Zacznę tym, że moja przyjaciółka namówiła mnie na następny konkurs letniego grand prix w skokach narciarskich. Nie wiem czemu ja się zgodziłam. Muszę się nauczyć odmawiać bo jak tak dalej pójdzie to nie wiem jak skończe. Po prostu Ola zawsze umiała mnie jakoś przekonać. Nawet jak bardzo dziewczynie odmawiałam, ona i tak w końcu potrafiła mnie przełamać. Może wrócę do zawodów. Są one już dokładnie dzisiaj. Nie mam szczególnej ochoty tam iść ale nie chcę też zostać sama w domu, tak jak co dzień. Mimo, że nie znam się na skokach miło jest popatrzeć jak inni oceniają skoki mężczyzn i wysyłają w ich kierunku gromkie brawa i głośne wrzaski. Podreptałam do łazienki. Umyłam zęby, rozczesałam włosy, związałam je w wysokiego kucyka i ubrałam na siebie świeżą bieliznę. Na niebie już na dobre zagościło słońce. Można się spodziewać, że będzie dziś naprawdę ciepło. Zarzuciłam na siebie zwykłą białą koszulkę i krótkie spodenki w kolorowe paski.
Wróciłam do pokoju, gdzie zaścieliłam swoje łóżko i odsunęłam rolety w całym mieszkaniu. Następnie skierowałam się do kuchni i uszykowałam sobie kilka kanapek. Do szklanki nalałam sobie wody z cytryną. Czułam, że dzisiejszy dzień będzie dniem małych wrażeń. Po zjedzeniu śniadania, posprzątałam i pozmywałam naczynia. Następnie usadowiłam się wygodnie na kanapie i włączyłam telewizor. Wydawało mi się, że skoro jest niedziela to w telewizji będzie naprawdę duży wybór jeśli chodzi o filmy ale nic takiego nie znalazłam. Westchnęłam ciężko i z powrotem wyłaczyłam telewizor. Sięgnęłam po książkę, która leżała swobodnie na stoliku. Zatopiłam się w lekturze. W pewnym momencie kolorowy świat, który panował w królestwie zastąpiła ciemność, spowodowana zabiciem głównego bohatera. Cały kraj pogrążony był w żałobie. Wszyscy chodzili smutni i przybici. Mimowolnie po mojej twarzy spłynęło kilka łez. To było naprawdę smutne i przerażające. Kobieta, którą zabito osierociła własne dzieci. Rodzeństwo, które nie jest w stanie zrozumieć co stało się z ich mamą. W pewnym momencie zamknęłam książkę i potrząsnęłam głową. Odłożyłam lekturę na najbliższą półkę i wstałam z kanapy. Podreptałam do łazienki i opłukałam twarz. Otarłam twarz ręcznikiem i spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie. Czerwone oczy, sińce pod powiekami, usta całe spierzchnięte. Niespodziewanie usłyszałam dzwonek do drzwi. Jeszcze raz zerknęłam szybko w lustro i skierowałam się w kierunku drzwi. Otworzyłam je. Przede mną pojawiła się przyjaciółka.
- Część kochana! - Przywitała się z uśmiechem.
- Cześć, już jest tak późno? - Zapytałam zdziwiona.
- No tak już dwunasta. Nawet 12:04. Uszykowana? - Zapytała - Płakałaś? - Dodała przyglądając się mojej twarzy.
- To przez książkę. - Wytłumaczyłam szybko
- Oj kochana. To co, ogarnij się i ruszamy. - Powiedziała wchodząc do mieszkania.
- W porządku, za kilka minut będę. - Odpowiedziałam i pobiegłam do łazienki. Jeszcze raz umyłam twarz a następnie poprawiłam kucyka na głowie. Wyszłam z łazienki uprzednio zabierając ze sypialni torebkę. Wpakowałam do niej dwie butelki wody, portfel, chusteczki. Założyłam buty i wzięłam do ręki klucze. Wyszłyśmy z mieszkania i zakluczyłam drzwi. Ruszyłyśmy w stronę skoczni. Droga minęła nam w miłej atmosferze. Już po godzinie byłyśmy na miejscu.
- Maja spóźniłyśmy się. Chodź szybko. - Powiedziała ciągnąc mnie za rękę.
- Już idę. No poczekaj. - Krzyczałam próbując ją dogonić. - Musisz tak szybko biec? - Spytałam kiedy w końcu ją dogoniłam.
- Przepraszam ale już się zaczęło. Siadaj. - Wskazała na krzesło obok niej. Usiadłam wygodnie na miejscu i spojrzałam przed siebie. Właśnie w powietrzu szybował jakiś skoczek. Byłoby wszystko dobrze gdyby nie zaliczył upadku. Wyglądało to strasznie. Boże ja w życiu nie skoczyłabym z takiej wysokości. Zawsze podziwiałam ich odwagę ale kurcze oni ryzykują życie. No ale w końcu spełniają swoje marzenia. Myślę jednak, że gdyby moim marzeniem było zostanie skoczkinią narciarską, podjęłabym to ryzyko.
- Maja pójdziesz po coś zimnego do picia? Tam jest takie stoisko z napojami. Widzisz? - Zapytała maślanymi oczami, wskazując palcem stoisko niedaleko nas.
- Tak widzę, ale czy możesz pójść sama? - Zapytałam z nadzieją.
- Nie mogę przegapić tych skoków, proszę idź. - Poprosiła raz jeszcze.
- W porządku. - Westchnęłam, kierując się w stronę którą wskazała Ola. Zbliżałam się powoli do stoiska, gdy nagle potknęłam się o nierówny asfalt i zderzyłam się z czyimś ciałem. Znów musiał spotkać mnie pech.
- Ja przep... - Podniosłam głowę i zamarłam. - Przepraszam. - Dodałam szybko.
- Nic się nie stało. - Odpowiedział mężczyzna. Czy jest ktoś kogo spotyka większy pech ode mnie? Myślę że, nie no właśnie wpadłam na nikogo innego jak Kamila Stocha we własnej osobie. Dlaczego? Uśmiechnęłam się blado do chłopaka i ruszyłam dalej. W końcu udało mi się dotrzeć do stoiska i zakupić sok dla Oli. Ostrożnie udałam się z powrotem do przyjaciółki. Na szczęście w drodze powrotnej nie spotkało mnie nic podobnego. Usiadłam na swoim miejscu i podałam sok dziewczynie. Nie wiem czemu ale Ola posłała mi pytające spojrzenie.
- Coś nie tak? - Zapytałam niezrozumiale.
- Nic po drodze cię nie spotkało? - Zapytała podejrzliwie.
- Nie. - Odpowiedziałam stanowczo.
- Na pewno? - Dążyła dalej.
- Nie! Po co pytasz? - Odpowiedziałam denerwując się.
- Tak, po prostu. Nie złość się. - Rzekła z powrotem oglądając skoki skoczków. Zdenerwowana jej pytaniami wstałam z krzesła i podeszłam do bandy która znajdowała się blisko nas. Raczej można tam stać bo wokół mnie jest jeszcze dużo innych ludzi.
Pov. Kamil
Właśnie zasiadłem na belce. Próbowałem maksymalnie skupić się na skoku, który musiałem oddać. Z dołu słyszałem gromkie brawa i szumy kibiców. Wyłączyłem z myślenia głowę i całe ciało. Chwilę później zauważyłem symboliczne machnięcie chorągiewką przez trenera. Odepchnąłem się od belki i ruszyłem na najeździe. Już po chwili szybowałem w powietrzu. Kilka sekund później poczułem miękkie podłoże pod nartami. Z trybun usłyszałem wrzawę kibiców. Spojrzałem w ich kierunku. Moje spojrzenie zatrzymało się na dziewczynie podobnej do tej samej blondynki, która wpadła na mnie podczas rozgrzewania się. Byłem pewny, że to ona, kiedy dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Jej wzrok zatrzymał się na mojej osobie tylko przez chwilę. Uśmiechnąłem się lekko w stronę kibiców zgromadzonych na skoczni i ruszyłem w kierunku ławek dla skoczków, którzy oddali już swój skok.Pov. Ola
Po konkursie poszłyśmy z Mają się przejść. Była zdenerwowana moim zachowaniem ale szybko jej przeszło. Oglądałam wszystko z zafascynowaniem. Na szczęście pozwolili nam zwiedzić skocznie co było dużym zaskoczeniem. W trakcie oglądania oczywiście z daleka szatnie skoczków dostrzegłam ogłoszenie. A mianowicie, Polska reprezentacja skoczków narciarskich poszukuje dla kadry psychologa. Od razu pomyślałam o Maji. Nadawała się idealnie. Może nie ma doświadczenia ale jest świetna w swoim. Mam pomysł. Może się uda ...Pov. Maja
Po zwiedzeniu Wielkiej Krokwi byłam naprawdę oczarowana całą skocznią i wszystkim dookoła niej. Nie spodziewałam się że jest tam tak miło i sympatycznie. Nasze drogi rozeszły się dopiero wczesnym wieczorem. Jutro muszę przygotować się na kilka wykładów. Ostatnio zastanawiałam się, gdzie mogłabym szukać pracy. Nie widziałam zbyt dużo ogłoszeń z moim wykształceniem. Doświadczenia też nie mam więc można się spodziewać, że będzie naprawdę trudno coś znaleźć. Pozostaje mi mieć nadzieję, że jednak na mojej drodze pojawi się kilka takich szans.
CZYTASZ
Razem i na zawsze || Kamil Stoch
Short StoryMaja to 22 - letnia studentka psychologii. Udało jej się spełnić marzenie o zamieszkaniu w Zakopanem. Mimo, że spełniła jedno ze swoich marzeń, nie ma czasu na spotkania z rodziną. Ciągle jest zajęta wykładami i szukaniem pracy. Oddała nauce cały sw...