Rozdział 45

538 48 9
                                    

O godzinie 17:15 do drzwi zadzwonili nasi rodzice. Dobrze, że zdążyłam zrobić sos do kolacji tym razem nie odrywając od niego uwagi. Stiles Bardzo długo śmiał się z tego, co się stało i ciężko się dziwić. Gdyby nie spalony sos to też bym się śmiała. Theo postanowił wpaść do Scotta na kolacje, więc mogliśmy cały wieczór spędzić z rodzicami.
- Miło was widzieć.- powiedziała moja mama obejmując mnie w przedpokoju.
- Gdzie moja wnuczka?- spytał mój teść, który również mnie objął.
- W swoim pokoju. Już idę ją wołać.- rzuciłam odwracając się w stronę schodów. W tym czasie Stiles zagadał rodziców i wraz z nimi udał się do kuchni.
- Heather? Skarbie, dziadkowie przyszli.- mówiłam, po czym otworzyłam drzwi do jej pokoju. W środku zobaczyłam, jak ta rysuje przy swoim biurku.- Heather, chodź. Dziadek się za tobą stęsknił.
- Tylko dokończę.- powiedziała zajęta rysowaniem.
- A co rysujesz?- spytałam podchodząc do niej. Na kartce widniała wielka jaszczurka.
- Ładnie?
- Pięknie, ale dlaczego właśnie jaszczurka?
- Sama nie wiem.- stwierdziła.- Jakoś tak.
- Dobrze. To kończy i zaraz do nas schodź.
- Okej.- rzuciła znów pochłaniając się rysowaniem. Zeszłam na dół myśląc nad jej pracą. Wiem, że mam mądrą córkę, ale skąd wie jak wyglądają jaszczurki? W naszym mieście nie ma ich za dużo, a i do zoo nigdy jej nie zabraliśmy. W końcu powtórzyłam sobie słowa Stilesa, że źle to wszystko interpretuję. Może faktycznie to tylko domysły, a nie jakieś jej specjalne umiejętności. W kuchni przy stole siedział już teść, mama i mój mąż, który otwierał otrzymane od rodziców wino.
- I co?- spytał widząc mnie w progu drzwi.
- Zaraz zejdzie. Zafascynowała się rysowaniem.- wyjaśniłam siadając obok nich.
- To świetnie. Dziecko powinno mieć hobby.- stwierdziła moja mama.- Ty kiedyś uczyłaś się grać na gitarze.
- Ale to była totalna masakra.- dodałam.
- Nie mówiłaś, że umiesz grać.- rzucił Stiles nalewając mi wina.
- Bo nie umiem. Nie wspomniałam, bo to trwało kilka tygodni i nic nie wniosło. Nie miałam do tego cierpliwości.- stwierdziłam, gdy do pokoju weszła Heather.
- Cześć kochanie!- zawołała moja mama obejmując wnuczkę. Następnie Heather przytuliła się do dziadka, u którego usiadła na kolanach.
- Mamy coś dla ciebie.- rzucił Stylinski podając jej zapakowany prezent.
- Mogę otworzyć?- spytała dziewczynka, a ja z uśmiechem przytaknęłam. Szybko rozerwała różowy papier wcześniej rozwiązując wstążkę. Po chwili spod sterty opakowań wyłoniła się piękna sukienka oraz mnóstwo słodyczy.- Dziękuję.- odpowiedziała przyglądając się odzieży. Sukienka była koloru błękitnego ze złotymi paskami oraz kokardą tego samego koloru z tyłu. Zjedliśmy przygotowane przeze mnie danie wciąż pogrążając się w intensywnej rozmowie.
- Jak w pracy? Słyszałam, że macie nową sprawę.- powiedziałam w stronę teścia.
- W sumie to już nie. Sprawca wypadku nie żyje, więc sprawa jest zamknięta.- wyjaśnił.
- Nie będziemy mówić o takich rzeczach przy stole.- upomniała go moja mama.- Lepiej mówcie kiedy pojawi się nowy maluszek.- rzuciła, na co ja mało nie zakrztusiłam się winem.
- To znaczy?- spytam zdziwiona.
- Planujecie drugie dziecko prawda?
- Mamo...
- Heather na pewno chciałby mieć siostrzyczkę, albo braciszka.
- Będę mieć rodzeństwo?- spytała dziewczynka, na co ja rzuciłam Stilesowi jednoznaczne spojrzenie. Widziałam, że ten walczył by się nie zaśmiać.
- Nie kochanie. Na razie nie.- wyjaśniłam jej spokojnym głosem.
- A ile chcecie czekać? Przecież Heather ma już 6 lat, a nie powinno być między dziećmi dużej różnicy wieku.- upierała się moja mama.
- To ich sprawa.- wtrącił się szeryf, za co byłam mu wdzięczna. Kochałam moją mamę, ale często wpychała nos w nasze sprawy. Chwilami robiło się to nieznośne.
- Mogę iść do pokoju?- spytała moja córka.
- Jasne.- odpowiedział jej Stiles. Rozmowa spadła na tematy mojej pracy i tego, co się ostatnio stało. Jeden z grupy nastolatków chciał się popisać i wpadł na główkę do wody. Niestety woda była za płytka, a chłopak spędzi resztę życia na wózku. Osobiście musiałam mu o tym powiedzieć. Jego mina sprawiła mi wielki ból, ale taką mam pracę. Po ponad godzinie rodzice pożegnali się z nami i wrócili do domu.
- Myślałam, że ją rozszarpie.- rzuciłam stojąc przed lustrem. Właśnie zmywałam makijaż, gdy Stiles brał prysznic.
- Kogo?
- Mamę. Jak zawsze musi się wtrącać.
- Ma trochę racji. Jako dziecko zawsze chciałem mieć rodzeństwo, ale z wiadomych powód byłem jedynakiem.
- Ja też, ale to nasza decyzja i mamie nic do tego.- mówiłam wściekła. Heather od dłuższego czasu niż spała, więc mogliśmy śmiało rozmawiać na takie tematy w łazience.- I to jeszcze rzucić coś takiego przy dziecku.
- Nie chciała źle.- tłumaczył mi chłopak, który teraz był owinięty ręcznikiem.
- Wiem...
- Działa na ciebie pełnia?- spytał niespodziewanie.- Wiem, że czasem na ciebie działa.
- Dzisiaj nie, przecież normalnie się zachowuje.
- Na prawdę? Jesteś spięta i wściekła.
- To przez mamę, a nie księżyc.- rzuciłam, na co ten się zaśmiał i objął mnie od tyłu.
- Co cię tak martwi? Sprawa z Heather i jej snami, czy to, że nie możesz zajść w ciążę?- spytał. Fakt i jedno i drugie było wymowne. To nie tak, że nie chcieliśmy mieć drugiego dziecka. Bardzo chcieliśmy. Niestety gdy za pierwszym razem nie planowaliśmy to się udało, a teraz od wielu miesięcy nie wychodziło nam.
- Dlaczego nam nie wychodzi?- odezwałam się smutno.
- Może za bardzo się spinasz?- spytał, albo raczej stwierdził całując mnie w szyję. Czułam na biodrach jego dłonie, które po raz kolejny chciały mnie podniecić.
- Heather śpi.
- To niech śpi.
- Nie, Stiles.- przerwałam odwracając się do niego przodem.- Nie chce tak.
- Tak, czyli jak?
- W łazience, gdy nasze dziecko śpi za ścianą.
- Może jutro przenocuje u Lydii?
- Lepiej pogódźmy się z tym, że nie będziemy mieć drogiego dziecka.
- Co ty mówisz? Staramy się dopiero od pół roku. Niektórzy latami starają się o dziecko.- powiedział gładząc mój policzek.- Daj nam próbować, aż w końcu wyjdzie.
- Nie chcę robić testów i znów przekonywać się, że się nie udało. Lepiej dajmy sobie spokój.
- Co ty mówisz? Przecież chcesz mieć dziecko.
- Mamy już dziecko.
- Nie chcesz mieć drugiego? Powiedz, bo już nie rozumiem.- mówił, a ja czułam, że jesteśmy o włos od kłótni.
- Chce, ale...
- Ale co?!
- Ale to ja robię te durne testy ciążowe i to ja przekonuje się, że nie wyszło!- wykrzyczałam.- To ja jeżdżę po ginekologach i robię z siebie idiotkę gdy mówią, że jestem zdrowa, mogę mieć dziecko, ale nie jestem w ciąży!
- Badałaś się?- spytał zdziwiony.
- Wielokrotnie. U wielu lekarzy.
- Czemu nie mówiłaś? Czemu nic mi nie mówisz?
- Napaliłeś się na drugie dziecko, a nawet nie wiemy, czy wszystko z nami w porządku.
- Jesteśmy zdrowi.
- To czemu nie wychodzi?!
- Bo jesteś rozproszona! Myślisz, że nie widzę, że podczas zbliżeń myślisz i czymś innym?!
- Nie prawda.
- Prawda. Dlatego nam nie wychodzi. O czym tak myślisz? O Theo? O tym, że z nim mogłabyś być szczęśliwsza?
- Jesteś kretynem.- rzuciłam wściekłym, choć cichym tonem.- Chcesz wiedzieć o czym myślę? O presji z twojej strony. Ze strony mamy i twojego ojca.
- Presji? O czym ty gadasz?
- Naciskasz na to dziecko. Ciągle o tym gadasz. Mam dość.
- To takie dziwne? To cię tak rozprasza?- spytał, ale ja nie odpowiedziałam. Wyszłam z łazienki, po czym skierowałam się do sypialni i zaczęłam zabierać swoją poduszkę i koc.- Co ty robisz?- odezwał się Stiles, który wszedł za mną do pomieszczenia.
- Idę spać do Heather.- oznajmiłam bez emocji. Ominęłam go i położyłam się w pokoju córki. Ledwo się ułożyłam, gdy z oczu zaczęły spływać mi łzy. To był dla mnie ciężki temat, a on tego nie rozumiał. Nic w ogóle nie rozumiał.


Dobranoc misie 🐻♥️

Remember I still love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz