Rozdział 33

466 17 4
                                    

Niezauważalnie przemknęłam do recepcji oddając kluczyk. Recepcjonistka nie zadawała zbędnych pytań. Roztrzęsiona schowałam bagaż do samochodu zajmując miejsce kierowcy. Próbowałam się uspokoić. Przecież będe kierowała samochodem. Wzięłam kilka głębokich wdechów doprowadzając się do spokoju. Ruszyłam do domu zostawiając za sobą najważniejsze osoby jakie poznałam. Pędziłam po autostradzie tak szybko jak tylko mogłam. Nie myślałam nad tym że mogę jechać aż za szybko co będzie konsekwencją straty prawa jazdy. Najważniejsza w tym momencie była dla mnie mama. Kilka godzin później znalazłam się w Zakopanem. Wpadłam do mieszkania zabierając spontanicznie najważniejsze ubrania i rzeczy. Spakowałam wszystko w torbe podróżną wracając do samochodu. Ruszyłam do Krakowa tym razem uważając na prędkość. W między czasie moja komórka ciągle dzwoniła. Czasami zerkałam kątem oka na telefon sprawdzając czy to nie tata. Jednak zawsze był to Kamil. Tak bardzo chciałam odebrać, ale kompletnie nie wiedziałam co miałabym mu powiedzieć. Kolejny raz zignorowałam dzwonek telefonu. Byłam już naprawdę blisko swojego rodzinnego domu. Kilkanaście minut później znalazłam się pod domem. Wyskoczyłam z samochodu podbiegając do drzwi. Zapukałam kilka razy mając nadzieję że zauważę za nimi mamę. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Drzwi otworzył mi przestraszony ojciec. Nie umiałam już dłużej wytrzymać tego napięcia i rozpłakałam się rzucając się w ramiona taty. Nie umiałam się uspokoić ale musiałam się dowiedzieć co z mamą.

- Ta...to gdzie ... jesst ma...mama? - Spytałam jąkając się.

- W szpitalu córeczko, w szpitalu. - Odpowiedział odsuwając się ode mnie.

- Musimy do niej jechać, i to natychmiast. - Powiedziałam stanowczo. Wiedziałam że muszę być silna, inaczej nie będe w stanie pomóc rodzicom.

- Córeczko, niedawno wróciłem od niej. Na razie cię do niej nie wpuszczą, jest operowana. - Oznajmił przerażony.

- Nie błagam!! Niee!!! - Krzyknęłam upadając na kolana.

- Proszę, uspokój się, odpocznij na razie. Na pewno jechałaś zbyt długo. Proszę cię idź odpocznij, potem razem pojedziemy do mamy. - Powiedział próbując mnie uspokoić. Nie miałam siły nic odpowiedzieć, jedynie pokiwałam głową i ruszyłam do swojego dawnego pokoju. Weszłam do środka i od razu wróciły do mnie wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem. Gdzie bym nie spojrzała przed oczyma widziałam kilkuletnią siebie a nade mną rodziców, uśmiechniętych, szczęśliwych. Usiadłam na podłodze opierając się plecami o łóżko. Schowałam głowę w dłonie. Nie mogłam powstrzymać łez. Łkałam. Nie umiałam powstrzymać siebie przed płaczem. Mój telefon znów zadzwonił. Nie miałam siły po niego sięgnąć. Jednak on ciągle dzwonił i dzwonił. W końcu sięgnęłam po niego zauważając na ekranie numer Kamila. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. Musiałam odebrać, inaczej nie skupiłby się na swojej pracy.

- Ha...halo? - Odebrałam, przykładając telefon do ucha.

- Maja?! Powiedz mi gdzie jesteś?! Błagam!

- Ja... ja cię przepraszam. Nie mogę teraz rozmawiać, przepraszam... - Odłożyłam telefon od ucha, zrzucając go przez przypadek na podłogę. Rozpłakałam się, w tym momencie nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić.

- Maja?! Odezwij się, błagam!! - Ten błagalny głos doprowadził mnie do jeszcze większego płaczu. Trzęsącymi dłońmi sięgnęłam pod telefon i rozłączyłam się. Nie umiałam opanować trzęsącego się ciała. Czułam że to przeze mnie, to przeze mnie mama trafiła do szpitala i w dodatku jest teraz operowana. Kilka godzin później usłyszałam pukanie do drzwi, następnie ich ciche skrzypienie. Spojrzałam w tamtym kierunku zauważając wyłaniającego się z za drzwi tatę.

- Przepraszam... to wszystko moja wina! - Wybuchłam. Obwiniałam się za ten wypadek, w tej chwili myślałam tylko o tym że jestem najgorszą córką na świecie.

- Córeczko, jak możesz myśleć że to twoja wina, przecież nie było cię przy wypadku, dlaczego tak myślisz?! - Odpowiedział mi oburzony.

- Gdybym was odwiedzała, gdybym dzwoniła, może wtedy bym wcześniej o tym wiedziała, może mama czy ona, czy ona jechała do mnie? Błagam Cię tylko nie mów że to prawda?! - Zapytałam przerażona.

- Córeczko, to nie twoja wina, nie obwiniaj się, musisz być dzielna, pamiętaj. - Uspokajał mnie tata.

- Czyli to prawda?! Mama jechała mnie odwiedzić?! - Podniosłam się z podłogi, po chwili znów na nią upadając. Nie umiałam kontrolować mojego ciała. - To moja wina!! To wszystko jest moja wina!! - Krzyczałam, wbijając sobie w ramiona paznokcie.

- Uspokój się! Uspokój, rozumiesz!! Być silna! Musimy się teraz zaopiekować mamą, musisz być silna, zapamiętaj! - Słowa taty dotarły do mnie ze zdwojoną siłą.

- Błagam cię, jedźmy do niej. Muszę ją zobaczyć, proszę. - Prosiłam roztrzęsiona.

- Dobrze, pojedziemy ale już nie płacz. - Odpowiedział, głaskając mnie po głowie.

Kilkanaście minut później znaleźliśmy się w szpitalu, popędziłam w kierunku wskazanym przez tatę. Podbiegłam do drzwi zaważając za nimi jedno łóżko a na nim pustka. Nikogo tam nie było.

- Tato! Gdzie ona jest?! Gdzie jest mama?! - Uniosłam się, po mojej głowie krążyły najgorsze scenariusze.

- Ja nic nie rozumiem, spokojnie napewno zaraz tutaj będzie, zobaczysz. Spokojnie! - Próbował doprowadzić mnie do spokoju, chociaż sam wyglądał na przerażonego.

- Przepraszam, czy państwo do kobiety z wypadku? - Usłyszałam nad głową. Podniosłam głowę zaważając nas sobą pielęgniarkę.

- Tak, gdzie ona jest? Gdzie jest moja mama? - Próbowałam mówić spokojnie.

- Zaraz zostanie przewieziona na salę, jednak na razie odwiedziny są zabronione. Pod żadnym pozorem proszę nie wchodzić do środka. - Oznajmiła spokojnie kobieta. Kiwnęłam głową potwierdzająco zerkając w kierunku ojca. Wyglądał na załamanego, jednak próbował to ukryć. Usiadłam na jednyn z krzeseł przy sali łapiąc się dłońmi za głowę. Próbowałam się uspokoić, co nie wychodziło doskonale. Jednak w końcu byłam już spokojna, nadal w środku cała się trzęsłam, ale na zewnątrz wyglądałam na opanowaną. Kilka minut później na sale przywieziono mamę. Nie zdążyłam jej nawet zobaczyć, a do środka wejść nie mogłam. Spędziłam przy drzwiach kilka godzin, w końcu zostałam wyproszona. Wróciłam załamana do domu siadając na kanapie w salonie. Znów schowałam głowę w dłonie mówiąc sobie w duchu że muszę się uspokoić, muszę być silna, być spokojna, dla siebie, dla taty a przede wszystkim dla mamy. Nie wiem kiedy będe mogła przy niej być, jak na razie mogę tylko obserwować wszystko z za szyby szpitalnej, ale muszę być cierpliwa. Wytrzymam. Zaopiekuję się rodzicami, tak powinnam właśnie postąpić. To moje zadanie, tak sobie postanowiłam i zamierzam tego dotrzymać.

Razem i na zawsze || Kamil StochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz