Rozdział 33

647 44 1
                                    

*Stiles
Od kilku godzin byliśmy zamknięci w obcym dla nas pomieszczeniu. Andrew postanowił przenieść się do innego z pustych domów na granicy miasta, gdzie był teren bardziej sprzyjający. Hazel próbowała za wszelką cenę się wydostać, ale ja już dawno się poddałem. Miałem wyrzuty sumienia, że narażam przyjaciół. Z drugiej strony nie musiałem dbać o rodzinę. Ta rozterka zżerała mnie od środka. Siedziałem po prostu oparty o ścianę, gdy Hazel po raz kolejny kopała w drzwi, by te jakoś się otworzyły.
- Cholera!- krzyknęła nagle.- Nie chcą się otworzyć.
- I się nie otworzą. Są otwierane z jednej strony przez nadajnik.- wyjaśniłem przypominając sobie sytuację sprzed kilku lat, gdy w pogoni za Derekiem wpakowaliśmy się w łapy Calaveras. To samo kiedyś powiedziała mi Natasza...wtedy byłem z Malią. Wszystko mi przypominało o Nat i o mojej samolubnej decyzji.
- Coś jak hasło albo pin?- spytała zdziwiona.
- Dziwi cię to? Sama mówiłaś, że Andrew jest niebezpieczny.
- Ale nie widziałam o takich technologiach.- rzuciła półżartem, a pół na poważnie.- Rusz się. Musimy stąd wyjść.
- Nie wyjdziemy stąd.
- Zawsze jesteś takim pesymistą?
- Zawsze gdy wpakuje przyjaciół w łapy łowców.- rzuciłem bawiąc się palcami.
- Nie mogłeś zrobić inaczej. Mógłby skrzywdzić twoich bliskich.
- Stado to moja rodzina. Scott, Lydia, Derek...Wszyscy. a teraz zginą.- stwierdziłem, na co ta usiadła obok mnie.- Dlaczego tak właściwie mi pomagasz?
- Nie wiem. Może mam dość Andrew i pomiataniem mną. Albo ktoś mnie oświecił w sprawie mojej siostry.
- Nawet nie widzieliśmy, że Erica miała siostrę.- powiedziałem, po czym zapanowała niezręczna cisza. Dopiero po chwili Hazel podjęła ciężką dla niej rozmowę.
- Mieszkałyśmy w Beacon Hills. Ja, Erica i rodzice. Pewnego dnia poznałam Andrew...jest starszy, ale zakochaliśmy się w sobie. Albo raczej ja w nim. Pokłóciłam się o to z rodzicami. Doszło do ostrej wymiany zdań w konsekwencji czego wyjechałam za Andrew do Los Angeles. Kilka lat później poznał Gerarda. Zmienił się okropnie i po moim ukochanym nie został już ślad.
- Nie wiedziałaś o wilkołakach i Erice?
- Nie. Dowiedziałam się o tym dwa lata temu od Argenta. Powiedział, że Derek ją zmienił i kazał jej walczyć. Ta była za słaba i zginęła. Bardzo to przeżyłam. Andrew obserwował was od kilku miesięcy. Jeszcze gdy Monroe z wami toczyła bitwę. Chcieliśmy się do niej dołączyć, ale Gerard zginął, więc postanowiliśmy poczekać. Dowiedzieliśmy się o ciąży twojej dziewczyny. Plan był prosty: sprawić byście zwariowali ze strachu i wtedy zaatakować, gdy będziecie na skraju załamania.- wyjaśniła niewzruszona. Patrzyłem na nią nie z gniewem, a ze współczuciem. Strata bliskiej osoby zawsze jest bolesna.- Gdy powiedziałeś, że Derek nie zabił Erici zrozumiałam, że to była fikcja. To wszystko co wiedziałam było kłamstwem. Nie jesteście potworami, a ja nie mszcze się za siostrę. Ja zabijam jej przyjaciół.
- Zawsze była dla mnie miła. Nie wiedziałem, że coś do mnie czuła...a może i wiedziałem, ale ja nie czułem tego samego. Często obwiniam nas o jej śmierć. Derek również bardzo przeżył śmierć jej i Boyda.
- Czy ci, co ją zabili zapłacili za to?- spytała patrząc mi w oczy.
- To było całe stado alf. Wszyscy nie żyją. Choć ich szef Deucalion zginął dopiero jakiś czas temu.- wyjaśniłem, po czym ta znów zamilkła.
- Żałuję, że Natasza i ty tyle przez nas wyczerpaliście.
- My i Theo.- dodałem pamiętając o byłym chłopaku Nat.
- Nie chciałam tego. Miałam wydobyć z was informacje, a on sam zaczął paplać i...
- Zakochał się w tobie.- rzuciłem z lekkim uśmiechem.
- Bo nie wiedział kim tak naprawdę jestem.
- Mega odważną i czasem mocno agresywną dziewczyną. Dziwnie to brzmi, ale pasujecie do siebie. Obydwoje kiedyś mieszkaliście w naszym stadzie i macie ludzi na sumieniu.
- Przecież Theo jest z wami.- stwierdziła.
- Nie zawsze tak było, ale udało mu się zmienić. Myślę, że jeśli przeżyjemy i on przeżyje to musisz z nim szczerze pogadać. Powinien zrozumieć, że kierowała tobą chęć zemsty.
- Jesteś spoko Stiles.- rzuciła z uśmiechem.- I jeśli to przeżyjemy to chce do was dołączyć.
- Scott z pewnością cię przyjmie.
- Zabiliśmy Liama.
- Oni go zabili. Już z nimi nie jesteś.- zwróciłem uwagę, na co Hazel przytaknęła.
- Już nie.

*Natasza
Nagle poczułam jak ktoś mną trzęsie chcąc mnie wybudzić. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam twarz Scotta.
- Co jest? Coś się stało?- spytałam pocierając oczy.
- Dostaliśmy wiadomość od Stilesa, choć nie sądzę, żeby to on ją pisał.
- Jak to?- rzuciłam, na co ten kiwnął głową w stronę drzwi. Obydwoje wstaliśmy i wyszliśmy na korytarz, by nie budzić Heather. Cicho zamknęłam drzwi, po czym obróciłam się w stronę przyjaciela.- Co napisał?
- Że jutro o 18 ludzie Andrew wyjeżdżają na spotkanie z innymi łowcami, by przekonać ich do walki z nami. Twierdzi, że to dobry czas na akcje.
- Ostatnio nie brzmiał jak on. Ktoś chce nas tam sprowadzić prosto w łapy tego świra?- spytałam łączący fakty.
- Niestety na to wygląda.
- To co teraz?
- Są dwa wyjścia. Pakujemy się tam narażając swoje życie lub olewamy sprawę narażając życie Stilesa.
- I jedno o drugie wyjście jest źle.- stwierdziłam.
- Właśnie. Theo mówił, że rozmowa z Monroe nic nie dała.
- Za bardzo uwierzyłam w jej dobre serce.
- Znam to uczucie.- rzucił pocieszająco.
- Ja...cokolwiek postanowicie, nie idę z wami.
- Jak to? Zawsze chciałaś być w centrum wydarzeń.
- Wiem, ale teraz...- urwałam patrząc na drzwi od pokoju córeczki.- Nie mogę. Chce żeby Heather miała normalne dzieciństwo. Bez tego całego nadprzyrodzonego świata, choć ten jest częścią mnie. Dacie sobie radę?
- Nie martw się. Jeśli dojedzie do walki, to zrobimy wszystko by wygrać. Zawsze nam się udaje.- mówił, na co ja zrobiłam krok w jego stronę i objęłam go przyjacielsko. Po chwili odsunęliśmy się od siebie.
- Jesteście moją rodziną, wiesz? Nie wyobrażam sobie życia bez stada.
- Ja również.- rzucił z uśmiechem.- Będę już leciał, ale gdyby coś się działo to pisz.
- Ty też napisz, jak podejmiecie decyzję. Chyba nikt z nas dzisiaj nie zaśnie.
- Fakt. Przed nami trudna noc. Trzeba podjąć decyzję, a ona do łatwych nie należy.
- Tego zapewne chcą. Żebyśmy podjęli zła decyzję.
- Tylko która z nich jest tą złą?- spytał, na co ja wzruszyłam ramionami.- Dobranoc.
- Dobranoc.- odpowiedziałam patrząc jak ten schodzi w stronę wyjścia. Chciało mi się płakać myśląc o tym, że każde wyjście może skończyć się tragedią. Teraz jednak musiałam skupić się na małej. W tym momencie potrzebowała kochającej mamy, a nie spanikowanej rodzicielki.


Heeeej
Nowy rozdziałek ♥️
Niedługo bo w czwartek będę obchodzić 17 urodziny 😘😜 piszcie co chcielibyście żebym wtedy napisała: maratonik, a może jakiś specjalny rozdział o mnie, moich przygodach i śmiesznych sytuacjach, które towarzyszyły mi przez te 17 lat xddd

PS: zdjęcie (gif) do rozdziału pochodzi z odcinka, w którym Stiles próbował uwolnić Erice i Boyda z piwnicy Argentów, ale ostatecznie zostaje pobity przez Gerarda i uwolniony.
Podwójne znaczenie, bo teraz został pobity przez człowieka ucznia Gerarda oraz rozmawia z siostrą Erici xdd taki śmieszny wątek się napatoczył i dopiero po napisaniu rozdziału go zobaczyłam

Remember I still love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz