Rozdział 16

763 52 6
                                    

Czekaliśmy parę minut w ciszy oczekując policjantów i szeryfa, po którego zadzwoniła moja mama. Gdy w końcu przyjechali odetchnęła z ulgą, bo bardzo ufała Stylinskiemu. A ja? Nie czułam nic oprócz strachu i załamania, które się z tym wiązało. Siedziałam na łóżku patrząc w okno, za którym policjanci zajmowali się zwłokami, poczas gdy Theo i moja mama rozmawiali z szeryfem. Słyszałam wszystko jakby za mgłą, aż ktoś złapał mnie za rękę. To był Stylinski, który klęczał przede mną ze współczującą miną.
- To prawdziwe zwłoki, prawda?- spytałam cicho, a ten przytaknął.- Dlaczego? Najpierw Stiles, a teraz to...- mówiłam zalewając się łzami. Mężczyzna objął mnie ramieniem oraz podał mi chusteczkę, którą wytarłam mokre policzki.- Nie mam siły.
- Masz. Musisz tylko to przetrwać. Stilesa wypisują za kilka dni. Razem będzie wam łatwiej.
- Boję się tato.- wyszeptałam szczerze, a ten uśmiechnął się pocieszająco.
- Nic ci nie grozi. Zajmiemy się twoją ochroną.
- Szeryfie?- odezwał się jego człowiek.- Jest pan potrzebny na zewnątrz.
- Już idę.- powiedział mój teść, po czym wstał i przepraszając wyszedł z domu. Spojrzałam błagalnie na Theo, który również był przerażony.
- Dzwoniłem do Scotta.- oznajmił.- Powinien wiedzieć. Może coś wymyśli.
- Mam taką nadzieję.- wyszeptałam wracając wzrokiem na widok za oknem.

Po pewnym czasie policjanci zabrali ciało, a w moim domu zjawili się Scott i Derek. Gdy nas zobaczyli szybko zrozumieli, że sprawa jest poważna.
- Co się stało? Jesteście bladzi.- stwierdził Scott.
- Tak, nie zawsze pod oknem znajdujemy trupa w kałuży krwi.- wypalił Theo, a ja nie wytrzymałam i wybiegłam do łazienki, w której wydaliłam ostatni posiłek. Wciąż miałam przed oczami wyraz twarzy martwego nastolatka. Mógł być torturowany jak Cora, albo zabity przez ludzi, którzy nawet go nie znali. Po prostu wyłonili go wśród tłumu i zabili. Siedziałam tam chwilę próbując pozbierać myśli oraz wziąć się w garść. W końcu wróciłam do pokoju, gdzie wciąż stali moi przyjaciele.
- Wszystko gra?- spytał mnie Derek.
- A jak myślisz do cholery?- spytał Theo. Wtedy uświadomiłam sobie, że to chyba pierwsze większe spotkanie tych oto dwóch upartych chłopaków, a to nie mogło się dobrze skończyć.Trafiła kosa na kamień.- Jest w siódmym miesiącu ciąży, znajduje martwe ciało pod oknem i jeszcze pytasz się jak się czuje?
- Theo...- zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć.
- Coś jeszcze masz do powiedzenia?- spytał niewzruszony Hale.
- Kim ty w ogóle jesteś? Jakimś cholernym filozofem? Specem od wilkołaków?
- Nie, jestem wilkołakiem. I to od urodzenia. Nie musiałem nikogo zabijać by stać się kimś nadprzyrodzonym.- rzucił stając na odcisk chłopaka.
- Stary...- zaczął wkurzony Reaken robiąc krok do przodu, ale ja i Scott szybko wkroczyliśmy do akcji.
- Możecie się uspokoić?- spytał alfa.- Mamy chyba ważniejsze sprawy na głowie.
- No właśnie.- wtrąciłam się.- Trzeba wypytać Core o łowców.
- Jest osłabiona.- wyjaśnił mi Derek.
- Wiem, ale musimy ich namierzyć i jakoś przekonać, żeby zrezygnowali. Inaczej nas wykończą.- stwierdziłam patrząc w oczy Scotta.
- Dlaczego to robią? Przecież Stiles jest człowiekiem, a ty chimerą.- wyjaśnił alfa.
- Nie wiem. Ale coś mi mówi, że to ma związek ze Stilesem, Hale'ami i bankiem.
- Erica.- wypalił Derek.
- Co?- spytaliśmy wszyscy.
- Erica. Była moją betą i dziewczyną Boyda, który po jej śmierci związał się z Corą.
- A Stiles?- spytałam, ale ten wzruszył ramionami.
- Raz próbował ją uratować...- wyjaśnił mi Scott.- Gerard zamknął w swojej piwnicy ją i Boyda. Stiles został pobity i wrócił do domu.
- Ale przeżyła.- rzuciłam.- To nie jest powód by psuć nam życie.
- Bardziej mnie zastanawia kto to robi, a nie dlaczego.- wtrącił się Hale.
- Ktoś, kto mści się za Erice.- stwierdził Theo, a Derek posłał mi zażenowane spojrzenie.- Co?
- Nic, tylko że ona nie miała rodziny. Ani przyjaciół. Miała tylko nas.- wyjaśnił Scott.
- Mówiłeś, że nie wiesz czy miała rodzinę.- powiedziałam do Hale'a.
- Sprawdziłem to. Nikogo nie miała.
- Więc kto to robi?- spytałam, ale moi towarzysze jedynie spuścili głowy. Zdenerwowana wyszłam z pokoju, aby ostatecznie znaleźć się na zewnątrz. Patrzyłam jak policjanci zbierają odciski, a Parish to kontroluje. Stałam tam wdychając świeże powietrze, którego wcześniej mi brakowało. Gładziłam swój brzuch licząc, że jakoś to przetrwam, że wszystko się ułoży.
Przez kolejne dni było bardzo ciężko. Miałam wręcz obsesję i ciągle czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Smsy ucichły, ale wiedzieliśmy, że to tylko kwestia czasu, gdy znów coś się stanie. Nocowałam raz u Lydii, raz u Malii i Scotta. Mimo zapewnień, że jestem bezpieczna w domu, nie czułam się tak. Wciąż miałam przed oczami przerażoną twarz chłopaka zza okna. Stilesa też nie odwiedzałam, bo jego ojciec twierdził, że mogą mnie śledzić i tak dojść do chłopaka. Co mogłam zrobić? Siedziałam z przyjaciółmi i modliłam się by to wszystko się już skończyło. Siedziałam u Scotta oglądając z jego dziewczyną jakąś głupią komedię, które właśnie leciała w telewizorze. Nagle do domu wszedł McCall, który szybko się przywitał.
- Hej, to ja!- zawołał zamykając drzwi wejściowe. Ani drgnęłam wiedząc, że to mój przyjaciel. Często wychodził po jedzenie lub sprawdzić z poszukiwaniami na komisariacie.
- Masz jedzenie?- spytał Malia, na co lekko się uśmiechnęłam.
- Nie, ale mam coś lepszego.- rzucił wchodząc do salonu.
- Co może być lepszego od jedzenia?- spytała głupio dziewczyna, ale wtedy usłyszałam kolejne kroki, które tym razem nie należały do Scotta. Obróciłam się i w drzwiach zobaczyłam uśmiechniętego Stilesa.
- Boże...- wyszeptałam, gdy ten podszedł do mnie. Wstałam i mocno go przytuliłam. Ten również mnie objął, a w jego ramionach czułam się bezpieczna. W końcu byłam przy nim. Chłopak zaczął mnie całować w głowę, ale ja nie chciałam się ruszyć. Mogłam tkwić w jego ramionach w nieskończoność.- Nic ci nie jest?- spytałam dotykając jego włosów.
- Co prawda lekarze chcieli mnie jeszcze zatrzymać, ale nic mi już nie jest.- powiedział.- A ty? Jak się trzymasz?- spytał odsuwając się ode mnie. Chciałam powiedzieć, że dobrze, że wszystko gra, ale gdy spojrzałam w jego brązowe oczy wiedziałam, że i tak mi nie uwierzy.
- Źle.- odpowiedziałam łamiącym się głosem. Stiles znów mnie objął, bo co innego mógł zrobić. Tego, co się wydarzyło już się nie zmieni. Mógł jedynie dawać mi nadzieję, że jutro będzie lepiej. Nadzieję.

Heeeejcia
Jak obiecałam wracam do codziennych rozdziałów ♥️ napiszcie koniecznie co myślicie o połączeniu Theo i Dereka oraz o powrocie Stilesa???

Remember I still love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz