Rozdział 14

807 44 20
                                    

Siedzieliśmy u Scotta od godziny wciąż kłócąc się o to, czy powinni jakoś wydobyć ze mnie wspomnienia. Derek i Lydia i Liam byli za wbiciem we mnie pazurów alfy. Z kolei Scott i Theo zdecydowanie byli przeciwko, a Malia...była za niczym.  Uważała, że ja powinnam o tym zdecydować. Siedziałam oczekując, aż skończą wymianę zdań.
- To za duże ryzyko!- krzyknął Theo.
- Musimy znaleźć Core zanim coś jej zrobią.- upierał się Hale.
- Nawet nie wiemy, czy to ona. A jeśli to niepotrzebne ryzyko?- mówił Scott.
- A nie ma innego sposobu?- spytała Lydia.
- Nic mi o tym nie wiadomo.- stwierdził Derek.
- Czyli postanowione.- powiedziałam.
- Ale jesteś w ciąży, a to może wywołać paraliż, albo nawet śmierć.- zwrócił uwagę Theo.
- Ciebie jakoś to nie powstrzymywało.- rzuciła w jego stronę Lydia.
- Ja i Scott robiliśmy to wiele razy, więc będzie bezpiecznie.- wyjaśnił Derek, ale Scott tylko prychnął i oparł się o krzesło.
- Scott musimy to zrobić.- powiedziałam błagalnym tonem, a ten tylko wziął głęboki oddech i przyjrzał się mi.- Albo raczej ty musisz to zrobić.
- A jeśli ci zaszkodzę? Albo ci gorsza zaszkodzę małej?- pytał przerażony.
- Tu chodzi o czyjesz życie, Scott. Nie możemy się zastanawiać. Jeśli jest cień szansy, że mi nic nie będzie, a uratujemy Core to... musimy spróbować.- nalegałam, na co Derek spojrzał na alfę wyczekująco.
- Stiles by się na to nie zgodził.
- Dlatego go nie pytam.- stwierdziłam, na co chłopak podszedł do mnie i spojrzał po twarzach przyjaciół. Ja również tak zrobiłam, a na ich twarzach malowało się strach, niepokój, albo zdenerwowanie.
- Gotowa?- spytał, na co ja wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy kiwając głową na znak, że tak. Wtedy chłopak wyciągnął swoje pazury i wbił je w mój kark. Poczułam straszny ucisk, który wypalał mnie od środka. Nagle znów znalazłam się w tamtym pomieszczeniu, ale tym razem wizja była wyraźniejsza, a kobieta o ciemnych włosach bardziej znajoma. Weszłam do pomieszczenia, skąd słyszałam krzyk dziewczyny, którą była brunetka rażona paralizatorem. Miała żółte źrenice i kły, które wystawały z jej ust. Tkwiłam w tej wizji parę sekund, aż ucisk zniknął, a ja ocknęłam się w pokoju Scotta. Zaczęłam nerwowo się rozglądać. Zobaczyłam zdenerwowane twarze przyjaciół i Scotta trzymającego się za rękę. Przede mną klęczał Theo.
- Żyjesz?- spytał łapiąc mnie za kark, z którego leciała krew.
- Tak... Scott?- rzuciłam patrząc w stronę chłopaka.- Scott?- powtórzyłam, gdy ten nie odpowiedział.
- To była Cora.- stwierdził krótko, a po minie Dereka zobaczyłam, że chce wiedzieć jak najwięcej.
- Gdzie ona jest? Co to za miejsce?- dopytywał, ale ja spuściłam wzrok.
- Nie widziałem.- wyszeptał alfa.
- Jak to nie widziałeś? Byłeś w jej głowie przez kilka minut.
- Ale nie widziałem okolicy. Tylko pomieszczenie.
- To co teraz? Chcesz szukać tego pomieszczenia?- spytał wkurzony Derek, ale Scott jedynie wzruszył ramionami.- Tu chodzi o życie Cory do cholery!
- Zamknijcie się!- krzyknęłam, na co wszyscy się zdziwili.- Znam to pomieszczenie.- dodałam wycierając dłonią wciąż krwawiący kark.- Koło domu Theo mieszkał taki starszy pan...jego dzieci zabrały go do siebie do Chicago. Często tam chodziliśmy.
- Pamiętam.- wytrącił się Theo.
- Była tam piwnica.- powiedziałam.- Tam właśnie widziałam Core.
- Skąd wiesz, że to ten dom?- spytał Liam.
- Spędzaliśmy tam bardzo dużo czasu.- wyjaśniłam patrząc na chimerę.- Zawsze było tam pełno pajęczyn i stara sofa.
- Widziałaś tą sofę?- spytał Theo, a ja złapałam się za głowę, próbując sobie przypomnieć wizję.- Chyba tak.
- Chyba?- spytał Derek.
- Nie wiem...- rzuciłam czując ból głowy.
- Na pewno w porządku?- spytała Malia, która siedziała blisko mnie.
- Jasne.- stwierdziłam.- Tylko trochę boli mnie głowa.
- Pewnie od wspomnień.- stwierdziła Lydia.
- Może połóż się u mnie na łóżku?- zaproponował Scott współczującym głosem. Przytaknęłam, ale nie byłam w stanie się ruszyć.
- Pomóc ci?- spytał Theo, który dalej przede mną kucał. Ja tylko lekko się do niego uśmiechnęłam, a ten wziął mnie na ręce i przy pomocy McCalla zanieśli mnie do pokoju z łóżkiem. Gdy się położyłam poczułam na sobie wzrok Scotta, który chyba czuł wyrzuty sumienia, że zgodził się wbić we mnie swoje pazury.- Dalej krwawisz.- stwierdził Reaken dotykając mojego karku.
- To nic.- rzuciłam, choć czułam się bardzo źle. Mdłości i ból głowy nasilał się, a ja chciałam usnąć, by nie myśleć o bólu.- Jestem zmęczona.- dodałam obracając się na bok. Theo tylko westchnął i wstał z łóżka.
- Odpocznij.- wyszeptał, po czym wyszedł. Scott też wyszedł, a ja pogrążyłam się we śnie. Obudziłam się parę godzin później, a obok na fotelu siedział Derek czytający jakaś książkę.
- Co tu robisz?- wyszeptałam zmęczonym głosem, na co ten rzucił mi krótkie spojrzenie.
- Reszta pojechała sprawdzić teren tego domu, o którym mówiłaś.
- Czemu nie pojechałeś z nimi?- spytałam, ale on nie odpowiedział. Wtedy do mojej głowy przyszedł oczywisty scenariusz.- Stiles kazał ci mnie pilnować.
- Nie.
- Nie?
- Znaczy... fakt prosił mnie o to, ale robię to bo Scott mi kazał.
- Czyli słuchasz się prawdziwego alfy i mojego chłopaka?- spytałam, a ten tylko pokiwał głową. Nagle poczułam kopnięcie Heather, które oczywiście było naturalnym skutkiem początku siódmego miesiąca ciąży.
- W porządku?- odezwał się wilkołak widocznie widząc jak łapie się za brzuch.
- Tak, to tylko...mała wierzga.
- Braeden też na to narzekała. Chociaż ty w porównaniu do niej jesteś spokojna.
- Jasne.- zaśmiałam się.- Zaledwie kilka dni temu zerwałam zaręczyny ze Stilesem, bo myślałam, że zdradza mnie z Lydią.
- Ale nie wymachujesz bronią, gdy nie przyniesie ci czegoś do jedzenia.- stwierdził, na co znów się zaśmiałam.
- Czekaj...Braeden jest w ciąży?- spytałam przetrawiając dopiero jego słowa.
- Nie, urodziła kilka tygodni temu.- wyjaśnił odkładając książkę.
- To wspaniale.- rzuciłam.- Gratulacje. Pewnie bardzo się cieszysz. A nie, przecież ty nigdy się nie cieszysz.
- Serio?- spytał zdziwony, a ja lekko się uśmiechnęłam.- Za dużo czasu spędzasz ze Stilesem.
- Powiedziała to osoba, która kiedyś radziła mi nie ukrywać naszych uczuć.- stwierdziłam, a ten się zamyślił.
- Fakt, była taka rozmowa.- rzucił.- Wiedziałem, że jesteście sobie przeznaczeni. Obydwoje macie zajawkę na morderstwa i dziwne poczucie humoru.
- I kto to mówi.- dodałam, na co ten cicho się zaśmiał.

Siemka
Dzisiaj tym śmiesznym akcentem kończę nowy rozdział ♥️♥️♥️ gdy dwie twoje książki są na 2 i 3 miejscu w kategorii Stylinski 😂😂😂

SiemkaDzisiaj tym śmiesznym akcentem kończę nowy rozdział ♥️♥️♥️ gdy dwie twoje książki są na 2 i 3 miejscu w kategorii Stylinski 😂😂😂

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Remember I still love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz