Rozdział 73

257 26 3
                                    

Po pierwszej połowie meczu, którą wygrywała naszą drużyną, ogłoszono piętnastominutową przerwę. Postanowiłam więc pójść po coś do picia do automatu, który znajdował się na korytarzu naszej szkoły. Wrzuciłam monetę i kliknęłam odpowiednią cyfrę oznaczającą numer napoju. Gdy sok upadł na dół automatu szybko go wyjęłam. Wstając zobaczyłam Willa, który szedł w moją stronę.
- Chcesz coś do picia?- spytałam łagodnie, na co ten wziął głęboki oddech. Stał kilka metrów ode mnie, a jego wzrok był utkwiony w moją osobę.
- Możesz być ze mną szczera? Choć ten jeden kurwa raz?- spytał i choć jego słowa brzmiały groźnie to w oczach widziałam smutek, a nie gniew.
- Przepraszam. Jesteś wspaniałym chłopakiem i chciałbym cię kochać...- mówiłam prawie szeptem.- Ale nie umiem, bo kocham innego.
- Liama?- spytał, a ja przytaknęłam gestem głowy.- Od kiedy?
- Od nie dawna.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, a zwodziłaś mnie przez ten cały czas?
- Bo nie chciałam cię zranić. Jesteś idealnym chłopakiem i nie zasługujesz na kłamstwo.
- A jednak okłamywałaś mnie.- stwierdził z wyrzutami. Spojrzałam na butelkę z sokiem, którą obracałam w dłoniach. Miał rację i żadne wyjaśnienia nie usprawiedliwiłaś tego, co zrobiłam.
- Przepraszam Will.- wyszeptałam patrząc w ziemię. Ten jednak nie odpowiedział. Prychnął cicho, a na korytarzu rozległ się dźwięk jego kroków. Odczekałam chwilę, aż ten zniknie z mojego pola widzenia, po czym poszłam w jego ślady. Nie chciałam z nikim rozmawiać, wyjaśniać jak doszło do naszego zerwania. Chciałam powiedzieć o tym Liamowi i zapomnieć. Jednak gdy wyszłam na boisko usłyszałam gwizdek trenera i informacje o zakończeniu przerwy w meczu. Lekko zawiedziona wróciłam na swoje miejsce obok przyjaciółki. Ta widząc mnie rzuciła mi pytające spojrzenie.
- Co jest?- spytała, a ja odkręciłam butelkę z sokiem pomarańczowym.
- Zerwaliśmy z Willem.- wyjaśniłam krótko. Nie wiedziałam, czemu się smucę. Przecież tego chciałam. Prawdy. A jednak coś sprawiało, że czułam się winna.
- On z tobą, czy ty z nim?- dopytywała, a ja tylko wzruszyłam ramionami.- Przykro mi.- dodała obejmując mnie ramieniem.
Mecz trwał w najlepsze. Nasi zawodnicy zdobywali kolejne punkty, a publiczność szalała. Ja cały ten czas biłam się z myślami. Jak mogłam być taką suką i okłamywać Willa? Teraz już nie mogłam nic zmienić. Obserwowałam Liama na boisku. Zwinnie omijał przeciwników kierując się do bramki. Zamach i...gol. Ally i wiele innych osób zaczęło wiwatować, a ja uśmiechnęłam się widząc jak ten przybija piątki swoim przyjaciołom. Nagle obok nas przeszła Maddie, która wraz z Ianem kierowała się w stronę szkoły. Przeprosiłam przyjaciółkę i ruszyłam za nimi.
- Maddie!- krzyknęłam chcąc zatrzymać siostrę. Ta najpierw nie zareagowała, ale są drugim razem zatrzymała się i obróciła moją stronę.- Chciałam ci tylko powiedzieć, że zerwałam z Willem.
- W końcu.- rzuciła krzyżując ręce na piersiach.
- Przestań Maddie.- odezwał się Ian.- Możecie się w końcu pogodzić? Proszę.
- Madd?- spytałam robiąc kocie oczka.
- Przepraszam, że wtrącałam się w twoje sprawy.- powiedziała cicho.
- A ja, że źle cię potraktowałam. Miałaś rację i powinnam to zrobić już dawno.
- To prawda.- stwierdziła, na co ja się uśmiechnęłam, a ta bez słowa podeszła bliżej by mnie przytulić. Objęłam ją mocno. Przez ostatnie dni tak bardzo brakowało mi rozmowy z nią. Jest niezastąpioną osobą w moim życiu. Nawet Ally nie wie tyle, ile wie Madelaine. Spojrzałam na Iana, który na nasz widok zaczął się szczerzyć. Wyciągnęłam w jego stronę rękę i poczochrałam go po włosach. Ten cicho jęknął na ten gest, a my z siostrą się zaśmiałyśmy.- Kiedy powiecie Ally?- spytała, gdy się od siebie odsunęłyśmy.
- Niedługo. Mam nadzieję.- wyjaśniłam.- Powinnam do niej wracać.
- Racja. Ominie cię zwycięstwo mojego przystojnego brata.- rzucił Ian, a ja prychnęłam i z uśmiechem wróciłam do przyjaciółki. Zostało tylko jedno: powiedzieć prawdę Allison, osobie, którą znam dłużej niż własną siostrę, która zawsze mnie wspierała. Jak mogłam jej to powiedzieć? Patrzyłam na pochłoniętą grą dziewczynę wyobrażając sobie możliwy przebieg takiej rozmowy. Każdy z nich kończył się kłótnią albo nienawiścią. Nagle z rozmyśleń wybiła mnie Ally, która krzyknęła z radości. Mój wzrok powędrował kolejno na nią, a później na boisko. Wygraliśmy. Wszyscy krzyczeli i wiwatowali naszej drużynie...wszyscy oprócz mnie, zamyślonej i niepewnej.

- Szlag, zapomniałam, że miałam iść z mamą na kolacje.- rzuciła nagle moja przyjaciółka, gdy schodziłyśmy z trybun.- Przekażesz ode mnie gratulacje Liamowi?
- Jasne.- powiedziałam, po czym ją przytuliłam. Ally poszła, a ja zostałam sama na pustym już boisku. Rozejrzałam się po placu pokrytym trawą.
- Hej!- usłyszałam, a gdy się obróciłam zobaczyłam Mike'a, który na pierwszym treningu sfaulował Iana. Teraz szczerzył się obserwując każdy mój ruch.- Czekasz na kogoś?
- Tak.- odpowiedziałam krótko.
- Jesteś przyjaciółką Ally i Liama, co nie?
- Możliwie, ale nie załatwię ci randki z żadnym z nich.- wypaliłam obojętnie, na co ten się zaśmiał.
- Jestem hetero, a twoja ruda przyjaciółka mnie nie kręci.- stwierdził podchodząc bliżej i mierząc mnie wzrokiem.- Co innego ty. Słyszałem, że zerwałaś z Willem. I bardzo dobrze. To mięczak.
- Co ci do tego?
- Jesteś wolna.- mówił pewny swego.
- Tak, ale dupki mnie nie kręcą.- rzuciłam chcąc go spławić, jednak ten nie dawał za wygraną.
- Ani mnie puste lale.- powiedział, a jego palce przejechały po zewnętrznej stronie mojej ręki. Szybko strąciłam jego dłoń, jednak ten przeniósł ją na mój policzek zjeżdżając po szyi w stronę biustu. Stałam jak wryta. Nie mogłam nic zrobić, ani nic powiedzieć. Po prostu tam stałam przerażona zaistniała sytuacją.
- Nie zgubiłeś się Mike?- usłyszałam, na co obydwoje spojrzeliśmy w stronę, z której owy głos pochodził. Kilka metrów za moim oprawcą stał Liam z rękami schowanymi w kieszeniach bluzy. Spojrzałam mu prosto w oczy, w których zobaczyłam wściekłość.
- Racja, chłopaki na mnie czekają. Idziemy oblać zwycięstwo.- mówił jakby nigdy nic.- Idziesz z nami?
- Podziękuję.- odpowiedział Liam dalej stojąc w miejscu. Mike spojrzał jeszcze raz na mnie, po czym bez słowa poszedł na parking. Odprowadziłam go wzrokiem bojąc się, że obróci się i tu wróci.- Wszystko gra?- spytał McCall, który teraz stał obok mnie.
- Nie.- wyszeptałam patrząc na chłopaka.
- Czego chciał?
- Nie jestem pewna.- na te słowa spojrzał w kierunku Mike'a, który był już poza zasięgiem wzroku. Mój wzrok spocząć na dłoniach Liama, które dalej trzymał w kieszeniach. Złapałam za jedną i delikatnie wyjęłam ją z bluzy. Paznokcie, albo raczej pazury były całe w krwi, a na dłoniach były krwawiące ślady.- Jezu, Liam...
- Zagoi się.- rzucił łagodnie.- To pomaga się nie przeminić.
- Zerwałam z Willem.- powiedziałam chcąc zmienić temat.
- Serio?
- Tak. Albo raczej on ze mną.
- Zna prawdę?
- Chyba się domyślił.- stwierdziłam, a ten westchnął.- Musimy powiedzieć Ally.
- Powiemy. Ale nie dziś. Ma kolację z mamą, a to nigdy nie oznacza nic dobrego.- wyjaśnił, a ja przyznałam mu rację. Kolację z rodzicami zawsze są stresujące i nie oznaczają ,, jesteśmy z ciebie dumni" albo ,,kochamy cię". Raczej oznaczają wyznania lub kłopoty, których w naszym życiu nie brakowało.- To co? Kolacja?
- Przepraszam, źle się czuje.- skłamałam.- Przenieśmy to na kiedy indziej.
- Okej.- odpowiedział niewzruszony.- Odwiozę cię.

Cześć ♥️
Dodaję rozdziałek

Remember I still love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz