Rozdział 29

711 48 5
                                    

*Stiles
Leżałem na jakiejś zimnej podłodze powoli odzyskując przytomność. Już chciałem wstać, gdy zdałem sobie sprawę, że jestem wciąż przywiązany do krzesła. Najwidoczniej tracąc przytomność upadłem razem z nim. Otworzyłem oczy i okazało się, że nie mam już worka ja głowie. Przede mną widniały czyjeś buty, a gdy podniosłem głowę zobaczyłem brunetkę, która mnie porwała.
- Jest durniem.- rzuciła szeptem.
- Że z tobą poszedłem?- spytałem z nutką sarkazmu.
- Że wpakujesz ich wszystkich w pułapkę. Myślisz, że nie wiem o twoim lokalizator że w komórce?- spytała, a ja zamarłem. Zacząłem dotykać tylnej kieszeni. Zwinęła mi telefon.- To przed kliniką to nic w porównaniu do sił Andrew.
- To twój chłopak?- spytałem, a ta wyglądała jakbym ją walnął w twarz.- Wróć mam inne pytanie. Albo raczej wiele innych pytań niż to, dotyczące twojego chorego związku z uczniem Argenta.
- Ciszej.- upomniała mnie.- Jeśli nas usłyszą to ciebie zabiją, a mnie zaraz po tobie.
- Dobrze, więc słucham. Czemu jesteś z nimi, dlaczego my i po co do cholery słuchasz się tego Andrew?- rzuciłem, na co ta kucnęła obok mnie.
- Jestem z nimi, bo to moja jedyna rodzina. Siostra nie żyje przez was.
- Przez ludzi takich, jak wy.- stwierdziłem.
- Chyba raczej przez istoty nadprzyrodzone...
- Nie. Przez osoby, które tak jak wy chciały nas zabić. Ale zabili tylko stado Hale'a. Nie rozumiesz? To nie my ją do zabiliśmy. Chcieliśmy ją mieć przy nas. Nie wiem czemu Derek ją przemienił, ale była szczęśliwa. Wreszcie nikt nią nie poniewierał. Przykro mi, że tak umarła. Nie zasłużyła na to. Ale pochowaliśmy ją i Boyda, bo nie mogliśmy zostawić ich w tym cholernym banku i lofcie.
- Czyli, że była dla was kimś ważnym? Ważniejszym niż dla mnie?- pytała.
- Tego nie powiedziałem. Chociaż dla Dereka była ważna. Tak samo jak Boyd i Isaac. Więź między alfą, a jego betami jest tak silna, że są porównywani do matki i jej dzieci.
- A przeze mnie Scott stracił swoje dziecko.- powiedziała widocznie z wyrzutami sumienia.
- Wypuść mnie, to nie dojdzie do katastrofy.
- Żeby mnie powiesili?
- Nie dowiedzą się. Ucieknij ze mną. Scott na pewno...
- Mnie zabije.
- Nie jest taki. Słyszałaś dlaczego jest prawdziwym alfą?
- A kim jest alfa bez swojego bety?- spytała poważnym tonem.- Już nie jest alfą. A to oznacza, że może mnie spokojnie zabić.- dodała wstając i idąc w stronę drzwi.
- Boisz się go.- rzuciłem.- Dlatego tu jesteś. Boisz się Andrew i jego ludzi.
- Tylko dureń by się ich nie obawiał.- stwierdziła wychodząc.

*Scott
W szybkim czasie dojechałem na komisariat. Nie czekając wszedłem do pokoju szeryfa, który widząc mnie przerwał to, co robił.
- Scott? Co ty tu robisz? Znaleźliście go?- pytał z nadzieją w głosie.
- Nie, ale wiemy jak go namierzyć.- stwierdziłem zamykając drzwi.- Nat powiedziała, że ma pobrany lokalizator. Pewnie przez sytuację na weselu i tak dalej postanowił się zabezpieczyć.
- Albo od kiedy był w nim nogitsune.- zastanowił się Stylinski.
- Nie ważne. Ważne jest to, że póki ma włączony telefon można go namierzyć posługując się danymi telefonu.
- A jeśli jego telefon się rozładuje?
- Przestanie być lokalizowany.
- Parish!- krzyknął wołając swojego zastępcę. Ten szybko się pojawił, a widząc mnie zrozumiał o co chodzi.
- Macie ich?
- Namierz mi telefon Stilesa. Podam ci jego dane.
- Ale co...jak? Przecież już próbowaliśmy.- mówił zdziwiony.
- Ma lokalizator w komórce.- odpowiedział szeryf, a ten uśmiechnął się pod nosem i wraz z szefem spisali dane potrzebne do namierzenia.

*Natasza
Spałam próbując nie myśleć o Stilesie, gdy dostałam smsa. Pierwsze, o czym pomyślałam było, że Scott namierzył mojego męża, albo że go mają i wracają do Beacon Hills. Jednak rzeczywistość była całkowicie inna. Na ekranie przeczytałam wiadomość wysłaną z telefonu Stilesa.

,,Jeśli tu przyjedziecie, zginiecie.
Nie róbcie nic głupiego, bo i jego zabiją. Poczekajcie. ~ H"

- H jak Hazel.- wyszeptałam zdziwiona i jednocześnie przerażona. Jest po naszej stronie, czy przeciwnie zabiła go i chce nas tam sprowadzić...pierwsza myśl: dzwonie po Scotta. Wybrałam jego numer.- Scott musisz przyjechać.
- Co się stało?- spytał przerażony moim tonem.
- Dostałam smsa od H.
- H?
- Chyba od siostry Erici...pisze, że mamy do niego nie przyjeżdżać, bo nas zabiją. Że mamy poczekać.
- Poczekać? Daj mi chwilę, zaraz u ciebie będę.- powiedział rozłączając się. Nie minął kwadrans, gdy do sali wszedł McCall.
- Namierzyliście już go?- spytałam, gdy ten usiadł obok mnie na krześle.
- Nie, ale to kwestia godzin. Pokaż mi smsa.- rzucił, więc ja podałam mu telefon z wyświetloną wiadomością.- To może być pułapka.
- Dlaczego piszę z jego telefonu? Czy on...
- Nie, na pewno nic mu nie zrobili. Inaczej już by się tym chwalili.
- A jeśli chcą, żebyśmy odkryli jego ciało tak samo jak wy odkryliście Erice?- spytałam czując jak moja pewność siebie się kruszy.
- Spokojnie. Nie zrobią nic głupiego.
- A ta wiadomość?
- Może oznaczać dwie rzeczy. Chcą, żebyśmy zgłupieli i popełnili błąd wpadając w ich ręce.
- Albo?
- Albo Hazel jest po naszej stronie.
- Ale dlaczego by miała być? To ona go porwała i ona przyłożyła mi pistolet do głowy na weselu. Jest z nimi.
- Theo też był przeciwko nam.- stwierdził podnosząc brwi.
- Theo...między nimi coś się wydarzyło?
- Nie wiem, bo wyprowadzałem pijanego kawalera z rowu.- rzucił półżartem.
- Może ona to robi ze względu na niego? Theo na bank się w niej zakochał. Wiem to.
- Myślisz, że jest z nami?
- Nie chce myśleć inaczej. Że zabiła Stilesa, albo czai się na nas. Dała wam mnie zabrać, choć jednym strzałem mogła nas zabić.- wyjaśniłam.- Dajmy jej czas.
- Nie mamy czasu, Nat. Nie wiemy nic o ich szefie, a on wie wszystko o nas. Zapewne wie, że przyjdziemy po Stilesa. Możemy go zabrać tylko robiąc to z zaskoczenia.
- Proszę, nie dajmy się zwariować. Jeśli jest z nami to nie pozwoli go skrzywdzić.
- A jeśli nie jest z nami, a jedynie gra po stronie wroga?- spytał, na co ja spuściłam głowę.- Na razie jeszcze go nie namierzyliśmy. Jeśli to zrobimy, pójdziemy po niego.- oznajmił, a następnie spojrzał na Heather.- Będzie dobrze. Musi być.


Heeeejka kochani 😘
Kolejny rozdział dla was!
Nie wiem jak wy, ale ja nie wierzę, że jutro ostatni dzień roku szkolnego i wakacje!!!!!
Pogoda na razie dopisuje więc ja idę się wygrzewać na słoneczku, a wam życzę świadectw z czerwonym paskiem😜😜😜
Ja przyznam się bez bicia, że w tym roku paska nie mam, ale w liceum tak to jest, że ciężko go mieć 😜

Remember I still love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz