Rozdział 72

483 20 6
                                    

* Kilka dni później *
Obudziłam się wczesnym rankiem, gdy słońce przebijało się przez zasłony w sypialni. Przeciągnęłam się leniwie na łóżku i obróciłam głowę w prawą stronę. Spodziewałam się zastać widok jeszcze smacznie śpiącego Kamila, ale zamiast tego dostrzegłam niechlujnie poprawioną poduszkę. Zmarszczyłam lekko brwi, podnosząc się z łóżka. Zarzuciłam na stopy kapcie i ruszyłam w stronę schodów.

- Kamil? - Zawołałam nieco ciszej niż się spodziewałam. - Kamil? - Powtórzyłam ciut głośniej. Dotarłam do kuchni, gdzie nie zastałam chłopaka. Podreptałam do salonu ale tam również zastałam pustkę. Zerknęłam na godzinę, ale kiedy zauważyłam że jest dopiero siódma rano, zmartwiłam się. Gdzie mógłby o tej porze się podziewać. Poszukałam swojej komórki i chciałam zadzwonić do chłopaka. Kiedy przyłożyłam telefon do ucha w tym samym czasie usłyszałam dźwięk przekręcającego się w drzwiach klucza. Odłożyłam komórkę i podreptałam w stronę przedpokoju. Odetchnęłam z ulgą, gdy ujrzałam Kamila z małą torbą foliową.

- Byłeś w sklepie? - Zapytałam zatrzymując się tuż na przeciwko chłopaka. Podniósł swój wzrok na mnie i od razu się uśmiechnął.

- Chciałem przygotować dla nas śniadanie, nie myślałem że tak szybko się obudzisz, tym bardziej że poszłaś tak późno spać. - Wytłumaczył układając delikatnie swoją dłoń na mojej talii.

- Nie lubię długo spać, zresztą to już wiesz. - Machnęłam lekceważąco ręką i uśmiechnęłam się nieśmiało do chłopaka. - Może przygotujemy śniadanie wspólnie? - Zaproponowałam po kilku sekundach ciszy.

- Pewnie. - Odpowiedział cmokając mnie lekko w usta.

Uśmiechnęłam się pod wpływem gestu chłopaka i ruszyłam tuż za nim, w kierunku kuchni. Po zjedzonym śniadaniu podreptałam do łazienki by wziąć krótki prysznic i przede wszystkim, uszykować się do pracy. Ubrana w czarne jeansy i zwykłą białą koszulkę wróciłam do jadalni. Wychyliłam się z za progu, kiedy usłyszałam znów ten sam dźwięk przekręcania się klucza, tym razem od wewnątrz.

- Poczekaj! - Krzyknęłam, kiedy Kamil miał już przekroczyć próg drzwi. Założyłam szybko na nogi buty i zarzuciłam na ramiona marynarkę.

- Gdzie się wybierasz? - Zapytał, gdy stanęłam tuż obok niego.

- Do pracy. - Odpowiedziałam krótko. Powinien to wiedzieć, prawda?

- Może powinnaś zostać w domu? - Zapytał błądząc wzrokiem po mojej twarzy.

- To niepotrzebne, czuję się naprawdę dobrze. - Od razu zrozumiałam o co tak naprawdę chodziło.

- Na pewno? Wiesz że możesz zostać w domu? - Dopytywał niepewnie.

- Naprawdę jest okej, w porządku. - Zapewniłam posyłając w jego stronę delikatny uśmiech. - I
Jedziemy? - Dodałam, nieśmiało łapiąc za jego dłoń. Chłopak splótł nasze palce razem i spojrzał na mnie.

- Jedziemy. - Wyszeptał całując mnie delikatnie w czoło.

Kilkanaście minut później byliśmy na miejscu.
W kalendarzu już na dobre zagościła wiosna. Mimo, że dni potrafią być nadal chłodne, słońce które spogląda z za chmur znacznie poprawia wiosenną aurę. Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy z daleka zauważyłam posturę Kuby, który machał do nas energicznie. Zaśmiałam się cicho, gdy tuż obok niego zjawił się Piotrek. Podeszliśmy do nich od razu się witając.

- Cześć. - Pierwszy odezwał się Kamil.

- Dzień Dobry. - Również przywitałam się z przyjaznym uśmiechem.

- No dzień dobry. - Przywitał nas Żyła z jak zawsze szerokim i głupkowatym uśmiechem.

- Jak się czujesz? - Słowa te skierował w moją stronę Kuba.

Razem i na zawsze || Kamil StochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz