58

194 11 9
                                    

Minęła godzina izzy spała. Nagle zaczęła się dusić, podeszłam do niej przekręcając ją na bok.

-Alec nie Alec zostaw ją błagam!!!-Potrząsnęłam dziewczyną ta krzyknęła siadając-Alec!!!-Krzycząc to spojrzała na mnie

-Gdzie mój brat???-Spytała wystraszona

-Śpij zostanę z tobą-Wyjaśniłam

-Woda błagam- Gdy to mówiła mój telefon zadzwonił

-Jestem w kuchni-Odezwał się Jace

-Przynieś butelkę wody szybko-Po wypowiedzeniu tych słów rozłączyłam się.

Spojrzałam na Isabelle była rozpalona otworzyłam drzwi do łazienki nalewając zimnej wody do wanny. Wzięłam maść rozpuszczając ją w wodzie ostatnio to pomogło. Wpadłam na pomysł, rozcięłam nadgarstek moje runy zaświeciły zaczęła lecieć z niego złota ciecz. A izzy krzyknęła z pokoju.

Podbiegłam do niej łapiąc ją pod ramię. Pomogłam jej wejść do wody, ta odetchnęła z ulgą. Złapałam jej rękę zabierając część jej bólu. Czułam jak moja skóra płonie izzy oddychała spokojnie patrząc na mnie.

-Nie czuje się już tak źle- Spojrzałam na nią uśmiechając się. Po moim policzku spłynęła czerwona łza, a do pokoju ktoś wszedł.

-Mam wodę gdzie izzy - Spojrzałam na chłopaka

-Rose co się dzieje?-Spytał wystraszony

-Izzy może zaboleć-Mówiąc to puściłam jej rękę

-Nic nie czuje-Odpowiedziała zdziwiona

-Bo jesteś w wodzie - Zaczęłam -Nie wychodź z niej

-Co tu się dziej? krew ci leci z oka? - Zaczął niedowierzająca

-Nic, zajmij się nią a ja ogarnę jej coś do jedzenia- Wyszłam z pokoju kierując się do kuchni

Na miejscu zobaczyłam torby na blacie wypakowałam wszystko. Nalałam do garnka wody wstawiając go na kuchenkę. Rana na nadgarstku mnie szczypała tak samo jak oczy. Przemyłam twarz wodą a na nadgarstku narysowałam Iratzel . Wymyłam ręce i zaczęłam kroić ważywa do miski, w tym czasie do kuchni wszedł Alec.

-Co ty robisz?-Spytał przyglądając się mi

-Jace siedzi z izzy a ja robię jej jedzenie - Ten spojrzał w stronę zlewu

-Dlaczego ścierką jest ubrudzona krwią?-Dopytał patrząc na moje ręcę

-Przejęłam ból izzy na chwilę z resztą nie ważne - Wrzuciłam warzywa do gotującego się wywaru

-Co gotujesz?-Dopytał marszcząc brwi

-Zupę-Odpowiedziałam

-Od kiedy umiesz gotować? - Spytał zaciekawiony

-Od kiedy zadaje się z Magnusem i Santiago wampiry mają świetne przepisy-Wyjaśniłam

-A ta zupa jest z?-Kontynuował marszcząc brwi

-Jest na odporność, zbicie temperatury i na uspokojenie-Wyjaśniłam

-Ciekawe, a jaki składnik jest na uspokojenie?-Dopytał ciekawy

-Melisa z kilkoma ziołami- Odpowiedziałam

-Jesteś obeznana w zielarstwie? - Spytał zaskoczony

-Przez Magnusa gdy miałam ataki podawał mi zawsze coś na uspokojenie-Wyjaśniłam wspominając tamte czasy

-Ta fiolka z wczoraj to też na uspokojenie?-Dopytał

-Nie, to tak jakby ziołowy narkotyk na pobudzenie działa podobnie jak amfetamina-Wyjaśniłam

-Skąd Magnus..-Zaczął ale mu przerwałam

-Wymyślą różne mikstury - Wzruszyłam ramionami mieszając zupę, odłożyłam drewnianą łyżkę na stół po czym usiadłam na blacie.

-A efekty uboczne?-Dopytał przyglądając mi się

-Wyjątkowo ich nie było, z resztą nie muszę truć się lekami na uspokojenie- Wyjaśniłam

-Brałaś leki na uspokojenie?-Spytał zdziwiony

-Tak, ataki się nasilały a przez te leki byłam osłabiona-  Wyjaśniłam

-Jak wyglądały ataki?-Kontynuował zaciekawiony 

-Tęczówki zmieniały kolor na biały, moje runy świeciły a lustra pękały praktycznie wszystko na co spojrzałam było rozwalone - Ten spojrzał na mnie zdziwiony - Już to kontroluje tak w ogóle po co przyszedłeś do kuchni?

-Leki nasenne - Wystawiłam rękę w kierunku szafy a leki pojawiły się w mojej dłoni, podałam je brunetowi- Weź dwie tabletki i się połóż naprawdę źle wyglądasz

-Martwisz się o mnie?.-Spytał marszcząc brwi

-O każdego, z resztą czeka nas ciężki miesiąc sam wiesz jad tak szybko nie zniknie -Wyjaśniłam

-Nie da się tego przyśpieszyć?-Dopytał

-Można spróbować ale to zależy od Isabelle i nas potrzebuję kogo......- Zupa zaczęła bulgotać wyłączyłam ją a chłopak połknął leki odstawiając je na miejsce.

-Dobranoc Rose

-Dobranoc

Chłopak wyszedł a ja nalałam zupy do miski. Zabrałam łyżeczkę oraz nową ścierkę odłożyłam miskę na tace idąc z nią do pokoju dziewczyny. Postawiłam ją na szafke nocną.

Dziewczyna już spała Jace kiwnął żebym poszła do łazienki więc tak zrobiłam.

-Woda w wannie była zielona teraz jest...

Spojrzałam na wodę zmieniła kolor na czerwony.

-Izzy nie krwawiła - Zaczął patrząc na mnie

Podeszłam do wanny odkręcając kurek wyjęłam rękę z wody czując ból. Podeszłam do zlewu ją przemywając.

-Co zrobiłaś?-Spytał blondyn

-Widocznie pozbyła się resztek jadu z organizmu- Wyjaśniłam rozmyślając nad tym wszystkim

-Jakim cudem-Spytał - To mogło trwać kilka dni... tygodni jak???- Czułam ucisk w klatce piersiowej

-Chyba zabrałam jej resztki jadu- Odparłam wzdychając

-Jakim cudem?

Zaczęłam analizować co zrobiłam maść łagodziła ból. A moja krew wyciągnęła z niej wszystko co demoniczne.

-Tak - Rozcięłam nadgarstek z niego leciała czarna ciecz. Po chwili zmieniła się w czerwoną z drobinkami złota których było coraz więcej podeszłam do zlewu myjąc rękę.

-Dałaś jej krwi do wody?-Spytał lekko obrzydzony a jednocześnie zaintrygowany

-Kilka kropel anielskiej ,wchłonęła jad niszcząc go co znaczy, że izzy będzie musiała przejść na odwyk jeśli się postaramy za tydzień dwa powinna wyzdrowieć-Poszłam do Isabelle karmiąc ją zupą Jace wyszedł

Nocna ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz