Rozdział 43

493 15 2
                                    

Następnego dnia obudziłam się kilka minut przed budzikiem. Przeciągnęłam się leniwie na łóżku i przeczekałam głos irytującego dźwięku budzika. Krótko po tym wstałam z łóżka i jeszcze raz pożądanie się rozciągnęłam. Odsunęłam rolety w sypialni chcąc zobaczyć biały puch za oknem, jednak zamiast tego zaraz po odsunięciu przymknęłam oczy porażona blaskiem porannego słońca. Odwróciłam się tyłem do okna wzruszając obojętnie ramionami. Popędziłam do łazienki, nie zapominając zabrać świeżej bielizny. Wzięłam krótką kąpiel jak i szybko umyłam zęby i rozczesałam dokładnie włosy. Wróciłam do sypialni w samej bieliźnie otwierając drzwi od szafy. Długo nie zastanawiałam się nad wyborem stroju. Zdecydowałam się na granatowe jeansy w paski i białą bluzkę na długi rękaw.

Włosy jeszcze raz rozczesałam i związałam w wysokiego koka z wyciągniętymi pasemkami po obu stronach głowy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Włosy jeszcze raz rozczesałam i związałam w wysokiego koka z wyciągniętymi pasemkami po obu stronach głowy. Zaścieliłam łóżko w pokoju i odsunęłam rolety w mieszkaniu. Podreptałam do kuchni gdzie wstawiłam wodę na herbatę. Krótko po tym uszykowałam sobie kilka kanapek pakując je do torebki śniadaniowej. Sama nie wiem czemu ale na wszelki wypadek wzięłam ich trochę więcej. Nawet się dobrze nie obejrzałam a przyszedł czas aby wyjść do pracy. Ubrałam na siebie odzież wierzchną, torebkę wzięłam do ręki i skierowałam się do samochodu. Odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę Wielkiej Krokwi. Po kilkunastu minutach znalazłam się na miejscu. Zaparkowałam samochód na pobliskim parkingu. Zabrałam dokumenty, które leżały na tylnim siedzeniu w samochodzie i spacerowym krokiem udałam się w stronę
swojego gabinetu. Po drodze ku mojemu zdziwieniu panowała zupełna cisza. Czyżby jeszcze ktoś pożądanie nie odpoczął od imprezy? Nie musiałam długo czekać na odpowiedź bo po chwili sama do mnie przyszła. Na moim horyzoncie pojawił się Kuba. Kiedy mnie zobaczył próbował się uśmiechnąć ale jedynie tylko wygiął usta w dziwnym grymasie.

- Cześć. - Przywitałam się pierwsza.

- Cześć Maja. - Odpowiedział po krótkiej chwili. Podejrzewam że nie dotarło to do niego po pierwszej sekundzie.

- Nie zdążyłeś pożądanie odpocząć? - Zapytałam zdziwiona tym faktem.

- Mi nigdy nie wystarcza jeden dzień. Powiedz że masz jakieś tabletki. - Dodał błagalnym tonem.

- Zawsze mam jakieś ze sobą ale nie wiem czy mogę ci je dać. Lepiej zapytać lekarza. Nie wiem czy to dobre rozwiązanie przed samym treningiem. - Zaznaczyłam niepewna.

- Oj no proszę cię. Jak mi nie dasz, naskarżę Kamilowi. - Odpowiedział próbując zabrzmieć stanowczo.

- Słucham? - Nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam cichym śmiechem.

- Nie śmiej się. Ja tutaj cierpię a ty się ze mnie śmiejesz. Super z ciebie siostra, naprawdę. - Powiedział z udawanym wyrzutem unosząc kciuk do góry na ostatnie wypowiedziane przez niego słowa.

- Dam ci je ale obiecaj że skonsultujesz to z lekarzem albo przynajmniej z trenerem. - W końcu zlitowałam się nad chłopakiem.

- No dobra, daj mi je wreszcie. - Odpowiedział pospieszając mnie.

Razem i na zawsze || Kamil StochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz