Uroczystość przeniosła się do wynajętego lokalu, gdzie zjedliśmy obiad i rozpoczęły się tańce. Nasz pierwszy taniec był niezwykły, choć ja myślałam o tym, że ktoś nas obserwuje. Przy wolnym tańcu postanowiłam powiedzieć Stilesowi. Muzyka grała, a my ruszaliśmy się w jej rytm wtuleni w siebie.
- Stiles?- spytałam nie odrywając się od niego.
- Tak?
- Muszę ci coś powiedzieć, bo...
- Odbijany.- przerwał mi teść, który stał z moją mamą obok nas. Stiles uśmiechnął się i zaprosił moją rodzicielkę do tańca. Szeryf z kolei zrobił tak samo ze mną. Tańczyłam z nim, choć wiedziałam, że to zły moment na radość. Ktoś umrze, czułam to, a mimo wszystko tańczyłam na weselu. Po krótkim tańcu wróciłam do stołu, gdzie wypiłam szklankę wody.
- Wszystko gra?- spytała mnie Lydia, która siedziała obok mnie.
- Też masz przeczucie, że coś się stanie?- rzuciłam, a ta lekko przytaknęła. To umocniło mnie w przekonaniu, że muszę komuś powiedzieć. Popatrzyłam na Stilesa, który pił wraz z ojcem. Potem na Theo, który żartował z Hayden i Liamem. Nie mogłam zepsuć im humoru. Wtedy podszedł do mnie Scott prosząc mnie o taniec. Szybko się zgodziłam. To była idealna chwila na zwierzenia.- Scott ktoś umrze.- wypaliłam bardzo cicho, by nikt inny mnie nie usłyszał. Scott dzięki swoim wyostrzonym zmysłom spokojnie mógł mnie słyszeć.
- O czym ty mówisz?- spytał zdziwony, albo przerażony tą wizją.
- Widziałam to. Coś się stanie. Lydia też to czuję.
- Co się stanie? Kto umrze?
- Nie wiem, ale coś bardzo złego się wydarzy w ten wieczór.- wyznałam, a ten westchnął ciężko wciąż tańcząc.
- Powinniśmy powiedzieć Stilesowi.
- Zdenerwuje się...nie możemy.
- To chociaż reszcie. Theo, Liamowi, Malii.
- Nie chce im psuć tego wieczoru.
- Skoro i tak coś się stanie to lepiej, żeby się przygotowali.- stwierdził, a ja poczułam duszące mnie powietrze. Zaczęłam łapczywie łapać oddech.- Nat?
- Nie mogę...duszno...- mówiłam, na co Scott wziął mnie pod ramię i wyprowadził na zewnątrz. Na szczęście nikt tego nie zauważył, więc obyło się bez paniki. Przed budynkiem zaczęłam spokojniej oddychać. Złapałam się odruchowo za brzuch.
- Lepiej? Mam iść po kogoś?- pytał zdenerwowany alfa.
- Nie, już jest dobrze.- wyszeptałam uśmiechając się delikatnie.- Nie mów nikomu. Proszę.
- To głupie. Wiesz o tym.
- Proszę.- nalegałam, więc ten westchnął i usiadł na schodku. Zrobiłam to samo.- Może i robię źle, ale widząc ich bawiących się i szczęśliwych, po wielu tygodniach w końcu szczęśliwych, to nie chce tego psuć.
- Będę miał oko na budynek.
- Dzięki.- rzuciłam szczerze łapiąc go za rękę. Scott lekko się uśmiechnął, a ja wróciłam do środka. Od razu skierowałam się do toalety, gdzie przemyłam twarz. Spojrzałam w lustro, które ukazało mi mnie. Wściekła zacisnęłam zęby i zaczęłam krzyczeć przez nie. Byłam zrozpaczona mając na karku kolejne niebezpieczeństwo. Po kilku minutach wytarłam mokre oczy oraz policzki i postanowiłam wrócić na salę. Ledwo wyszłam przez próg toalety, gdy do mojej głowy ktoś przystawił pistolet. Wzięłam głęboki wdech. Czułam, że jeden ruch i moje życie się skończy.
- Pójdziemy do gości i przyjaciół.- odezwał się głos osoby trzymającej broń. Był on kobiety, a wręcz nastolatki w naszym wieku.- Powiesz im, że jeśli ktoś się ruszy z budynku lub będzie kombinować, dostanie kulkę w głowę. Jeśli ty zaczniesz kombinować, ty dostaniesz kulkę. Rozumiesz?
- Tak.- powiedziałam przerażona.
- Idź.- rzuciła, więc zrobiłam kilka kroków do przodu, aż znalazłam się w sali weselnej. Gdy pojawiłam się za progiem od razu wszystkie oczy skierowały się na mnie.
- Nat? Natasza!- krzyknął mój chłopak widząc broń przy mojej głowie.
- Nie podchodźcie!- krzyknęłam jak najgłośniej mogłam.- Inaczej was zastrzeli!- dodałam łamiącym się głosem.
- Co tu się dzieję do cholery?- spytał szeryf, który zrobił krok z tłumu.
- Cofnij się!- krzyknęłam widząc, jak ten podchodzi, a pistolet jest skierowany w jego stronę.- Proszę.
- Odstaw broń.- zaczął dialog z napastniczką, ale ta milczała.- Ona nic ci nie zrobiła.
- Tak myślisz?- spytała przykładając broń znów do mojej głowy, na co ja się napięłam.
- Nikt cię nie skrzywdzi. Zostaw ją.- mówił, ale ta uniosła broń do góry i pociągnęła za spust, na co ja krzyknęłam. Tak samo zrobiła moja mama i przyjaciele.
- Jeszcze słowo, a odstrzele jej łeb.- powiedziała napastniczka wyraźnie zdenerwowana i jeszcze bardziej niebezpieczna.
- Pokaż twarz.- odezwał się Scott, a dziewczyna cicho się zaśmiała z pogardą.- Musimy wiedzieć z czyich rąk umrzemy.- dodał. Wtedy napastniczka zdjęła kaptur, który do tej pory tkwił na jej głowie. Wśród przyjaciół nastała cisza oznaczająca, że ją znają.
- Hazel?- spytał Scott, a na przód wyszedł Theo.
- Hazel, to ty?- spytał chłopak, a ja zgłupiałam.
- Zamknij się, bo serio jej coś zrobię.- mówiła wkurzony głosem.
- Proszę, puść ją. Proszę cię.- nalegał Scott, a dziewczyna wycelowała w niego broń, po czym wyszeptała mi do ucha.
- Idź, ale budynek jest otoczony. Ktoś dziś umrze Nataszo.- na te słowa przeszły mnie ciarki, ale zrobiłam niepewny krok w przód, a gdy ta skupiła się na moich przyjaciołach, pobiegłam prosto w ramiona mojego męża. Gdy znów się obróciłam jej już nie było. Dziewczyna zniknęła. Obok nas szybko pojawili się przyjaciele.
- Kim ona do cholery jest?- spytała Lydia widocznie zdenerwowana i przerażona tą sytuacją.
- Poznaliśmy ją na kawalerskim.- wyjaśnił Stiles.- Była kelnerką w klubie.
- Ale co ona to robi? Skąd wiedziała, gdzie będziemy?- pytała Malia, po czym odezwał się Theo.
- To moja wina.
- O czym ty mówisz?- spytałam widząc jego załamaną minę.
- Byliśmy razem, gdy chłopaki poszli i... zaczęła mnie pytać.
- O wesele?- spytał Derek, który również był na uroczystości.
- Tak. Nie wiedziałem, że jest łowcą...
- Co jej powiedziałeś?
- Że Nat odbiera szeryf i zawozi ją i jej mamę do kościoła.
- Coś ty zrobił.- powiedział załamany Stiles.- Pewnie was śledzili.
- Straciłem czujność. Przepraszam.
- To nie jest teraz najważniejsze. Musimy stąd iść.- odezwała się Malia.
- Otoczyli budynek.- powiedziałam wciąż wtulona w Stilesa.- Powinnam była wam to powiedzieć. To moja wina. Przeze mnie ktoś umrze.- mówiłam zalewając się łzami.
- Co? Co ty mówisz?- spytał mnie Stiles.
- Miałam wizję. Wiedziałam, że coś się stanie, ale zaraziłam to. Przepraszam.- dodałam wciąż płacząc, a mój mąż tulił mnie całując moją głowę.
- Wszyscy zawaliliśmy. Ja wypaliłem z tym ślubem.- powiedział młody Stylinski.- Teraz zapomnijmy, że zawaliliśmy i skupmy się na tym, jak stąd wyjść.Hejka misie♥️♥️
To pierwszy rozdział pisany na moim nowym telefonie xd
Piszcie czy podoba wam się dzisiejszy rozdział, bo jak mówiłam wcześniej każdy dialog miał znacznie
A i sama Hazel ma powód do zemsty
Jakie macie teorie? Bardzo lubię je czytać więc śmiało piszcie 🥰😘
CZYTASZ
Remember I still love You | Stiles
Short Story𝐾𝑜𝑛𝑡𝑦𝑛𝑢𝑎𝑐𝑗𝑎 ,,𝑅𝑒𝑚𝑒𝑚𝑏𝑒𝑟 𝐼 𝑙𝑜𝑣𝑒 𝑦𝑜𝑢" 𝑆𝑡𝑖𝑙𝑒𝑠 𝑖 𝑁𝑎𝑡𝑎𝑠𝑧𝑎 𝑠𝑝𝑜𝑑𝑧𝑖𝑒𝑤𝑎𝑗𝑎̀ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑐𝑘𝑎. 𝐼𝑐ℎ 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑛𝑖𝑒𝑚𝑎𝑙𝑧̇𝑒 𝑠𝑝𝑒𝑙𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑚𝑎𝑟𝑧𝑒, 𝑎𝑧̇ 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎...