ROZDZIAŁ 70

1.4K 109 15
                                    

a/n; bonusik na koniec rozdziału 🤍

~°~

Ta kamerka w pomieszczeniu ciągle nie dawała ci spokoju. Jednak w planie z Seulgi postanowiłyście, że dziewczyna postara się urządzenie wyłączyć. Będziesz o tym wiedziała kiedy ledwo widoczne światełko przestanie świecić.
Co za ułatwienie, prawda?
W pewnym sensie, bo ty musiałaś czuwać ile tylko się da.
Przecież kamerkę ktoś włączy spowrotem, to dlaczego ją wyłączać?
Gdyby nie śledziła twoich ruchów, mogłabyś ją zniszczyć. Zyskałabyś na czasie.

Był już późny wieczór. Oczy coraz bardziej ci opadały, mimo stawianego oporu. Pewnie i byś zasnęła, gdyby tak długo wyczekiwany znak... lampka przestała świecić.
Szybko poderwałaś się z miejsca, po czym zdjęłaś swój naszyjnik. Twój Yin był dość ciężki, i choć pewności nie było to pozostawał cień szansy, że trafi w małe urządzenie, tym samym je uszkadzając.

— Tym razem też mi pomóż. 

Ścisnęłaś mocniej za naszyjnik, po czym zamachując się rzuciłaś. Ku twojemu zdziwieniu, ale też zadowoleniu widocznie uszkodziło się szkiełko, a sama kamerka lekko się osunęła.
Zanim twój Yin spadł na ziemię, zdążyłaś go złapałać jednocześnie nie powodując większego hałasu. Założyłaś naszyjnik spowrotem na siebie, zakrywając go koszulką.

Nadal byłaś zmęczona, ale nie wyczerpana. Adrenalina dodała ci sił. Powstało wybrać ci drogę ucieczki. Przez długie poziome okno, które znajdowało się prawie przy samym suficie czy wykorzystując łyżkę i dłonie próbować przekopać się na drugą stronę. Ten drugi pomysł  oczywiście od razu poszedł w odstawkę. Kopanie zajęło by o wiele za długo a czasu ubywało coraz więcej. Pozostało podłóżne okno. Spojrzałaś jeszcze raz na całe pomieszczenie. Oczywiście nie było niczego, co by ci pomogło wystarczająco, ale mimo to chciałaś spróbować. Weszłaś na stolik i o dziwo — niewiele zabrakło abyś dosięgnęła na tyle, aby  rozbić szybę. Do tego też nadawałby się twój wisior. Przeszło przez myśl ci, że może Seulgi przyniosłaby wam coś i razem byście coś wymyśliły...

Jisun! Miała przecież przyjść! Kompletnie o tym zapomniałaś przez wizję ucieczki. Jak najciszej odstawiłaś stolik na miejsce, po czym na powrót ułożyłaś się na wpół leżąco pod zimną ścianą. Dopiero wtedy — gdy miałaś zobaczyć Jisun sam na sam w tym małym, przegniłym stęchlizną pokoju zachciało ci się naprawdę płakać. Nie czułaś tylko zmęczenia fizycznego, ale także już psychiczne. Chciałaś jak najszybciej uwolnić się z tamtego miejsca. Zanim co, musiałaś stawić czoła wariatce gorszej niż wszystkie sassaeng o jakich słyszałaś. Intuicja cię nie zawiodła. Po może mniej niż pięciu minutach przyszła ona. 

— Dobry wieczór, Y/n. Przyniosłam ci jedzenie. 

Ten ciepły głos i taki sam wyraz twarzy był zaprzeczeniem wszystkiego, czym darzyła cię Jisun. I tego, co ci okazywała do tej pory. 

— Spokojnie, to nie jest zatrute. Jeszcze trochę cię pomęczę. Jedz, musisz mieć siły. 

Nieufnie wzięłaś talerz klusek ryżowych do ręki. Choć byłaś potwornie głodna, jadłaś powoli a Jisun to obserwowała. Za każdym razem jej wzrok przypominał wzrok jakiegoś demona. W tamtej chwili Sun patrzyła na ciebie przyjaznym, aż niewinnym wzrokiem. Taka jej postawa sprawiała, że chciałabyś ją przytulić. Opanuj się Y/n, pomyślałaś. To ta sama Sun Jisun, która obiecała zranić ciebie (jakby wcześniej tego nie zrobiła) oraz Felixa. 

Jej wzrok zaczynał cię męczyć nawet bardziej, niż jej spojrzenie psychopaty. Cisza między wami też miała w tym swój udział. 

— Jesteś śliczna, Y/n. Nie dziwię się Felixowi, że wybrał akurat ciebie. — Przepraszam, co? Jeszcze ten jej uśmiech... co?

Patrzyłaś na Jisun, nie mówiąc nic. Nie wiedziałaś, co masz powiedzieć. No jasne, mogłabyś pokazać, że masz za nic jej słowa, ale coś ci mówiło, żeby tego nie robić. Tak na wszelki wypadek.

— Dziękuję. — Wydusiłaś z siebie.

Jisun zaśmiała się pod nosem, po czym zmieniła pozycję i usiadła po twojej prawej stronie przed tobą, opierając się ręką. Tyłem do zniszczonej kamerki.

— A gdyby cię tak wypuścić? Jesteś taka pocieszna, mało jest osób takich na tym świecie. — Dziewczyna powoli musnęła twój policzek. Starałaś się ukryć odrazę, zachamować dreszcze.

— Ahh... Mam dziś dobry humor, Y/n. Od dawna takiego nie miałam. Taka jedna cudowna dziewczyna powiedziała, że mnie kocha. Jestem szczęśliwa, Y/n. Szkoda, że muszę mówić to tobie, ale cóż zaufać w tych czasach komuś to wyzwanie. A komu nie zaufać bardziej niż własnej ofierze?

— Nie szkodzi, znaczy... nie ma nic w tym złego, że chciałaś się tym podzielić.

— Dziękuję... Ah, muszę się zbierać. Obiecałam jeszcze się zobaczyć z moją dziewczyną. Do zobaczenia, Y/n.

Jisun wstała i szybko wyszła zatrzaskując drzwi. Nawet nie spojrzała w stronę feralnego rogu na suficie. Ty za to odetchnęłaś z ulgą, ale... nie do końca? No bo, co to miało znaczyć?
Byłaś szczerze przekonana, że kiedy twoja oprawczyni przyjdzie to co najmniej cię zacznie kopać. Może tamta dziewczyna cię uratowała? Kto wie? Miałaś nadzieję, że Jisun cię wypuści. Tak jak mówiła, chociaż... to nie miało sensu.

Kiedy ty powoli zasypiałaś, Jisun wyszła  z magazynu. Na terenie budowli została tylko Seulgi i Yoonha. Aż dziwne, że Seulgi jeszcze nie wytknęła Yoonhie jej zachowania. Ale to był pierwszy raz, kiedy zostały same na "warcie."

— Hej, Seulgi. Chcę ci coś powiedzieć.

— A czy ja chcę cię słuchać?

— Proszę... Dobra, powiem to wprost. To, że tak szybko poddałam się Jisun to tylko przykrywka. Chciałam was dwie wypuścić na wolność. To byłoby łatwiejsze w ten sposób, niż wspólne gnicie w zamknięciu bez niczego. Musiałam wzbudzić zaufanie Jisun.

— No to ci się udało. Ale skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?

— Okej, wiem. Nie ufasz mi i Y/n pewnie tym bardziej. Przypomnę tylko, że nie tylko Y/n Jisun potrafiła zastraszyć, prawda? Wszystkie w tym siedzimy.

Seulgi zamilkła na chwilę, zastanawiając się. Słowa Yoonhy miały sens.

— Więc co robimy? — Zapytała po chwili.

— Mam dwa pomysły. Pierwszy to zdobycie kluczy od tego magazynu, wypuszczenie Y/n i szybka ucieczka gdzieś, skąd już dotrzemy do Seulu. Jeśli w nim nie jesteśmy.

— A ten drugi pomysł?

— Możemy sprzymierzyć się z jednym z tych "bodyguardów" Jisun.

— W takim razie chyba lepiej same musimy ukraść klucze. Wydaje się, jakby ci mężczyźni byli bardzo za Jisun.

— Też mi się tak wydaje. To co? Idziemy szukać? Jak nie znajdziemy kluczy, to może jakieś inne wyjście niezamknięte lub chociaż klucze do celi Y/n.

— Dobrze. Nie mamy wiele czasu.

Yoonha podała dłoń w stronę Seulgi a ta ją przyjęła.

— Obiecuję was więcej nie zawieźć.

~°~

a/n; kocham się z wami droczyć, ahah.

bonusik ⬇️

❝GUY MY AGE❞ | lee felixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz