Rozdział 67

423 21 6
                                    

Poniedziałek. Z pozoru normalny dzień ale dla mnie pierwszy od bardzo dawna, kiedy czuję się, czuję się ... normalnie. Mimo, że nadal na moim sercu ciąży smutek po utracie dziecka, jestem niesamowicie szczęśliwa że mam przy sobie Kamila. Teraz już wiem, że jest przy mnie i razem, we dwójkę pokonamy wszystkie zmartwienia i lęki. Razem pokonamy wszystko co nas tak bardzo martwi. Od samego rana nie mogę doczekać się aż pojadę do pracy. Kiedy jestem sama w mojej głowie pojawiają się wspomnienia, te smutne i przerażające. Kiedy jest przy mnie Kamil, zapominam o nich chociaż na chwilę.

Po piętnastu minutach dojechałam na Wielką Krokiew. Moje serce zaczęło szybciej bić, kiedy przy wejściu do budynku zauważyłam Kamila. Był zbyt blisko żeby go zobaczyć ale zbyt daleko żeby mnie usłyszał. Wysiadłam z samochodu i zabrałam ze sobą torebkę. Skierowałam się drogą, którą przed chwilą jeszcze kroczył Kamil. Na ostatnim zakręcie usłyszałam czyjąś rozmowę. Nie chciałam podsłuchiwać, broń Boże! Ale nie dało się nie usłyszeć ich wymiany zdań. Zatrzymałam się stanowczo kiedy rozpoznałam osoby, które ze sobą rozmawiały. Kamil i Sylwia. Pod wpływem zdenerwowania moje dłonie zaczęły się trząść a usta zacisnęły się w wąską linię. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w ich stronę. Nie mogę stać bezczynnie i przyglądać się im. W końcu ktoś by mnie zobaczył i mogłoby zrobić się znacznie niekomfortowo. Podeszłam bliżej dwójki, chcąc zaznaczyć swoją obecność. Jako pierwsza zauważyła mnie była psycholog.

- Dzień Dobry. - Zwróciła się do mnie podniesionym i rozdrażnionym tonem.

- Dzień Dobry. - Odpowiedziałam niepewnie. Kiedy Kamil usłyszał mój głos odwrócił się w moją stronę i szczerze uśmiechnął. Jego gest momentalnie poprawił mój nastrój. Niby drobny gest a tak potrafi podnieść na duchu. Chłopak podszedł bliżej mnie i schwycił za moją dłoń. Spojrzałam na niego niezrozumiale, Kamil nie zwrócił na to uwagi tylko splótł nasze palce razem. Uśmiechnął się spoglądając na nasze złączone dłonie i uniósł swój wzrok z powrotem na mnie.

- Dzień Dobry. - Zbliżył się i ucałował moje czoło.

- Dzień Dobry. - Odparłam nieśmiało. Przypomniałam sobie o obecności Sylwii, kiedy ta nieznacznie chrząknęła.

- Widzę, że przeszkadzam. - Przyznała przekręcając lekko głowę.

- Nie nie! Naprawdę ... - Żywnie zaprzeczyłam, lecz przerwał mi chłopak.

- Myślę że już powinnaś iść. Twoje rzeczy czekają na Ciebie w gabinecie trenera. - Odparł niechętnie. Z daleka można było wyczuć, że chłopak nie jest zachwycony obecnością byłej psycholog. Kobieta posłała w moją stronę wściekłe spojrzenie i odeszła w kierunku wcześniej wspomnianego przez chłopaka miejsca.

- Dlaczego byłeś dla niej taki niemiły? - Zapytałam odwracając się przodem do chłopaka. Również on odwrócił się w moją stronę i westchnął przeciągle.

- Nigdy za nią nie przepadałem. Zrobiła tutaj naprawdę dużo zamieszania. Nie chcę już więcej jej widywać. - Odparł, unosząc swoją dłoń i delikatnie głaszcząc nią mój policzek. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech pod wpływem gestu chłopaka.

- W porządku, rozumiem. - Odpowiedziałam wpatrując się w oczy Kamila. Chłopak nachylił się nad moją twarzą i musnął lekko moje usta, swoimi wargami. Oddałam pieszczotę. Byłam pewna, że w tym momencie na moich policzkach pojawiły się dwa ogromne rumieńce.

- No proszę.

Odsunęliśmy się od siebie zerkając w kierunku, z którego dobiegł głos. Kilka metrów dalej zauważyliśmy Piotrka.

- Nie ładnie to tak na środku korytarza. Widziałem przed chwilą Sylwię. Wyszła wkurzona. Wydaje mi się że to wasza zasługa. - Odparł unosząc jedną brew.

Razem i na zawsze || Kamil StochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz