Kilka dnie później wraz ze Scottem, Malią i Lydią poszliśmy do dawnej bazy łowców, gdzie mieliśmy nadzieję spotkać ową łowczynię. Tak też się stało. Stała przy jakiejś półce i bawiła się pistoletem. Gdy usłyszała kroki szybko się do nas obróciła i wycelowała w nas bronią.
- No proszę.- powiedziała.- Czego chcecie?
- Porozmawiać.- rzucił Scott.
- Mówcie.
- Możesz opuścić broń? Źle się mówi będąc na celowniku.- stwierdziłam, na co ta zmierzyła mnie wzrokiem. Po chwili namysłu odłożyła pistolet na szafkę i spojrzała na nas wyczekująco.
- Ktoś grozi Nataszy oraz spowodował wypadek, w którym ucierpiał Stiles. Chcemy wiedzieć czy masz z tym coś wspólnego.- oznajmiła Lydia.
- Nie.- rzuciła krótko.
- Jasne, bo niby nie chcesz się zemścić.- zaśmiała się Malia.
- Oczywiście, że chce. Ale nie w taki sposób.
- To znaczy?- spytałam, na co ta zrobiła krok w naszą stronę.
- Nie groziła bym ciężarnej, a Stiles jest człowiekiem.
- Ale trzyma z nami.- powiedziała Lydia.- Więc jest przeciwko tobie.
- Zabijam wilkołaków, nie ludzi.
- Na przykład tych w lesie? Przeciętych w połowie?- spytałam, a na jej twarzy zobaczyłam niepokój.- Dlaczego?
- Myślice, że tylko ja chcę was zabić? Błąd. Myślicie, że ja zabiłam tamtych wilkołaków? Kolejny błąd.
- Jeśli nie ty, to kto?- spytał zdziwony Scott.
- Inni łowcy.- odpowiedziała obojętnie.
- Nie ma innych łowców.
- Skąd ta pewność? Skoro wy dalej żyjecie, to zawsze znajdą się osoby, które będą chciały was zabić.
- Czyli to nie ty za tym wszystkim stoisz?- spytałam próbując zrozumieć.
- Dokładnie.- rzuciła, po czym wróciła do bawienia się bronią.
- Przykro nam z powodu Gerarda.- wypaliłam chcąc sprawdzić jej zachowanie na dźwięk tego imienia.
- Słucham?- spytała zdziwona, na co ja spokojnie powtórzyłam.
- Przykro nam... Gerard nie zasłużył na śmierć.
- Nie wy go zabiliście.- powiedziała smutno.- Zabiła go własną córka, która też nie żyje. Nie mam na kim się mścić.
- Wiem, ale... chyba jeszcze tego nie powiedzieliśmy.- stwierdziłam, a Monroe lekko się do mnie uśmiechnęła.
- Dziękuję.- rzuciła widocznie zdziwona lub poruszona moimi słowami. Popatrzyłam na przyjaciół, po czym wyszliśmy z pomieszczenia.
- Co to było?- spytała Malia, gdy siedzieliśmy w samochodzie Scotta.
- Chciałam sprawdzić jej reakcje.- wyjaśniłam.- Z resztą Gerard był dla niej ważny i pewnie przeżyła jego śmierć.
- Co nas to obchodzi? Zabiła wielu z nas. Między innymi Bretta.
- Ale jest człowiekiem i czasem najmniejszy gest może na nią wpłynąć.
- To znaczy?- spytała Lydia.
- Może kiedyś stanie po naszej stronie. Tak jak Argent.
- Na to bym nie liczyła.- rzuciła Malia.
- Każdy może się zmienić. Na przykład Theo.- stwierdziłam, na co moi przyjaciele zamilkli, do czasu, aż zatrzymaliśmy się pod domem Lydii.
- Lepiej myślcie co teraz.- powiedział Scott.- Nie mamy żadnego zaczepienia.
- Trzeba czekać.- stwierdziłam, po czym Lydia pożegnała się z nami i wyszła z samochodu. Czekałam chwilę, aż Scott i Malia rzucili mi wymowne spojrzenie.- Lydia?!- zawołałam idąc za nią.
- Tak?- spytała smutno.
- Chciałam...to prawda? O ciąży i o Parishu?
- Tak, prawda.- powiedziała spuszczając głowę. Stałyśmy tak chwilkę, aż spojrzałyśmy sobie w oczy.- Przepraszam. To pewnie hormony...nie czuje nic do Stilesa. Był dla mnie miły, jak zawsze i...
- Pocałowałaś go.- dokończyłam, na co ta przytaknęła.
- Może chciałam się upewnić, że nic się niego nie czuje, a może zapomniałam się i oddałam emocją. Tak czy owak przepraszam cię i liczę, że mi wybaczysz fakt, że byłam beznadziejną przyjaciółką.
- To ja nią byłam, nie rozumiejąc twojej sytuacji.- stwierdziłam.- Wiem jak to jest czuć się sama w tej sytuacji... Brakuje mi ciebie.- dodałam, po czym objęłam przyjaciółkę.
- Może zostaniesz na noc? Opowiem ci o wszystkim i zamówię pizzę.- zaproponowała Lydia, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- Chyba dwie dla ciężarnych.- rzuciłam, na co i ona wybuchnęła śmiechem. Obróciłyśmy się w stronę samochodu, gdzie wciąż siedzieli Scott i Malia, którzy na bank nas podsłuchiwali. Uśmiechnęłam się do kierowcy, na co Scott zrobił to samo i odjechał, a my weszłyśmy do domu Lydii. Po zjedzeniu pizzy oraz dużej porcji słodyczy położyłyśmy się na dywanie w jej pokoju, który był tak miękki, że można by było na nim spać.
- Gadałaś z Parishem o ciąży?- spytałam zaczynając trudny temat.
- Tak... spóźniał mi się okres i miałam mdłości, więc kupiłam test. Widziałam, że to pewnie ciąża, bo i ty miałaś takie...objawy.- dodała widocznie z trudem.- Gdy test okazał się być pozytywny poszłam na komisariat do Jordana. Pokazałam mu test i wyjaśniłam co oznacza. Ten rzucił coś w stylu, że jest za wcześnie, że nie jest gotowy.
- Dupek.
- Zaproponował pozbycie się problemu.- powiedziała oczekując mojej reakcji.
- Chyba...chyba nie zrobisz aborcji, prawda?
- Nie wiem czy będę w stanie. Z drugiej strony nie dam rady bez Jordana, a ten raczej mi nie pomoże.
- Może potrzebuje czasu.
- Stiles go potrzebował?- spytała ze łzami w oczach.
- Stiles jest inny...- powiedziałam, po czym do oczu napłynęły mi łzy.- Gdy...gdy go zobaczyłam tam w szpitalu pomyślałam, że jeśli bym go straciła to poszła bym za nim.
- To znaczy?
- Jest całym moim światem.- rzuciłam wycierając łzę z policzka.- Mam was i mamę, ale...to dzięki niemu mam was. Bez jego pomocy i wsparcia nie dogadała bym się z rodzicami. Kocham go, ale to jest złe. Bo jeśli coś mi się stanie to ja sobie bez niego nie poradzę.- stwierdziłam, po czym zapanowała cisza. Widziałam, że Lydia przetrawia moje słowa, więc w milczeniu czekałam, aż ta coś powie.
- Byłam o was zazdrosna.- rzuciła.
- Co? Kiedy?
- Kilka lat temu. Zanim się zjawiłaś coś między mną i Stilesem się zadziało. Po...- zaczęła, ale szybko urwała, by spróbować jeszcze raz.- Pocałowałam go. Raz. Miał wtedy atak paniki.
- Nie wiedziałam.
- Później zaczęłam coś do niego czuć. Byłam pewna, że i on do mnie. Później zjawiłaś się ty i Malia... Wiedziałam, że długo z nią nie będzie, bo za bardzo się różnili.
- Ale wtedy zaczął chodzić ze mną.
- Właśnie. Ale ja dalej coś do niego czułam. Był Aiden i Jordan, ale...dopóki nie zaszłaś w ciążę wciąż miałam nadzieję, że coś między wami się zepsuje i będzie ze mną.
- To było dawno, Lydia...
- Wysłuchaj mnie, proszę.- rzuciła, więc wróciłam do słuchania jej słów.- Kilka dni temu poszłam do Stilesa. Powiedziałam mu o ciąży i o Parishu. Przytulił mnie i zapewnił, że mi pomoże. Miał na głowie ciebie oraz wasze dziecko, a wciąż myślał o mnie. Źle to wszystko zrozumiałam. Chciał być tylko miły...jak zawsze. A ja zepsułam wasz związek.
- Nie prawda. Miałaś doła.
- I byłam zazdrosną suką.- dodała smutno, ale ja szybko złapałam ją za rękę.
- Czasem tak bywa, że i ja nią jestem. Wybacz, że cię nie wysłuchałam wtedy u Stilesa. Byłam...zszokowana i nie myślałam o was.
- Nie, to ty wybacz mi. I Stilesowi. On naprawdę nic nie zrobił.
- Wiem.
- Wrócisz do niego?
- A mam wyjście?- spytałam, na co obie się zaśmiałyśmy.- Obiecuję, że ci pomożemy. Jesteśmy stadem, rodziną.
- Dziękuję Nat. Kocham cię..- rzuciła z szerokim uśmiechem, na co ja mocno ją przytuliłam.
- I ja ciebie Lyds.Heeej
Jest już późno, ale musiałam skończyć ten rozdział. Trochę o przyjaźni i dodałam trochę smaczku w sprawie reakcji Stilesa i Lydii przed Nat...pamiętacie ich pocałunek w 3 sezonie??? Napiszcie koniecznie.
Mam pomysł, ponieważ jest już ponad 1 tys. wyświetleń to chce zrobić małe Q&A o mnie i o moim życiu. Piszcie pytania, a jeśli będzie mało komentarzy to napiszę to co uznam za ciekawe ♥️🤫😜
Dobranoc
![](https://img.wattpad.com/cover/225423455-288-k770679.jpg)
CZYTASZ
Remember I still love You | Stiles
Historia Corta𝐾𝑜𝑛𝑡𝑦𝑛𝑢𝑎𝑐𝑗𝑎 ,,𝑅𝑒𝑚𝑒𝑚𝑏𝑒𝑟 𝐼 𝑙𝑜𝑣𝑒 𝑦𝑜𝑢" 𝑆𝑡𝑖𝑙𝑒𝑠 𝑖 𝑁𝑎𝑡𝑎𝑠𝑧𝑎 𝑠𝑝𝑜𝑑𝑧𝑖𝑒𝑤𝑎𝑗𝑎̀ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑐𝑘𝑎. 𝐼𝑐ℎ 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑛𝑖𝑒𝑚𝑎𝑙𝑧̇𝑒 𝑠𝑝𝑒𝑙𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑚𝑎𝑟𝑧𝑒, 𝑎𝑧̇ 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎...