Rozdział 55

308 14 0
                                    

Ze snu wyrwało mnie głośne pukanie do drzwi. Podniosłam głowę z poduszki i rozejrzałam się po pomieszczeniu. W końcu, kilka sekund później dotarło do mnie że ktoś naprawdę pukał do drzwi. Zerwałam się z łóżka i popędziłam w kierunku drzwi. Złapałam niepewnie za klamkę i otworzyłam. Ujrzałam za nimi uśmiechniętego Kubę. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu kiedy zobaczyłam go po drugiej stronie framugi.

- Dzień Dobry. Jak się spało? - Przywitał się wchodząc do środka.

- Dzień Dobry. Dobrze, dziękuję. Wspaniale jest wrócić do swojego własnego łóżka. - Zapewniłam z uśmiechem.

- Przyniosłem coś dobrego, wstąpiłem po drodze do kawiarni mamy Oli. - Zaznaczył podchodząc do wyspy kuchennej. Położył wszystko w jednym miejscu i spojrzał na mnie. - No chodź tutaj, stęskniłem się za tobą. - Dodał rozkładając szeroko ramiona. Nie musiał mi tego dwa razy powtarzać. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową przymykając oczy. Tak bardzo za nim tęskniłam. Brakowało mi jego słodkiego i głupkowatego uśmiechu. Kocham go jak własnego brata, zdążyłam przyzwyczaić się do jego obecności.

- Dziękuję że przyszedłeś. - Wyznałam odsuwając się od chłopaka.

- Nie ma problemu. Wstałem wcześniej, trening dopiero na 10.00, więc pomyślałem że przyjadę. Coś czuję że cię obudziłem, nie mylę się? - Zapytał unosząc brwi do góry.

- Wstyd się przyznać ale tak, masz rację. Tęskniłam za moim mieszkaniem. Teraz dopiero zrozumiałam jak bardzo nie doceniałam mojego wygodnego łóżka. Swoją drogą jak twoje wyniki na zawodach? Tak strasznie żałuję że nie mogło mnie przy tym być. - Przyznałam spuszczając głowę. Do moich oczu napłynęły łzy, których próbowałam się pozbyć mrugając powiekami.

- W porządku, naprawdę. Powiem ci że na początku nie było za kolorowo, brakowało mi ciebie, zresztą tak jak wszystkim. Twoja nieobecnosć udzieliła się nawet trenerowi. W późniejszym czasie nasze wyniki znacznie się poprawiły. Dużo razy stawaliśmy na podium. Dobrą formą szczególnie odznaczył się Dawid. Fruwał jak ptak. - Przerwał, śmiejąc się cicho. Na moją twarz wpłynął niemały uśmiech. Zaśmiałam się razem z chłopakiem, poczym kontynuował. - Moje wyniki nie były najgorsze ale czuję że w przyszłym sezonie będą lepsze. Mam cichą nadzieję, że się do tego przyczynisz. - Zaśmiał się gładząc mnie lekko po głowie. 

- Będę mogła wrócić? Myślisz że będę mogła kontynuować pracę z wami? - Zapytałam z ogromną nadzieją.

- Oczywiście! A co myślałaś? Trener nigdy nie szukał kogoś na twoje miejsce. Czekaliśmy na ciebie cierpliwie, możemy poczekać jeszcze tyle ile będziesz potrzebowała. Tylko mam nadzieję że ty nie zrezygnujesz, nie przyszło ci to do głowy, prawda? - Zapytał spoglądając na mnie przeszywającym wzrokiem.

- Ja ... nie zrozum mnie źle, myślałam nad tym. Po prostu spodziewałam się, że po tym co się stało, tyle czasu ile minęło, że o mnie ... zapomnieliście. Wstyd się przyznawać ale naprawdę myślałam że już mnie nie potrzebujecie. Ale wy naprawdę na mnie czekaliście, jesteście wspaniali. - Wyznałam że wzruszeniem.

- Maja, nie wiem jak mogłaś pomyśleć że o tobie zapomnieliśmy. Spędziłaś z nami wystarczająco czasu abyśmy traktowali cię jak rodzinę. Jakby to powiedzieć, po prostu ... przyzwyczailiśmy się do twojej obecności. - Zaznaczył, przytulając mnie do siebie.

- Dziękuję. - Powiedziałam wtulając się w jego klatkę piersiową.

- Nie masz za co dziękować. Zawsze nas wspierałaś, kiedy tego potrzebowaliśmy więc teraz my będziemy wspierać ciebie. To oczywiste. - Zaznaczył z uśmiechem.

- Cieszę się że poznałam tak wspaniałe osoby, lepiej nie mogłam trafić. - Wyznałam że wzruszeniem.

- Może zjemy śniadanie? - Zaproponował chłopak. W tym samym czasie bardzo głośno zaburczało mu
w brzuchu.

Razem i na zawsze || Kamil StochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz