Rozdział 38

624 48 4
                                    

Wróciłam z małą do domu. Zdjęłam buty i kurtkę, po czym wyciągnęłam córeczkę z wózka. Usłyszałam, że ktoś z domowników ogląda telewizję, więc weszłam z córką na rękach do salonu. Na kanapie siedział wypoczęty Stiles, który na nasz widok widocznie się rozpromienił.
- Hej.- rzucił posyłając nam szeroki uśmiech.
- Cześć. Wyspałeś się?- spytałam z troską.
- Tak, a jak było na spacerze?
- W porządku.- odpowiedziałam siadając obok niego.- Jestem taka głodna, że zjem dosłownie wszystko.
- Może zamówimy pizzę?- zaproponował, na co ja zamyśliłam się. Młodzi rodzice powinni być wzorem dla dziecka, a nie obżerać się fastfoodami. Z drugiej strony byłam tak potwornie głodna, że postanowiłam ulec jego propozycji.
- Pójdę zamówić.- rzuciłam podając Heather Stilesowi. Ten przytulił ją do siebie i zaczął coś cicho do niej mówić. Nawet w kuchni słyszałam jego szepty. Chwyciłam za przyczepioną do lodówki ulotkę mojej ulubionej pizzerii i wybrałam napisany na niej numer. Zamówiłam dwie pizzę. Jedną pepperoni dla Stilesa, a drugą z szynką i kukurydzą dla mnie. Po zamówieniu wróciłam na sofę.
- Dzwonił tato.- wypalił nagle mój mąż.
- Tak? I co mówił?
- Andrew będzie miał rozprawę w sądzie. Za zabicie, groźby i spowodowanie wypadku grozi mu dożywocie.- wyjaśnił mi. No tak, Stiles z nas wszystkich najlepiej znał kody policjantów i kary prawne jeszcze zanim poszedł na studia. Teraz był mistrzem w tej dziedzinie.
- To chyba dobrze.- rzuciłam nie wiedząc co odpowiedzieć. Stiles patrzył na mnie jakby wyczuwał, że coś nie gra. I faktycznie nie grało. Byłam przerażona i zakłopotana. Nie widziałam co robić, jak potoczy się nasze życie. W końcu koniec z walkami, koniec z dawnymi przygodami. Miałam być mamą i żoną, a nie do końca wiedziałam jak.
- Co jest?- spytał łagodnie.
- Nic. Po prostu boje się tego nowego życia.
- Też się boje Nat.- stwierdził łapiąc mnie za rękę.- Ale jesteśmy w tym razem.- dodał, po czym zapanowała cisza przerywana tylko głośnym oddechem Heather. Oparłam głowę o ramię chłopaka i wsłuchiwałam się w nasze oddechy. Mogłam tak siedzieć godzinami. To były te chwile, które zapisuje w pamięci z niezwykłą dokładnością. Zapamiętuje nasz ubiór, godzinę, wszystko, aby w razie smutków przypomnieć sobie tę chwilę. Wtedy smutek na moment znika i pojawia się uśmiech. Siedzieliśmy tak, aż Heather usnęła, a do drzwi zadzwonił pracownik pizzerii. Ja położyłam córkę do łóżeczka, a Stiles odebrał nasz posiłek. Zjedliśmy go tak szybko, że nawet nie byłam w stanie określić jego smaku. Z resztą nawet tą niedobrą i spaloną zjadłabym w kilka sekund. Leżeliśmy na kanapie oglądając ulubiony film Stilesa, czyli oczywiście ,,Gwiezdne wojny". Sama jeszcze w liceum obejrzałam z dwie części, po czym stwierdziłam, że da się to oglądać, ale wolę innego rodzaju filmy. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 17. Mama powinna być już w domu, ale znając ją pewnie pojechała na zakupy, albo zawiozła coś do jedzenia Stylinskiemu.
- Kiedy wracasz na studia?- spytałam nagle przerywając miłą atmosferę.
- Nie mówmy o tym teraz.
- Kiedy?- upierałam się.
- W poniedziałek.
- Czyli za trzy dni.- stwierdziłam, na co ten westchnął. Poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi.
- Myślę, że pojadę na cały tydzień do Wirginii. Tylko ten raz. Muszę nadrobić materiał, a tam porozmawiam z wykładowcami i...
- Nie musisz mi się tłumaczyć Stiles. Wiem, że jesteś ambitny i bardzo mi to imponuje.
- Ale bym was tu zostawił na cały tydzień.- stwierdził, na co ja obróciłam się w jego stronę.
- Znając moją mamę to i tak niczego nie będzie nam brakować. Z resztą przez tydzień radziłam sobie bez ciebie i dałam sobie radę.
- Ale tak nie powinno być. Nie powinnaś sama radzić sobie z Heather. Jesteśmy rodziną.
- Rodzina nie ogranicza, a pomaga się rozwijać.- rzuciłam bawiąc się jego włosami.- Jedź, damy sobie radę. A gdy przyjedziesz, nadrobisz stracony czas z córką.
- I żoną.- dodał, po czym pocałował mnie w usta. Później zaczął całować moją szyję, a ja zdałam sobie sprawę jak bardzo brakowało mi bliskości. Nagle podniósł się i chwycił za ostatni kawałek pizzy, który znajdował się na stoliku. Gdy to zobaczyłam udałam oburzoną.- No co?- spytał z pełną buzią. Wyrwałam mu pizzę z ręki, po czym wstałam i wbiegłam do kuchni zjadając kęs po kęsie pysznego ciasta z serem i dodatkami. Za mną pobiegł zdziwiony Stiles. Gdy mnie dogonił, przerzucił mnie przez ramię, a ja pisnęłam.- Oddaj. Byłem pierwszy.- mówił łaskocząc mnie w gołe stopy.
- Przypomnę ci, że połowę tego co zjem oddaje Heather. Potrzebuje tego kawałka.- mówiłam przez śmiech. Zapewne wyglądaliśmy jak para wariatów.
- Tym bardziej zamiast pizzy powinnaś zjeść sałatkę.
- Sugerujesz, że jestem gruba?- spytałam dalej się śmiejąc. Ten ucichł na chwilę, co jeszcze bardziej mnie podburzyło.- Stiles!- krzyknęłam, na co obydwoje się zaśmialiśmy.
- Przecież nic nie mówię.
- No właśnie. A co do pizzy...- zaczęłam zjadając ostatni gryz kawałka.- to już nie masz o co walczyć.- dokończyłam, a Stiles westchnął odkładając mnie na podłogę. Objęłam go za szyję, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Jesteś niemożliwa.- stwierdził również mnie obejmując.
- I to we mnie kochasz.- rzuciłam prawie pytającym tonem. Ten przytaknął z poważniejszym już wyrazem twarzy.
- Jesteś najlepszym, co mnie a życiu spotkało.
- I wzajemnie Stiles.- wyszeptałam, po czym dotknęliśmy się czołami.- Heather na szczęście mieć takiego tatę.
- Nie wiem czy będę dobrym tatą.- westchnął.
- Dlatego właśnie wiem, że będziesz. Myślisz bardziej o nas niż o sobie.
- Wtedy w bazie łowców Andrew podał mi telefon. Powiedział, że mam do ciebie zadzwonić i przekazać kłamstwo. W innym wypadku groził, że skrzywdzi naszą córkę. Miałem wybór. Albo narazić ciebie, Heather i rodziców, albo sprowadzić stado w pułapkę...
- Wiedziałam, że to nieprawda. Znaczy się wiedziałam, że coś jest nie tak. Po twoim tonie głosu. Znam cię aż za dobrze.
- Te kilka dni zanim Scott się pojawił było męczarnią. Myślałem tylko o tym, czy się domyśliłaś, czy przyjedziesz, czy Andrew dotrzyma słowa.
- Stiles, to juz nie ważne. Zrobiłeś, co musiałeś.
- Hazel nie musiała umrzeć.
- Przestań nawet tak mówić. Dość.- upomniałam go.- To do niczego nie prowadzi.
- Chce tylko powiedzieć, że...nie zawsze wiemy co jest słuszne. Czasem trudno podjąć odpowiednią decyzję. Scott umie wybrać tą właściwą, ale ja nie jestem nim.
- I nigdy nim nie będziesz. Gdybym chciała Scotta to bym za niego wyszła, a nie za ciebie. Ale chcę, żebyś robił błędy. Chce, żebyśmy razem uczyli się na nich. Jesteśmy tylko ludźmi.- wyjaśniłam gładząc kciukami jego policzki.- Nie myśl już o tym co mogłeś zrobić i czy mogłeś temu zapobiec. Stało się, ci się stało i cieszę się, że żyjesz. Jesteś tutaj. Wszystko dzięki Hazel. Nie traktuj jej śmierci jako swojej winy. Ona poświęciła się, żebym znów ciebie zobaczyła. Żeby Heather poznała swojego wspaniałego tatę. Rozumiesz? To był dar, a nie wypadek. Przyjmij go i żyj. Po prostu żyj. Dla mnie. Dla Heather. Dla taty i dla przyjaciół.




Cześć misiaczki ♥️
Wybaczcie, że dopiero teraz, ale jest 😊 kolejny rozdział
Dziękuję za miłe życzenia urodzinowe i liczę, że za rok dalej będę pisać i że będziecie ze mną 😘😘

Remember I still love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz