ROZDZIAŁ 76

2K 125 39
                                    

po pierwsze, przepraszam za długą nieobecność. dziwnie ciężko było mi napisać ten rozdział.

~°~

Zorientowałaś się, że zaszłaś dalej niż powinnaś, gdy dźwięki syren przestały kaleczyć twoje uszy. Wewnętrzna panika. Dwa słowa, które opisywały cię najlepiej. Musiałaś wrócić i to prędko. Nawet nie chciałaś myśleć o tym, co mógłby czuć Felix, gdyby pojawił się na miejscu, ale ciebie by tam nie było.

Zignorowałaś osłabienie twojego organizmu, biegnąc z powrotem do budynku.
Już prawie, jeszcze tylko kawałek.

Oczywiście coś musiało ci przeszkodzić. A tym czymś, był chłodny dotyk dłoni na twoim nadgarstku.
Ostry zapach, gorszy od odoru dymu napotkał twój zmysł węchu. Ktoś przystawił ci szmatkę nasączoną środkiem usypiającym do twarzy. O nie, nie tym razem, pomyślałaś.

Jedno kopnięcie napastnika w kolano i znów byłaś wolna. Coś kazało ci się jednak jeszcze obejrzeć za siebie podczas ucieczki. Kaptur lekko opadł z głowy postaci, co pozwoliło ci odkryć kto to był.
Jisun... wyszeptałaś przyspieszając.
Biegłaś najszybciej jak tylko potrafiłaś. Gdyby nie adrenalina, która rozprzestrzeniała się w twoim oorganizmie z prędkością światła pewnie już byłabyś ponownie w przyjemnych ramionach Sun. Żart.
Domyśliłaś się, że tak łatwo ucieczka może ci nie pójść, i tak zawroty głowy przysparzały ci kłopotów. To zrodziło pomysł na zgubienia Sun.
Co chwila skręcałaś w to kolejną uliczkę, zakręt, na pozór ślepe zaułki.

W ciągu kilku minut przemierzyłaś większość miejsc z tej dzielnicy Seulu, w której pomieszkiwałaś. Brakowało ci już pomysłów na drogę ucieczki i przede wszystkim, sił. Wtedy pożałowałaś, że po prostu nie pobiegłaś w stronę budynku, obecność wielu osób w jednym miejscu mogłaby odstraszyć Jisun. Już było za późno. Napastniczka zbliżała się, a ty nie miałaś jak się obronić. Raz kozie śmierć, jak to mówią. Rozpędziłaś się na tyle, ile mogłaś. Kiedy Jisun zrobiła dokładnie to samo, lekko zwolniłaś i celowo upadłaś na chodnik. Goniąca cię Jisun nie zdążyła się zatrzymać. Przewracając się na ziemię upuściła nóż, który pochwyciłaś w dosłownie ostatniej sekundzie. 

Zachłannie wpuszczając powietrze do swoich płuc, cofałaś się od Sun. 

— Nadal ci się to nie znudziło? — Wysapałaś.

— Własciwie to miałam zamiar skończyć dzisiaj, ale za bardzo się stawiasz, Y/n.

— Powinnaś ułożyć sobie życie ze swoją dziewczyną. Stracisz ją, jeśli dalej będziesz zajęta tym, żeby się mnie pozbyć, a nie nią.

Te słowa wypowiedziałaś intuicyjnie, bez namysłu, odwrotnie niż przy poprzednich rozmowach z Jisun. Wyraz na twarzy dziewczyny uległ zmianie. Z mrożącego krew w żyłach na lekko zdziwiony. Czekałaś na jej odpowiedź, lecz poza uchylonymi wargami Sun nie powiedziała nic przez minutę.
Co robić? To ty miałaś w ręku nóż. Poza wami nie było widać nikogo. Stałyście na środku drogi w tej okolicy Seulu, gdzie budynków i ich mieszkańców było niewiele. A może ktoś przyjdzie na ratunek?

Dobrze, no to po dobroci.

— Mam propozycję. Ja wyjadę z Korei i już nigdy nie wrócę, ale pod jednym warunkiem. Zostawisz Felixa, Seulgi, Yoonhę, Hyunjina i resztę w spokoju.

❝GUY MY AGE❞ | lee felixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz