prostu...- zaczęłam, ale ta pokiwała głową na znak, że rozumie.- Idziemy?- spytałam, na co ta złapała mnie za rękę i biegiem skierowałyśmy się na trybuny. Usiadłyśmy w ostatnim rzędzie, dzięki czemu miałyśmy najlepszy widok na boisko. Patrzyłam jak na plac wchodzą dwie drużyny. Jedna z naszej szkoły, a w drugą z przeciwnej. Uśmiechnęłam się mimowolnie widząc Liama wchodzącego na boisko i witającego się z drużyną. Gdy spojrzał w naszym kierunku, jego ręka poszybowała w powietrze w luźnym machnięciu. Ally odmachała mu, a ja jedynie podniosłam dłoń, na co ten się uśmiechnął. Serce stanęło mi ma sekundę, w której moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Willa. Najpierw wesołe oczy, a później przerodziły się w niepewności i nostalgię. Nie uśmiechnął się, ani nie pomachał. Jedynie patrzył. To było coś, co uświadomiło mnie w decyzji, którą podjęłam. Musiałam z nim zerwać. Nie mogłam go dłużej ranić i udawać, że odwzajemniam jego uczucia. Tego dnia wiele się wydarzyło. Ale wszystko zaczęło się od meczu i spojrzenia Willa.



Hej kochani
W końcu dodaje rozdział ♥️ dla tych, którzy nie widzieli mojego postu powiem, że mam pewne problemy zdrowotne na tle nerwowym, ale już jest lepiej więc nie martwcie się. Jeszcze wiele rozdziałów przed nami. W najbliższym czasie nie będzie systematycznych rozdziałów, ale myślę, że wraz z rozpoczęciem roku to ulegnie zmianie (coś na przerwach trzeba robić 😜)
Dziękuję jeszcze raz za wsparcie i miłe słowa♥️♥️♥️

Remember I still love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz