** Kilka tygodni później **
Mama wróciła do domu. Przez ten czas nie kontaktowałam się z nikim prócz Oli. Musiałam jej to wszystko wytłumaczyć, no bo w końcu już niedługo urodzi dziecko i nie może się denerwować. Zrozumiała całą sytuacje i obiecała że zachowa to w tajemnicy. Kilka razy mnie nawet odwiedziła, tylko wtedy rozmowa schodziła się na temat ... zresztą nie ważne. Dziewczyna przyznała że był u niej kilka razy Kuba. Jestem bardzo zdziwiona. Z tego co opowiadała mi Ola, wynika że bardzo się o mnie martwią, a ja nawet nie daje znaku życia. Tylko boję się że jeśli zadzwonie nie będe umiała się rozłączyć. W środku jestem strasznie na siebie zła, ale nie mogę odwołać swoich czynów. Tak postąpiłam i muszę być konsekwentna. Jeszcze jedno, trener ku mojemu zdziwieniu odpisał mi bardzo szybko. Napisał że moje stanowisko czeka na mnie otworem, jeśli będe gotowa wrócić on przyjmie mnie z szeroko otwartymi ramionami. Wtedy jeszcze mocniej do mnie dotarło ile tak bardzo ważnych osób zostawiłam. Ze wszystkimi się zaprzyjaźniłam, poczułam że mogę na nich liczyć, że są moją rodziną a ja to wszystko zniszczyłam. Czy uda mi się to naprawić? Czy będą w stanie mi wybaczyć? Naprawdę, mam do siebie ogromny żal, jeszcze bardziej dlatego że nic z tym nie robię. Może dlatego że się po prostu boję? Boję się odrzucenia? Już kilka razy rozmawiałam z rodzicami ale za każdym razem starałam się wybrnąć z tych rozmów. Nie jestem w stanie, odpowiedzieć na ich pytania, bo ja tak naprawdę sama nie znam na nie odpowiedzi, może w pewnym sensie ale niczego nie jestem pewna na sto procent. Dlaczego więc nie powiem nie wiem? Bo tak naprawdę wiem że to nie wystarczy i będą brnąć w to jeszcze bardziej, dlatego więc wole milczeć. Ola wybrała mnie na matkę chrzestną jej dziecka, zapytała czy pomogę jej wybrać imę dla bobaska. W duchu bardzo się z tego ucieszyłam ale nie umiałam tego pokazać na zewnątrz. Może wróćmy do rzeczywistości. Jestem w trakcie robienia zakupów. Teraz wiele obowiązków domowych spoczywa na mnie, ale nie przeszkadza mi to. Chciałabym zrobić jeszcze więcej dla rodziców. Potrzebne mi są przede wszystkim leki dla mamy, bierze je kilka razy dziennie, przez co do apteki muszę chodzić co kilka dni, tym razem jednak wzięłam nie mały zapas. Zrobiłam jeszcze małe zakupu spożywcze i wróciłam do domu. Kiedy odkładałam zakupy na blat w kuchni, usłyszałam skrawek rozmowy. Tata rozmawiał z kimś przez telefon. Stanęłam przy drzwiach od salonu próbując coś podsłuchać. Jednak spóźniłam się bo po chwili tata zakończył rozmowe. Wróciłam do kuchni, rozpakowując zakupy. Reklamówke z lekami zabrałam do pokoju w którym odpoczywała mama. Mogła zostać w szpitalu pod stałą opieką ale jej bardzo zależało aby wrócić do domu. Zapewniłam lekarzy że odpowiednio się nią zajme, w końcu mam kilka kursów za sobą. Cicho weszłam do pokoju, zastając mamę we śnie. Odłożyłam leki na stolik, próbując jak najciszej wyjść z pokoju. Jednak nie udało mi się to bo kiedy już miałam łapać za klamke, usłyszałam cichutki głos za sobą.- Córeczko, poczekaj. - Powiedziała spokojnie oddychając. Odwróciłam się w jej stronę, podchodząc do jej łóżka.
- Jak się czujesz? - Zapytałam łapiąc ją za ręke.
- W porządku kochanie, jest coraz lepiej. - Odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Kiwnęłm głową próbując odwzajemnić uśmiech. - Córeczko, uśmiechnij się, ze mną wszystko w porządku, naprawdę. - Zapewniała mama.
- Ale... - Zaczęłam.
- Proszę cię, nie zaczynaj znów. Wiem co chcesz powiedzieć, nie możesz tak mówić, nie możesz się winić za ten wypadek. - Przerwała, ściskając bardziej moją dłoń.
- Ale mamo, ja tak bardzo żałuję, przepraszam was, przepraszam ciebie, tak strasznie mi wstyd. - Rozpłakałam się, od dłuższego czasu nie umiem panować nad emocjami.
- Przestań płakać, mówię ci to poraz ostatni, nie masz z tym nic wspólnego, nie chcę już tego słuchać. Niech do ciebie dotrze że to nie twoja wina. - Próbowała do mnie dotrzec. - Może zmieńmy temat, gdzie tata? - Zapytała błądząc po mojej twarzy.
- W salonie, rozmawiał z kimś przez telefon, mogę go zawołać jeśli chcesz. - Powiedziałam podnosząc się z łóżka mamy.
- Nie kochanie, nie trzeba. Na pewno to coś ważnego. Pomóż mi wstać. - Rzekła podnosząc się na łokciach.
- Mamo ale nie możesz jeszcze... - Zaczęłam, przerażona.
- Czuję się już naprawdę dobrze, mam już dosyć leżenia w tym łóżku. - Odpowiedziała stanowczo.
- Ale na pewno? - Zapytałam, w odpowiedzi uzyskałam pewne spojrzenie. Nie miałam wyjścia. Musiałam jej pomóc wstać inaczej sama by wstała. Udałyśmy się do salonu, mama razem ze mną usiadła na kanapie.
- Jak dobrze być w swoim salonie, dawno tutaj mnie nie było. - Wyznała rozglądając się na wszystkie strony. Po kilku minutach w salonie zjawił się ojciec. Posłał mamie niepewne spojrzenie. Chciał coś powiedzieć jednak mama go uprzedziła.
- Teraz musimy porozmawiać. - Powiedziała stanowczo. - Chciałabym wiedzieć wszystko, córeczko. - Zwróciła się w moją stronę. - Widzę że się nie uśmiechasz, tęsknisz za kimś. Rozumiem że chcesz się nami zaopiekować, ja już się czuję naprawdę dobrze. Sama wiesz że ostatnie winiki badań miałam bardzo dobre. Dlatego zdecydowaliśmy się razem z ojcem na tą rozmowę. Dowiedziałam się że zostawiłaś tam naprawdę dobrą pracę, tym bardziej bardzo ją lubiłaś. Dlatego mówię ci że musisz wrócić do Zakopanego, tak wiem zawsze byłam przeciwna twojemu wyjazdowi ale teraz wiem że byłaś tam naprawdę szczęśliwa. Musisz wrócić do nich, musisz wrócić do przyjaciółki, do kolegów, do ukochanego. - Wyznała. Kompletnie mnie to oszołomiło. Nie miałam pojęcia co mam powiedzieć.
- Ale ja nie mam... - Próbowałam coś odpowiedzieć jednak zabrakło mi słów.
- Nie masz ukochanego, to chciałaś powiedzieć, wiem. Ale kochanie, sama dobrze wiesz że nie jesteś tu szczęśliwa. Zajęłaś się nami w jak najlepszy sposób, jesteśmy ci za to ogromnie wdzięczni ale poradzimy sobie. Tylko musisz obiecać że będziesz do nas czasami dzwonić, może odwiedzać. - Dodała widząc moje zmieszanie.
- Mamo muszę się wami opiekować. Muszę z wami zostać, poza tym ja ... ja się boję, bardzo się boję tego że oni, że oni już o mnie zapomnieli. Przecież minęło tak dużo czasu. - Odpowiedziałam opuszczając głowę w dół.
-Córeczko, kochamy cię, dlatego chcemy żebyś była szczęśliwa. Wróć do Zakopanego, wtedy będziesz miała pewność, a tak żyjesz w niepewności, która może doprowadzić cię do kompletnego załamania, zawsze dobrze powinnaś o tym wiedzieć. - Dodał tata delikatnie łapiąc mnie za ręke.
- Ja nie wiem... boję się. Tak bardzo was kocham, ja czuję że jeśli znów was zostawię, znów coś się wydarzy. - Przyznałam roztrzęsiona.
- To zrozumiałe, ale nie dowiesz się jeśli nie spróbujesz, zapewniam cię że będzie już tylko lepiej. - Odpowiedział łagodnie. - W końcu będziesz szczęśliwa. - Dodał z lekkim uśmiechem.
- Dziękuje wam, tak bardzo jestem szczęśliwa, że mam takich wspaniałych rodziców. - Wyznałam uśmiechając się do nich, to był szczery uśmiech który pojawił się pierwszy raz na mojej twarzy od bardzo dawna.
- Jesteś najlepszym co nas spotkało. - Przyznał mi tata.
- Dziękuje, bardzo was kocham, dziękuje. - Odpowiedziałam, z moich oczu zaczęły wypływać łzy szczęścia.
- Chodź, pomogę ci się spakować. - Powiedział tata, podając mi ręke.
- A ja pójdę do kuchni, tak bardzo za nią tęsknie. - Wyznała podekscytowana mama.
- Ale mamo na pewno? - Zapytałam zaniepokojona.
- Nie martw się, wszystko w porządku. - Odpowiedziała mi uśmiechem.
Razem z tatą zaczęłam pakować te ubrania co przywiozłam ze sobą. Nie było tego dużo dlatego już po kilkudziesięciu minutach było wszystko ładnie spakowane. Zdecydowałam się wyjechać jutro. Nie jestem pewna czy to dobry pomysł ale rodzice mają rację, muszę zaryzykować bo inaczej to doprowadzi mnie do załamania. Boję się ... tak bardzo się boje ale muszę wrócić, wszystko wytłumaczyć i ... nie wiem co dalej. Co mam być to będzie, prawda? A jeśli już będzie będe musiała się z tym zmierzyć.
CZYTASZ
Razem i na zawsze || Kamil Stoch
Short StoryMaja to 22 - letnia studentka psychologii. Udało jej się spełnić marzenie o zamieszkaniu w Zakopanem. Mimo, że spełniła jedno ze swoich marzeń, nie ma czasu na spotkania z rodziną. Ciągle jest zajęta wykładami i szukaniem pracy. Oddała nauce cały sw...