Rozdział 36

495 14 4
                                    

To ten dzień. Dzień, w którym ma wszystko się wyjaśnić. Mam wrócić do Zakopanego i wrócić do normalności, do mojej wymarzonej normalności. Tylko jest jeden problem, ... boje się, bardzo się boje ale wiem że muszę to zrobić, inaczej będe żyła w ciągłej niepewności a to może doprowadzić do wiele konsekwencji. Dowiedziałam się że kadra polska jest w ten weekend z Zakopanem. Nie wiem czy to przypadek, czy tylko zbieg okoliczności. Wydaję mi się że rodzice specjalnie wybrali ten moment na rozmowe. Kontaktowałam się z trenerem, ucieszył się że wracam i obiecał że zachowa to w tajemnicy. Trochę się boje, że chłopaki o mnie zapomnieli i że ... będą mieli do mnie żal, głęboki żal. W końcu zostawiłam ich wyjeżdżając bez słowa. Jeszcze jedno, zrozumiałam coś, przez ten czas w którym nie było mnie obok niego czułam straszną pustke obok siebie. Jestem gotowa mu to powiedzieć, powiedzieć że ... że go kocham, ale czy on ... czy on kocha mnie? To pytanie ciągle błądzi po mojej głowie, codziennie wierci dziure w mojej głowie, która robi się coraj większa. Boję się powiedzieć tych dwóch magicznych słów. Boję się że jeśli już je powiem, nie otrzymam tego samego i będe samotna. Tak bardzo się boję że aż nie chcę wyjść z łóżka. Rodzice już od kilku minut pukają w moje drzwi a ja leżę na łóżku i wpatruje się w sufit. Próbuje o niczym nie myśleć, poukładać sobie to wszystko. Lecz oni nie dają mi spokoju.

- Córeczko, wstawaj już, śniadanie jest. - Usłyszałam donośny głos taty.

Głośno westchnęłam poczym wstałam z łóżka. Zaścieliłam je, zabierając ze sobą ubrania na dziś. Podreptałam do łazienki. Rozebrałam się z piżamy, ubierając na siebie świeżą bieliznę. Twarz opłukałam zimną wodą, spojrzałam w lustro próbując wyczytać coś z mojej twarzy. Trudno było mi cokolwiek zobaczyć. Westchnęłam i ubrałam się w wygodne dresy i bluzę przez głowę. Całość stanowiła komplet.

Włosy rozczesałam i związałam w niechlujnego koka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Włosy rozczesałam i związałam w niechlujnego koka. Skierowałam się w stronę kuchni, mając nadzieję na chwilę spokoju.

- No w końcu jesteś. - Od razu po wejściu do pomieszczenia dopadł mnie głos mamy.

- Przepraszam, musiałam pomyśleć. - Przyznałam nieśmiało.

- W porządku, zjedź śniadanie. Musisz się trochę pospieszyć bo trening zaczyną o 10:30 a kwalifikacje do jutrzejszego konkursu są o 13:00. - Zaznaczyła, siadając na przeciw mnie.
- Mamo, skąd ty to wszystko wiesz? - Zapytałam zaskoczona.

- Mam swoje źródła, a teraz szybciutko jedz. - Pogoniła mnie kobieta.

- Dziękuje. - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.

Po zjedzeniu śniadania, przyszedł czas aby pożegnać się z rodzicami.

- Mamo, tato, jeśli chcecie ja mogę zostać. - Przyznałam zakładając kurtkę.

- Córeczko, nie próbuj mi tu wymyślać. My sobie poradzimy, naprawdę. - Zaznaczyła szczerze mama.

- Ale ja nie wiem, ... na pewno? - Zapytałam zmartwiona.

Razem i na zawsze || Kamil StochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz