Rozdział 71

290 28 3
                                    

Patrzyłam jak Liam schodzi z boiska usłyszawszy gwizdek na przerwę. Stałam przy trybunach obserwując przyjaciela. Żartował z jakimiś chłopakami, po czym jego wzrok spoczął na mnie. Coś do nich powiedział, a po chwili pojawił się przede mną.
- Hej. Przyszłaś mi kibicować?- spytał z zadziornym uśmiechem.
- Jak możesz mi to robić.- rzuciłam z pokerową twarzą.
- Co robić? O czym ty mówisz?
- O Ally. Przeprosiłeś ją dzisiaj i chodzi cały dzień rozpromieniona chwaląc się jak to bardzo się kochacie.
- Cholera...- wyszeptał drapiąc się po karku.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? A gdzie ,,to nie tak jak myślisz"?
- To nie miało tak wyglądać. Przeprosiłem ją, bo miałaś rację, że wczoraj zachowałem się jak dupek. Ale nic jej nie mówiłem o miłości czy coś... chciałem być wobec niej uczciwy.
- I dalej chcesz z nią zerwać?- spytałam, na co ten się zaśmiał.- Co?
- Jesteś słodka, gdy jesteś zazdrosna.
- Ja wcale nie...- urwałam wściekła, a widząc jego rozbawienie byłam jeszcze bardziej wściekła.- Yyyyy!- krzyknęłam siadając na trybunach.
- Co jest?- spytał łagodnie łapiąc za moje kolana.
- Will dzisiaj dał mi kwiatki. Powiedział, że mnie kocha.
- No to jesteśmy fair.- zażartował, ale ja spuściłam wzrok.
- Mam dość.- wyszeptałam, a do oczu napłynęły mi długo powstrzymywane łzy.- Mam dość tego, że siostra mnie nienawidzi, tego, że Ally i Will cierpią, choć jeszcze i tym nie widzą, moich powalonych snów i tego, że rodzice ukrywają przed nami stado łowców.
- Czekaj, wolniej.- powiedział, a po policzku spłynęła mi łza.- Po kolei. Maddie cię nie nienawidzi. Jest po prostu zła za tamtą kłótnie, która była po części moją winą. Ally i Will mam wybaczą i jeszcze będziemy się z tego śmiać.
- Raczej wątpię.- rzuciłam wycierając łzę rękawem.
- Uwierz mi. Co do twoich snów to nie martw się. To dar, a nie klątwa.
- To też jest darem?- spytałam podciągając rękawy, pod którymi miałem ślady własnych paznokci, które były głębokie i pokryte bliznami.
- Boże, Heather.- wyszeptał przyglądając się moim nadgarstką.
- Zrobiłam sobie kilka nocy temu. Nic nie pamiętam. Obudziłam się, a obok mnie był tata. Powiedział, że krzyczałam. Tamował mi krew, gdy mama pobiegła po apteczkę.- opowiadałam zapłakana.- To za dużo. Koszmary i ból głowy to jedno, ale to...nie umiem wyrzucić tego z głowy.
- Hej, hej...- mówił łapiąc mnie za policzki.- To nic takiego. Ja mógłbym zabić i zjeść człowieka, a ty się przejmujesz bliznami?- spytał, ja co ja zaśmiałam się pod nosem.- To nic. Nic się nie dzieję. A co do rodziców to wątpię, żeby coś ukrywali.
- Słyszałam ich rozmowę. Chcą walczyć z jakimiś łowcami, którzy są wilkołakami, a nas wywieźć za miasto.
- To niemożliwe. Nie wyjadę stąd.
- Ja też. To mój dom.- powiedziałam, gdy rozległ się gwizdek.
- Poczekasz na mnie? Za pół godziny kończę trening i pogadamy, okej?
- Okej.- odpowiedziałam, na co ten posłał mi szeroki uśmiech i wrócił na boisko. Po kilkudziesięciu minutach trening się zakończył, a Liam i resztą drużyny lacrosse udała się do szatni.

*Liam
Przebierałem spoconą koszulkę myśląc o słowach Heather. Serio rodzice chcą nas wywieźć i ryzykować swoim życiem? Nie dziwię się, żeby tak zrobiła moja mama, bo jest dosyć narwana, ale ojciec? Nie, to niemożliwe.
- Możemy pogadać?- usłyszałem nagle. Obróciłem się i zobaczyłem Willa, którego mina z lekka mnie zaniepokoiła.
- O czym?- spytałem pakując przepocone ubrania do torby.
- O Heather.- rzucił, na co ja spoważniałem.- Kocham ją i jest mi z nią dobrze. Chciałbym, żebyśmy zrobili krok do przodu.
- To znaczy?- spytałem próbując się nie denerwować. Ten gość działał mi na nerwy i nie tylko dlatego, że chodził z Heat. Po prostu był wkurzający.
- Stary, kto jak kto, ale chłopak powinien to zczaić.- stwierdził z głupim uśmiechem.
- Czyli...- zacząłem licząc, że myśli o czymś innym niż seks z dziewczyną.
- Tak, chce z nią to zrobić. Wiesz, to ta jedyna. Wiem to. Z resztą już od dawna nie jestem prawiczkiem.
- A ona o tym wie?- spytałem głupio, na co ten prychnął.
- Daje mi znaki.
- Znaki? Wiesz, że Heather jest dziewicą?- wypaliłem, a chłopak spoważniał.
- Ja...nie. Nie wiedziałem.
- Nie sądzę, żeby chciała z tobą robić coś więcej niż całuski i przytulaski.- zaśmiałem się, choć w środku wszystko się we mnie gotowało.
- Ale na pewno tego chce. Z resztą jestem w tym dobry, więc będzie zadowolona...
- Czego chcesz?- rzuciłem wściekły, choć próbowałem to ukryć.- Chciałeś mnie spytać co o tym myślę?
- Nie, jesteś jej przyjacielem.
- Owszem. Najlepszym.
- Wiesz co lubi i takie tam?
- No raczej.
- To może pomożesz mi zorganizować dla niej idealną randkę? Wiesz świece, pościel te sprawy.- wyjaśnił, a mnie zatkało. Co ten dupek sobie myśli? Że pomogę mi wykorzystać moja przyjaciółkę? Osobę, którą kocham?
- Nie.- odpowiedziałem krótko, po czym zabrałem torbę i wyszedłem z szatni.

*Heather
Siedziałam na schodach co chwilę omijana przez zawodników, którzy skończyli się przebierać w szatni. W końcu wyszedł i Liam, który wyglądał na wkurzonego.
- Wszystko w porządku?- spytałam wstając ze schodów.
- Jasne. Po prostu martwi mnie to, co powiedziałaś o rodzicach i reszcie... traktują nas jak dzieci.
- Fakt.- rzuciłam z lekkim uśmiechem.
- Odwiozę cię do domu.
- Okej.

Zatrzymaliśmy się przed moim domem. Panowała dziwna cisza, która mocno mnie niepokoiła, ale nie mogłam go wypytywać...znając go to i tak by mi nie powiedział o swoich problemach.
- Heather?- spytał łapiąc mnie za rękę.- Wiesz, że chyba naprawdę się w tobie zakochałem?
- Chyba? Dobrze wiedzieć.- zaśmiałam się, na co i ten się rozluźnił.- Ja w tobie też Liam. Zapomnij o tym, co ci dzisiaj mówiłam o siostrze, rodzicach i snach...to było głupie.
- Wcale nie. W jednym mogę ci pomóc i mógłbym porozmawiać z Maddie. Kocha cię i z pewnością nie chciała cię wtedy urazić.
- Ani ja jej. Dzięki, ale ja muszę to załatwić. Sama narozrabiałam to teraz muszę too naprawić.- wyjaśniłam, na co ten się uśmiechnął.
- Miło to słyszeć, bo nie chcę z nią rozmawiać.- stwierdził, a ja wybuchłam śmiechem.
- Jesteś okropny.- rzuciłam, po czym posłałam mu długie spojrzenie. Nagle złapałam go za policzek i przysnęłam się łącząc nasze usta. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale to było silniejsze ode mnie. Całowaliśmy się delikatnie, choć zachłannie, jakby miało nam to zostać w pamięci na kolejne kilka dni. I w rzeczywistości tak było. Pożegnałam się z chłopakiem i wróciłam do domu, w którym nie czułam się już tak bezpiecznie, jak kiedyś. Rodzice mieli przede mną tajemnice, a siostra nie chciała mnie znać. Zostałam sama. Sama w tym wielkim, pustym domu.


Dzisiejszy rozdział ♥️♥️♥️

Remember I still love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz