Rozdział 2

1K 23 0
                                    

     * 2 dni później *

Obudziłam się przez dzwoniący budzik. Sięgnęłam ręką po telefon i wyłączyłam irytujący dzwonek. Przeciągnęałam się na łóżku i nie spiesząc się podreptałam do łazienki. Wykonałam poranną rutynę i wróciłam do sypialni. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam strój na dziś. Składał się on z białego sweterka na długi rękaw i szarych spodni dresowych w kratę.

Po ubraniu się uczesałam włosy w wysokiego koka z wypuszczonymi pasemkami. Następnie zaścieliłam łóżko i odsunęłam zasłony w mieszkaniu. Wietrzyłam je. W między czasie sprawdziłam czy mam wszystkie książki na dzisiejsze zajęcia. Naszczęście nie mam ich dzisiaj dużo. Tylko dwa wykłady. A co do wczorajszej niedzieli minęła mi jak każda poprzednia. Nauka nauka i jeszcze raz nauka. Cieszę się że za niecałe pół roku koniec studiów. Tylko boję się że trudno mi będzie znaleźć pracę. Dobra teraz nie o tym. Pomału muszę wychodzić bo jeszcze się spóźnie. Jest 7:30 więc w sam raz. Sprawdziłam w mieszkaniu czy wszystkie okna są zamknięte i czy na pewno wszystko jest wyłączone. Chciałabym mieć do czego wrócić. Następnie założyłam na nogi buty i kurtkę wiosenną. Wzięłam torbę z zeszytami. Telefon włożyłam do kieszeni kurtki. Wyszłam z mieszkania nie zapominając go zakluczyć. Ruszyłam na uczelnię. Szłam powolnym krokiem próbując podziwiać wciąż te same miejsca. Chciałabym móc w końcu zwiedzić całe Zakopane. Ale czy to mi się kiedyś uda? Wątpie. Jeżeli w trakcie nauki nie mam czasu to jak zaczne pracować już w ogóle będzie mi go brakować. No niestety nie można mieć wszystkiego tak jak się chce. Już się do tego przyzwyczaiłam. Po kilkunastu minutach doszłam do celu. Udałam się pod salę w której miałam pierwszy wykład. Pod salą zebrały się już kilka osób ale nadal brakowało większości. Usiadłam na ławce która znajdowała się na przeciwko sali. Zostało jeszcze 10 minut. Nie wiedząc czym się zająć wyciągnęłam telefon i napisałam do przyjaciółki.

Ty:
Hej co tam?

Po kilku sekundach dostałam odpowiedź.

Ola:
Kiepsko. Możesz do mnie przyjść?

Zmartwiło mnie trochę jej zachowanie. Zawsze tryskała energią.

Ty:
Pewnie, że przyjde. Mam dzisiaj tylko dwa wykłady więc za dwie godziny powinnam być.

Ola:
Dzięki kochana.

Ty:
Wiesz że zawsze przybęde z pomocą jak będziesz mnie potrzebowała

Ola:
Wiem. Do zobaczenia.
Ty:
Do zobaczenia

Po skończeniu konwersacji odłożyłam telefon zauważając że ktoś mi się przygląda. Spojrzałam się na wysokiego blondyna który stał prawie na drugim końcu korytarza. Kiedy nasze spojrzenia się napotkały wysłał w moją stronę lekki uśmiech. Odwzajemniłam go niepewnie, A może mi się wydawało? Tak na pewno.  Odwróciłam wzrok słysząc dzwięk dzwonka. Wstałam ławki zauważając naszego wykładowcę. Weszłam do klasy razem z wszystkimi i usiadłam na pierwszym lepszym miejscu. Po wysłuchaniu godzinnego wykładu wyszłam z sali ruszając na pierwsze piętro. Był to drugi a zarazem ostatni wykład. Zrobiłam na nim kilka notatek które mogą mi się przydać. Po skończeniu wykładów udałam się w strone wyjścia z uczelni. Niestety pech chciał żebym na kogoś wpadła.

- Przepraszam nie zauważyłam cię. - Powiedziałam próbując ominąć innych studentów.

- Poczekaj. Maja tak? - Zapytał chłopak. Odwróciłam głowę widząc tego samego mężczyznę, który wydawało mi się że się przyglądał.

- Tak. Przepraszam ale skąd znasz moje imię? - Spytałam zaskoczona.

- Nie ważne. Po prostu mam swoje źródła. - Zaśmiał się ukazując przy tym rząd białym zębów.

- No dobrze. Wybacz ale muszę już iść. Miło było poznać. - Powiedziałam chcąc zabrzmieć wiarygodnie.

- Nie uciekaj. Gdzie ci się tak spieszy? - Usłyszałam za plecami. Po chwili poczułam uścisk na nadgarstku. Zaczynam się niepokoić.

- Naprawdę się spieszę. Możesz mnie puścić? - Odwróciłam głowę w strone blondyna.

- Niech ci będzie. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.  - Powiedział ruszając w strone wysokich schodów prowadzących na hale sportową.

To było dziwne. Po chwili otrząsnęłam się i ruszyłam żwawym krokiem w stronę domu mojej przyjaciółki. Mam szczęście, że nie jest to strasznie daleko. Na szczęście po drodze nie spotkało mnie nic niebezpiecznego. Już po kilkunastu minutach stałam pod domem mojej przyjaciółki. Postanowiłam zapukać. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Po kilku sekundach przed sobą ujrzałam panią Agate.

- Dzień Dobry. Jest Ola? - Zapytałam ciepło.

- Dzień Dobry kochanie. Tak jest. Wejdź. Na pewno jesteś głodna zjesz coś? - Zapytała uśmiechając się miło.

- Nie dziękuje. Nie jestem głodna. - Odpowiedziałam od razu ruszając w strone pokoju Oli. Omało co nie wywalając się po drodze w końcu dotarłam do jej pokoju pukając kilka razy w drzwi.

- Proszę. - Powiedziała dziewczyna.

Od razu weszłam do środka zauwarzając ją leżącą na łóżku i patrzącą się w sufit.

- Ola co jest? - Zapytałam zmartwiona.

- Chodzi o to że ta wczorajsza randka to był koszmar. Wiesz co mi powiedział? Że jestem głupia i że chciał się tylko ze mną przespać. - Wytłumaczyła a z jej oczu zaczęły lecieć krople łez.

- Ola nie przejmuj się. Po prostu nie był ciebie wart. Jest mnóstwo chłopaków którzy będą chceli się tobą zaopiekować. Znajdziesz tego jedynego tylko musisz na niego zaczekać. - Powiedziałam przytulając ją do siebie.

- Tak jak ty? - Zapytała uśmiechając się lekko.

- Ja? Ja ... tak chyba tak. - Odpowiedziałam niepewnie. Ciężko było uwierzyć mi, że znajdę kogoś kto polubi mnie taką jaką jestem. Bo wiele uważa, że jestem potwornie nudna i sztywna.

- Przecież masz mnie. Jak nikogo nie znajdziemy zostaniemy razem. Będziemy mieszkać we dwie i się razem zestarzejemy. - Rzekła śmiejąc się już na głos.

- No pewnie. Będziemy we dwie chodzić z balkonikami. Wyobrażasz to sobie? - Spytałam nie opanowując śmiechu.

- Ni... nie mo... mogę. - Powiedziała przez śmiech.

Cieszę się że udało mi się ją rozweselić. Nie lubię gdy jest smutna. Na szczęście mamy siebie i zawsze ale to zawsze będę ją wspierać jak tylko mogę. Resztę dnia spędziłyśmy na rozmowach i oglądaniu filmów. To co, że jutro wykłady. Myślę, że od czasu do czasu przyda się nie przejmować się kolejnym dniem. Co ma być to będzie, a jak już będzie to trzeba się z tym zmierzyć.

Razem i na zawsze || Kamil StochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz