Rozdział 62

318 34 7
                                    

Will odwiózł mnie do domu, po czym odjechał zostawiając mnie samą ze swoimi myślami. Zmęczona położyłam się na łóżku i chwila moment usnęłam.

Księżyc oświetlał las, z którego dało się słyszeć wycie wilka, albo wilkołaka. Nagle zza drzew wybiegł mężczyzna uciskający przed grupą ludzi. Mężczyzna ten wyglądał na dziwnie znajomego. Dopiero, gdy księżyc oświetlił jego twarz zdałam sobie sprawę, że to wujek Theo. Biegł przed siebie, a za nim byli łowcy mierzący do niego z kuszy i broni. Krzyczałam, by uważał, ale ten mnie nie słyszał. Wtedy usłyszałam dźwięk wystrzelonej w powietrze strzały i rozległ się ryk.

Szybko podniosłam się siadając na łóżku. Było koło południa, a słońce wpadało przez okno do mojego pokoju. Mój oddech lekko się uspokoił, gdy dotarło do mnie, że to był tylko sen. No właśnie, mój sen, który tak często bywał odzwierciedleniem przeszłości. Zeszłam z łóżka i udałam się do łazienki, gdzie umyłam twarz oraz przyłożyłam do głowy zimny ręcznik. To częsty skutek moich nocnych koszmarów. Ból głowy, który przeszywał całą moją czaszkę. Dopiero po chwili przypomniałam sobie wczorajszą imprezę i to, co się tam stało. Wróciłam do pokoju, by sprawdzić telefon. Kilka smsów od Ally dotyczących imprezy oraz jedna wiadomość od Maddie, która poszła do domu Iana i prosiła bym po nią później podeszła. Z niewidomych powodów nie lubiła jeździć taksówką. Wolała iść pieszo, a ponieważ często wracała gdy było późno, to po nią wychodziłam, by ta nie zgubiła się w tym jakże dziwnym mieście.

Zeszłam do kuchni wciąż trzymając przy głowie zimny okład. Z salonu dało się słyszeć grający telewizor, więc pewnym krokiem tam weszłam. Na kanapie siedzieli moi rodzice, którzy o czymś intensywnie rozmawiali.
- Cześć.- rzuciłam siadając na przeciwległej sofie.
- Dzień dobry imprezowiczko.- powiedział tatą nachylając się w moją stronę.- Kac?
- Nie, ciężka noc.- wyjaśniłam pokazując im mokry ręcznik.- Wy nie w pracy?
- Ja mam przerwę, a mama nockę, więc jesteś na nas skazana.- stwierdził tato obejmując moją mamę. Zawsze byłam dumna z moich rodziców, którzy byli przykładem wzorowego małżeństwa. Nawet gdy się kłócili to zawsze umieli się pogodzić. Nigdy nie słyszałam też, żeby padały w ich kierunku nieprzyjemne słowa. Gdy byłam młodsza chciałam trafić na kogoś takiego jak mój ojciec, który dla mamy mógł rzucić się w ogień, dla mnie i Maddie również. Mama z kolei zawsze znosiła jego dziwactwa związane z pracą w policji i nie oceniała go. Ich miłość przekładała się na reakcję z nami, a to sprawiło, że w moim i Madelaine życiu nie brakowało miłości oraz ciepła.
- A jak było na randce?- spytała moja mama z łagodnym uśmiechem. Tato rzucił nam pytające spojrzenie.
- Randce? Z kim?
- Nie ważne...- rzuciłam do rodzica, po czym spojrzałam na mamę.- Było fajnie. Nawet bardzo fajnie.
- To kiedy poznamy tego Willa?- drążyła.
- Nie wiem. Boli mnie głowa.- powiedziałam chcąc zmienić temat. Obydwoje wymienili między sobą wymowne spojrzenia, po czym mama wyciągnęła do mnie ręce. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam między nimi. Głowę położyłam na kolana ojca, a mama położyła się obok mnie obejmując moje drobne ciało. Tkwiliśmy w tej pozycji dłuższą chwilę. Tato co chwilę głaskał moje włosy, co sprawiało, że ból częściowo ustępował.
- Powinienem się już zbierać.- powiedział nagle tato, na co ja jęknęłam podnosząc głowę z jego kolan.- Masz jakieś plany na dzisiaj?
- Pewnie będę siedzieć w domu, a wieczorem pójdę po Maddie.- wyjaśniłam wzruszając ramionami.
- Nie chcesz ze mną jechać? Może mi pomożesz ze sprawą?
- Byłoby...
- Nie ma mowy.- wtrąciła się moja mama rzucając mężowi gniewne spojrzenie.- Heather nie pracuje w policji, więc nie powinna ingerować w wasze sprawy.
- Jeszcze nie jest, ale może kiedyś...
- Stiles.- powiedziała, na co ten podrapał się po karku.
- Może innym razem.- wyszeptał, ale mama była nieustępliwa i podnosząc brwi dała mu do zrozumienia, by ten noc więcej nie mówił.- To pa.- dodał całując mnie w czoło i kierując się do wyjścia. Zaśmiałam się widząc ten obrazek. Wiadomo, kto rządził w tym małżeństwie.
- A ty się nie śmiej tylko idź coś zjeść.- rzuciła wstając z kanapy. Tak też zrobiłam. W kuchni zjadłam płatki na mleku i do wieczora siedziała w pokoju licząc, że ból głowy minie. Niestety do końca dnia mnie trzymał, a żadne leki go nie zmniejszały. Mimo, że źle się czułam ubrałam skórę i ruszyłam w stronę znanego mi budynku. To tam spotykaliśmy się z Ally i Liamem na oglądanie horrorów, bo tylko ciocia Malia pozwalała nam je oglądać. To tam pierwszy raz zobaczyłam Iana, który był tak mały, że mógł się zmieścić w moich dłoniach. Dom McCallów.
Zadzwoniłam do drzwi licząc, że zaraz wyjdzie przez nie moja siostra i skierujemy się spacerem do naszego domu. Jednak tak się nie stało i w drzwiach stanął wujek Scott.
- Heather?- spytał zdziwiony moją obecnością.
- Dzień dobry. Przyszłam po Maddie.
- Nie ma ani jej, ani Iana. Musiałaś się z nimi minąć.
- Jak to?
- Przed chwila Ian poszedł ją odprowadzić do domu.- wyjaśnił, a ja sprawdziłam telefon.
- Pewnie zapomniała dać mi znać o zmianie planów.- westchnęłam.
- Może wejdziesz na chwilkę?
- Nie, powinnam już wracać.
- Może Liam cię odprowadzi? Jest późno i lepiej nie chodzić samemu po mieście.- stwierdził.- Liam!- zawołał, a po chwili obok nas pojawił się mój przyjaciel.- Odprowadzisz Heather pod dom. Lepiej, żeby sama nie szła.
- Jasne. Daj mi tylko chwilę.- rzucił wracając się po kurtkę.
- Nie trzeba...- zaczęłam, ale czułam, że z tą dwójką nie wygram. Po chwili Liam wyszedł, a ja pożegnałam się z wujkiem i obydwoje w ciszy skierowaliśmy się w stronę mojego domu. Minęło piętnaście minut naszego spaceru, w trakcie którego żadne z nas nie miał zamiaru się odezwać. Dopiero po kwadransie zaczęłam rozmowę.- Wybacz, że musisz ze mną iść. Madelaine zapomniała mi napisać, że wróci jednak z Ianem i...
- Nie masz za co mnie przepraszać. Przynajmniej możemy pogadać w cztery oczy.- stwierdził zerkając na mnie. Spuściłem głowę nie chcąc rozmawiać o wczorajszej imprezie.- Allison pytała, czemu tak szybko weszłaś.
- Źle się poczułam. Pewnie po drinkach.
- Serio? Chcesz udawać, że nic się nie stało?- spytał zatrzymując się, a ja razem z nim.
- Bo nic się nie stało, prawda? Taki był układ.
- Układ?- spytał zdziwiony. Oczywiście nie powiedziałabym, że nic się nie stało, bo się stało, ale chciałam wierzyć, że to nic nie znaczyło.- Pocałowaliśmy się.
- Owszem, ale to był jednorazowy, nic nieznaczący pocałunek, o którym nikomu nie powiemy.
- Taki miał być, ale... dobrze wiesz, że coś się wydarzyło. Wiem, że też to poczułaś.
- Nic się nie wydarzyło. Ty jesteś z Ally, a ja świetnie bawiłam się z Willem.- stwierdziłam, na co ten prychnął.
- Wiesz co? Gdybyś naprawdę coś do niego czuła to nie bała byś się go pocałować, spędzić z nim nocy albo ogólnie być z nim.
- Ja nie...- urwałam podnosząc ręce w geście poddania się.- Nie chcę się kłócić. Boli mnie głowa. Chce wrócić do domu, a w poniedziałek umówić się na kolejne spotkanie z Williem i wytłumaczyć Allison, że źle się poczułam i dlatego wyszłam.
- Tak łatwo przychodzi ci kłamstwo?
- Wiesz, że nie tak łatwo, ale muszę to zrobić. Ona ci kocha.
- Ale ja jej nie.- rzucił łapiąc mnie za rękę.- Lubię ją, ale jak siostrę.
- Mnie też powinieneś tak lubić.
- Powinienem, ale coś do ciebie czuję od kiedy się pocałowaliśmy. Nie wiem, czy to zwykle zauroczenie, czy coś więcej, ale tak czy siak nie umiem tego ukrywać.
- To spróbuj bardziej, bo Ally mi tego nie daruję. Will mi tego nie daruję.- mówiłam zabierając rękę.- Wiem jedno. Nie powinniśmy się pocałować. To był największy błąd, jaki zrobiliśmy.
- Ale to zrobiliśmy i teraz musimy zdecydować co dalej.
- Nic.- rzuciłam wzruszając ramionami.
- Co...co to znaczy?
- To się nie wydarzyło, rozumiesz? Nikomu nie możesz o tym powiedzieć. Nawet wujkowi, albo Ianowi. Nikomu.
- Heat, o czym ty mówisz?- spytał, a ja przygryzłam wargę.
- Muszę iść do domu.- wyszeptałam odwracając się do niego tyłem.- Nie musisz mnie odprowadzać.- dodałam, po czym nie czekając na odpowiedź wróciłam do domu.



Heeeeeejcia😘😘😘
Nowy rozdział ląduje na profilu, a wy napiszcie co o nim sądzicie i zostawcie gwiazdkę

Remember I still love You | StilesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz