Rozdział 59

337 13 0
                                    

Następny dzień zaczął się niespodziewaną wiadomością od przyjaciółki. Aczkolwiek poinformowała mnie że ona i Kuba chcą jak najszybciej się pobrać. Naprawdę ucieszyła mnie ta nowina ale zważywszy na moje problemy nie umiałam tego jakoś szczególnie pokazać. Jestem szczęśliwa że wszystko jej się układa, z całego serca życzę jej wszystkiego najlepszego. Zawsze była moim jedynym oparciem, nie mówiąc o jej mamie. Zanim to wszystko się zaczęło, począwszy od rozpoczęcia przeze mnie pracy jako psycholog polskich skoczków narciarskich do samego końca, kiedy miewam te wszelkie problemy. Naprawdę będę czuła się zaszczycona kiedy będę mogła wziąć udział w takim pięknym wydarzeniu jak ślub swojej jednej, jedynej przyjaciółki, która była ze mną od samego dnia, w którym ja poznałam.

W mojej głowie ciągle siedzi pytanie czy będę mogła znów pracować ze skoczkami. Tak bardzo chciałabym wrócić do tego wariatkowa. Naprawdę, bardzo mi tego brakuje. Boję się zapytać o to samego trenera, bo wiem że na moim miejscu już ktoś jest. Mimo zapewnień Kuby, miewam ogromne wątpliwości. Nie wydaje mi się żeby ta kobieta godziła się na pracę "tymczasową", jeśli można to tak nazwać. Mimo że moja umowa, nie wygasła, boję się cokolwiek zrobić. Więc można śmiało powiedzieć że dochodzimy do wniosku, że jestem strasznie tchórzliwa i wszystkiego się boję. Ale co? Miałabym po prostu tak tam iść? Porozmawiać? W sumie, kiedy się nad tym zastanowić, to nie jest wcale głupie. Po prostu pójść i porozmawiać. Tylko co jeśli trener nie znajdzie czasu dla mnie? Może już dawno zapomniał o naszej współpracy? Szybko potrząsnęłam głową aby o tym nie myśleć. Po prostu tam iść i porozmawiać.

- Po prostu tam idź i porozmawiaj. - Powtarzałam z niepewnością w głosie.

Brawo! Doszliśmy do momentu, w którym gadam sama do siebie. Muszę pójść na Wielką Krokiew jak najszybciej, dopóki jestem zdeterminowana żeby porozmawiać o mojej pracy. Wzięłam głęboki wdech, poczym pozbierałam potrzebne rzeczy i skierowałam się do drzwi. Zarzuciłam na ramiona płaszcz, na nogi założyłam wysokie adidasy. Wyszłam z mieszkania, zakluczyłam drzwi i skierowałam się żwawym krokiem na skocznie. Tuż przy parkingu zatrzymałam się i rozejrzałam za miejscem, w którym stał mój samochód. Swoją drogą dawno nie siedziałam za kółkiem. Może mogłabym spróbować? W końcu po to mam samochód aby z niego korzystać. Zdecydowałam się na jazdę samochodem. W połowie drogi zorientowałam się że nie zabrałam kluczyków i szybko wróciłam do mieszkania. Usadowiłam się na miejscu kierowcy. Torebkę odłożyłam na miejscu pasażera. Odpaliłam auto, wyjeżdżając ostrożnie z niedużego miejsca parkingowego. Droga zajęła mi jedyne 15 minut. Zważając na korki, które panują w tym godzinach to jest naprawdę świetny czas. Tuż pod Wielką Krokwią zaparkowałam na jedynym wolnym miejscu i wysiadłam z samochodu. Uniosłam głowę do góry. Spoglądając na skocznie, westchnęłam ciężko kierując się dosyć niepewnym krokiem w stronę najbliższego budynku. Na szczęście nie miałam problemu aby dostać się do środka. W środku panowała przytłaczająca cisza. Przeraziłam się, może tutaj wcale nikogo nie ma. Jak na zawołanie na zakręcie pojawiła się postać, z którą tak bardzo chciałam porozmawiać.

- Maja! Co za niespodzianka. Co cię do nas sprowadza? - Pierwszy otrząsnął się trener.

- Ja ... chciałam porozmawiać z panem. - Wytłumaczyłam krótko.

- W porządku, rozumiem. W takim razie zapraszam. - Odpowiedział, wskazując ręką w kierunku własnego gabinetu.

Szybkim krokiem powędrowałam za mężczyzną i niepewnie tuż za nim weszłam do niewielkiego pomieszczenia.

- Proszę, usiądź. - Wskazał ogromną dłonią, na krzesło na przeciw jego biurka. Posłusznie usiadłam na miejscu, czując jak wszystkie emocje ze mnie wylatują. Nagle stałam się zadziwiająco spokojna. - Proszę, możesz mówić. - Zachęcił, lekkim uśmiechem skierowanym w moją stronę.

Razem i na zawsze || Kamil StochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz