43.

260 17 0
                                    

Obudziłam się nad ranem wstałam idąc do łazienki. Wzięłam prysznic przebrałam się w czarne dresy i tego samego koloru stanik sportowy. Ubrałam adidasy a włosy związałam w kucyk. Wyszłam z pokoju kierując się na salę ćwiczeń. Weszłam do niej owinęłam dłonie bandarzem, po czym zaczęłam walić w worek. Zatraciłam się w pewnym momęcie walnęłam mocniej w worek przez co się przedziurawił, wyciągnęłam z niego rękę.

-Kto tu jest? - Słyszałam głos chłopca obruciłam się do Maxa

-Ja coś się stało? - Spytałam zaniepokojona zdejmując bandaż z dłoni

-Wszyscy poszli do sali anioła po mnie ma przyjść opiekunka-Wyjaśnił zerkając na worek

-Idź do kuchni przebiorę się i pójdę do sali anioła- Odpowiedziałam uśmiechając się do młodego

Poszłam do siebie wzięłam szybki prysznic. Ubierałam czarne rurki i zwykły czerwony golf, nałożyłam buty.

Zabrałam pas z bronią i opuściłam pokój, w kuchni siedział max.

Do domu ktoś wszedł oczekiwałam opiekunki a zobaczyłam Valentina oraz jego ludzi. Zerknęłam na maxa który trzymał w rękach miecz.

-Lepiej mnie posłuchaj nie ważne co obiecałaś mojemu synowi zginiesz z moich rąk-Wyjęłam miecz patrząc na niego

-Lepiej odejdź zanim zrobi się nieprzyjemnie -Odparłam zbliżając się do nich rozłożyłam skrzydła a oni wylecieli z domu przez promień.

Podbiegłam do chłopca biegnąc z nim do gabinetu ojca. Wybrałam numer i nic pieprzone narady. Usłyszałam, że ktoś zbliża się do gabinetu.

-Schowaj się za biurkiem- Nakazałam chłopcu patrząc nerwowo za siebie.

-Jestem nocnym łowcą nie będę się chować-Zaczął oburzony

-Nie pozwolę Ci zginąć-Zaczęłam poważnie patrząc na niego

-Nie zostawię cię jesteś przyjaciółką... - Zaczął ale mu przerwałam

-Max to nie była proźba tylko rozkaz schowaj się i nie wychodź-Kontynułowałam

Wybiegłam z pokoju. Zanim wyszłam z budynku zabiłam trzech łowców. Na dworze było ich kilku oraz Valentin.

-Nie zabije cię teraz ale umrzesz rozumiesz?! Jonathan mnie nie powstrzyma wszyscy zginiecie nawet on mimo, że jest mi bliski nie posłuchał mnie a miałem rację miłość osłabia! -Krzyknął uśmiechnięty

-To nie prawda wmawiasz to sobie-Zaczęłam spokojnie a Zza Valentina wyszedł jego człowiek trzymający za fraki Maxa. - Zostaw go to tylko dziecko-Odpowiedziałam wystraszona

-Oddaj mi medalion-Warknął

-Puść go! - Krzyknęłam, Ktoś przytrzymał przy jego gardle miecz

-Zostawcie go!!!!-Krzyknełam

Wściekłam się czas zwolnił podbiegłam wbijając miecz w nocnego łowce. Chwyciłam maxa odchodząc dalej przytuliłam go.

A czas wruciła do normy w stronę maxa leciał sztylet. Zasłoniłam go skrzydłami młody patrzył na mnie.

-Naprawdę jesteś aniołem-Szepnął z otwartą buzią

-Chowaj sie za mną jasne?-Ten kiwnął głową wyprostowałam skrzydła

-Doigrałeś się- W okół kręgu powstał ogień łowcy padali jak mrówki a Valentin się uśmiechnął.

Po czym zniknął zostawiająca łowców. Ci rzucili się na mnie. Z mojego ciała buchnął ogień podpalając łowców. Złapałam maxa za rękę kierując się do sali anioła.

Po drodze minęłam kilku ludzi Valentina. Bez wąchania ich zabiłam. Otworzyłam drzwi sali i tu było znacznie gorzej. Łowcy walczyli z demonami. Jakim kurwa cudem? Wierzę zostały chyba uszkodzone.

-Na anioła - Zaczął max chwytając miecz- demony spojrzały w moim kierunku

Z moich dłoni buchnęły płomienie. Tupnęłam nogą a w okół każdego nocnego łowcy pojawił się krąg. Zamknęłam oczy czując bicie swojego serca. Skupiłam się na demonach a moja magia  mnie opuściła z ogromną siłą. Gdy otworzyłam oczy kręgi w okół nocych łowców zniknęły. Tak samo jak demony spojrzał a na maxa patrzył na mnie z podziwem.

-Też chcę być aniołem - Uśmiechnełam się na jego słowa

Kucając obok niego

-Nie musisz być aniołem jesteś dzielny dałeś radę,-Powiedziałam dumna

-Nic nie zrobiłem-Zaczął smutny

-Posłuchałeś mnie jesteś takim samym bohaterem jak ja gdyby po mnie nie przyszedł było by więcej ofiar-Wyjaśniłam

-Co z Alec'iem i tatą? - Spytał młody

-Znajdziemy ich spokojnie - Złapałam go za rękę przechodząc między nocnymi łowcami

Zauważyłam Lightwood'ów, młody do nich pobiegł. Obruciłam się wszyscy mi się przyglądali, a konsul weszła na podwyższenie.

-Ludzie Valentina uszkodzili wierzę, wezwał na naszą ziemię demony do tego zbiegł szykujcie się na wojnę-Zaczęła pełna powagi

-"Jestem z ciebie dumny"

-"Proszę bądź cicho nie powiedziałeś co się stanie"

-"Nie pozwoliła byś na to"

-"Nie będziesz, mną manipulował powiem wszystko i umrę bez twojej pomocy"

-"Nie wąż się"

Podeszłam do konsul.

-Chciała bym coś powiedzieć-Zaczęłam rozglądając się po sali

-Mów - Zachęciła mnie

-Mimo tego, że Valentin uciekł jego pokonanie nie będzie łatwe, ma armię nocnych łowców możemy ich pokonać tylko. Z pomocą podziemia Valentin nie zagraża tylko nam ale też wampirą, wilkołaką czarowniką i faelią musimy złączyć siły.

-Mamy przecież ciebie jesteś aniołem pomożesz nam-Krzyknął ktoś z tłumu

-A co gdyby mnie nie było? to nie tylko kolejna wojna nocnych łowców, ale też podziemia. Musimy zawrzeć sojusz. Zebrać radę i ustalić plan, bez naszej współpracy Valentin wygra. - Spojrzałam na konsul ktura kiwneła głową

-Jesteś dobra mimo tego, że wyrzuciłam...-Zaczęła a ja jej przerwałam

-Nie będę dyskutosać, zajmi się rodziną zanim wojna pochłonie ofiary-Zeszłam z podwyższenia stając pod ścianą

-"Uch chcesz zgotować piekło mojemu ojcu"

-"Zgotuje też tobie jeśli zbliżysz się do Lightwood'ów"

-"Taką cię lubię"

-"Mam gdzieś co we mnie lubisz widzimy się za tydzień góra dwa"

-"Czekam z niecierpliwieniem"

Ktoś mnie obioł, spojrzałam w duł widziałam maxa. Ten się odsunął łapiąc moją rękę.

-Ogłaszam radę za godzinę, obecność obowiązkowa wszystkich łowców oraz Rose Gold-Kiwnełam głową w stronę konsul

Po czym opuściłam sale jak i większość nocych łowców. Przy fontannie zobaczyłam Alec'a

-Idź do Alec'a pewnie się martwi-Zaczęłam

Ten kiwnął głową a ja przyśpieszyłam kroku. Idąc na dziedziniec nadal leżały tam ciała. Weszłam do domu Lightwood'ów. Przeszukując go w ostatnim pomieszczeniu zauważyłam coś dziwnego.

Nocna ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz