Rozdział 37

520 22 2
                                    

Jestem w Zakopanem, na drodze którą codziennie pokonuję w drodze do pracy. Na horyzoncie, chociaż jakby we mgle widzę Wielką Krokiew. Próbuję podejść bliżej. Na mojej drodze pojawia się szklana szyba. Szyba której nie mogę pokonać, nie mogę zbić, pozbyć się. Uderzam w nią z całych sił. Krzyczę, z nadzieją że ktoś mnie usłyszy. Ktoś zniszczy tą wielką szybę. W swojej głowie słyszę mnóstwo głosów. Szepczą coś, nie wiem co. Wokół mnie krążą najbliższe dla mnie osoby. Rodzice, przyjaciele, próbuję coś powiedzieć ale nie mogę. Nikt mnie nie wysłucha, spoglądają na mnie z góry. Nadal próbuję zbić szybę. Na moich knykciach pojawiła się krew, krew której nie mogę zmyć. Odwracam się i widzę JEGO. Osobę, która zagościła w moim sercu zupełnie niespodziewanie. Chcę podejść, odezwać się ale pomiędzy nami pojawia się następna szklana ściana. Zaczynam krzyczeć, nie zważając na bolące dłonie uderzam w szybę. On, patrzy na mnie z obojętnym wyrazem twarzy. Nagle cofa się i znika we mgle...

- Nieee!!! - Obudziłam się z krzykiem.

Usiadłam na łóżku ciężko dysząc. Złapałam się za głowę ocierając pot spływający po twarzy. Ten sen, czy to moja przyszłość? Czy to coś oznacza? Potrząsnęłam głową, próbując wybić sobie z głowy cały ten sen. Założyłam na stopy kapcie i podreptałam do kuchni. Nalałam sobie pełną szklankę wody. Dopiero teraz poczułam jaka jestem spragniona. Przyłożyłam szklankę do ust, przechylając tak aby cała zawartość wylądowała w moich ustach. Z wielkim hukiem odłożyłam kubek na blat kuchenny. Poszłam do łazienki, gdzie chlusnęłam sobie zimną wodą prosto w twarz. Próbowałam się obudzić, wrócić do rzeczywistości ale przed twarzą ciagle widziałam ich twarze. Twarze zawiedzionych rodziców, przyjaciół i nawet JEGO. Jeszcze raz pokręciłam głową, następnie zdejmując ubrania weszłam pod prysznic. Puściłam letnią wodę, która spływała po całym moim ciele. Nie wykonywałam żadnych ruchów, stałam w jednym miejscu. W końcu otrząsnęłam się i zatrzymałam wodę. Wyszłam z pod prysznica owijając się ręcznikiem. Podreptałam do łazienki zakładając na swoje ciało bieliznę. Otworzyłam szafę aby wybrać jakieś ubrania. Sięgnęłam po granatowe jeansy, białą koszulkę a na to zarzuciłam jeszcze szary sweter. Jeszcze raz poszłam do łazienki gdzie rozczesałam włosy i związałam je w wysokiego koka.

Wróciłam do kuchni, znów wypijając całą szklankę wody mineralnej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wróciłam do kuchni, znów wypijając całą szklankę wody mineralnej. Poszłam do pokoji, poprawiając pościel na łóżku. Otworzyłam okna w cały mieszkaniu. Znów podreptałam do kuchni gdzie usiadłam przy kuchennym blacie. Spojrzałam przed siebię, przez dłuższy czas nie spuszczając wzroku. Z głębokiego zamyślenia wyrwał mnie dzwięk telefonu. Na ekranie komórki pojawiła się widomość od Oli. Sięgnęłam po niego i odczytałam wiadomość.

"Chłopaki właśnie zaczęli trening. Masz szansę. Pamiętaj! Teraz albo nigdy!"

Ścisnęłam telefon w ręce, wstając z miejsca. Spojrzałam na drzwi wyjściowe a w głowie krążyły mi słowa przyjaciółki. "Teraz albo nigdy!" Westchnęłam głośno zakładając na nogi buty. Telefon wsadziłam do kieszeni w spodniach i wzięłam klucze do ręki. Wyszłam z mieszkania dokładnie je przekluczając. Klucz wsadziłam do drugiej, tylniej kieszeni w spodniach. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę Wielkiej Krokwi. Z każdą minutą, kiedy to byłam coraz bliżej celu, moje nogi odmawiały posłuszeństa. Bałam się że zaraz zderzę się z szklaną szybą, tak jak we śnie. Nagle się zatrzymałam. Byłam na tyle blisko aby zobaczyć kilka osób w głębi skoczni. Zacisnęłam dłonie w pięści, a wiatr który lekko powiewał, popchnął mnie dalej. Moje kroki stawały się coraj cięższe. Kiedy już byłam na tyle blisko aby rozpoznać kto właśnie znajduję się na skoczni, po moim policzku spłynęła samotna łza. Właśnie do mnie dotarło jak bardzo za nimi tęskniłam. Do moich uszu dotarł czyjiś głos, krzyk. Wyrwałam się z zamyślenia spoglądając przed siebię. W moją stronę biegł jeden z chłopaków. Ten, który był ze mną od samego początku, popychał mnie dalej i jeszcze dalej. Rozśmieszał mnie, a nawet powiedział że uważa mnie za siostrę. Znalazł się obok mnie aby po chwili wziąść mnie w swoje ramiona.

- Wróciłaś! - Wykrzyknął uradowany.

Nie umiałam się nie uśmiechnąć. To było silniejsze ode mnie. Po chwili odstawił mnie na ziemię, z uśmiechem skierowanym w moją stronę.

- Tak bardzo się cieszę. - Powiedział łapiąc mnie za ramiona.

- Ja... ja przepraszam. - Odpowiedziałam, nieumiałam powstrzymać łez. Rozpłakałam się kolejny raz rzucając się w ramiona chłopaka. Naprawdę czułam że to właśnie on może być moim jedynym rodzeństwem.

- Ej, nie płacz. Tak strasznie się za tobą stęskniłem wiesz? Mianowałaś na moją małą siostrzyczkę. - Zaśmiał się cicho.

- Jestem od ciebie starsza o dwa lata. - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.

- E tam, dla mnie i tak będziesz moją małą siostrzyczką. - Powiedział z uśmiechem. - Chodź, pójdziemy do reszty. - Dodał łapiąc mnie za dłoń. Jednak ja stawiłam opór. - Ej, co jest? No chodź. - Pociągnął mnie za sobą. Na naszym horyzoncie pojawił się Piotrek, Dawid i Maciek. Kiedy mnie zobaczyli, wyglądali na zaskoczonych. Nie wiedziałam jaka będzie ich rekacja.

- Maja! - Krzyknął Piotrek i w sekundę znalazł się obok mnie. Przytulił mnie tak mocno aż zaczęłam tracić powietrzę.

- Piotrek, dusisz. - Powiedziałam z trudem.

- A przepraszam, przepraszam. - Odsunął się, lekko się pośmiewując.
Kaszlnęłam kilka razy aby wrócił mi normalny głos. Przywitałam się również z pozostałymi. Ale nie było jednego, tego najważniejszego.

- Gdzie jest Kamil? - Zapytałam. Po mojej prawej stronie, mina Piotrka rozszerzyła się w jeszcze większy uśmiech.

- W środku, chyba na sali treningowej. - Odpowiedział mi z uśmiechem Kuba.
- Dziękuje. Mogę iść do niego? - Spytałam niepewnie.

- Jeszcze się pytasz, no oczywiście! - Krzyknął chłopak.

Nie zważając na spojrzenia innych pobiegłam w stronę sali treningowej. Bałam się rozmowy z nim. Nie wiem jak zareaguję kiedy mnie zobaczy. Chwila! Przecież ja nie wiem czy on czuje do mnie to samo. Momentalnie się zatrzymałam, z przyspieszonym oddechem spoglądałam na drzwi, na drzwi do pomieszczenia w krórym on był. Stał tyłem, pijąc wodę. Nie możesz teraz zrezygnować! Jesteś już za blisko! Sięgnęłam ręką w kierunku klamki. Pociągnęłam drzwi wchodząc do środka.

- Kamil...

Perspektywa Stocha.
Od rana ciężko trenuję. Jestem strasznie zmęczony ale wiem że muszę się starać o jak najlepszą formę. Tym bardziej że początek sezonu był obiecujący. Odkąd Maja zniknęła, idzie mi coraz gorzej. Kiedy byłem już gotowy aby jej powiedzieć, ona zniknęła. Zniknęła nikomu nie mówiąc dlaczego, ale ja już wszystko wiem, cała kadra wie. Teraz już rozumiem jej zachowanie, sam postąpił bym tak samo na jej miejscu. W podobieństwu do reszty kadry muszę ćwiczyć dwa razy więcej, dlatego oni ćwiczą już skoki a ja nadal jestem na sali treningowej. Z dołu słychać jakieś krzyki ale nie reaguje na nie. W pewnej chwili słyszę otwieranie drzwi i głos. Głos za którym tak tęskniłem.

- Kamil...

Odwróciłem się w jej stronę zakręcając do końca butelkę która spoczywała w mojej ręce. Zerknąłem na nią. Nie mogłem oderwać wzroku. W zasadzie nie wiedziałem co zrobić. Po kilku sekundach otrząsnąłem się i odłożyłem butelkę na ławkę. Następnie rozłożyłem ręce w kierunku dziewczyny. Chwilę później dziewczyna rzuciła się w moje ramiona. Otuliłem ją swoimi ramionami, bałem się że znowu ucieknie, znowu zniknie. Teraz już na to nie pozwolę. Wszystko jej powiem. Wyznam moje uczucia.

- W końcu wróciłaś. - Szepnąłem do jej ucha. Na jej ciele, nagle pojawiła się gęsia skórka.

- Przepraszam. - Wyszeptała łamiącym się głosem. Może ona czuję to samo? Czy to możliwe? Odsunęłam się ode mnie a ja poczułem pustkę. - Przepraszam ale moja mama... - Zaczęła.

- Wszystko wiem, wszyscy wiemy. - Przerwałem jej. Znów przyciągnąłem ją do siebie. Nie mogłem wytrzymać tego że jest tak daleko. Tylko ona mogła zapełnić pustkę w moim sercu. Dziewczyna wtuliła się we mnie zaciskając dłonie na mojej bluzie.

- Dziękuje. - Powiedziała odchylając się w stronę mojej twarzy.

- To ja dziękuje. Dziękuje że pojawiłaś się w moim życiu. - Odpowiedziałem zagłębiając się w jej oczach. - Kocham Cię. - Szepnąłem w jej kierunku. Dziewczyna uśmiechnęła się w moim kierunku, na moim ciele momentalnie rozlało się ciepłe uczucie. Wzrokiem przeniosłem się na jej usta, nie mogłem dłużej czekać i zatopiłem swoje wargi w ustach dziewczyny. Ku mojemu zadowoleniu, oddała pocałunek. W tym momencie byłem naprawdę szczęśliwy.

Razem i na zawsze || Kamil StochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz