16

608 31 0
                                    

Weszłam do  niego jak do siebie. Wyciągając kieliszek z szafki i nalewając sobie wina.

-Za pietnaście minut wyjeżdżam do idrisu Jace Wayland to Jonathan Christopher Morgenstern niby ale to kurwa do siebie nie pasuje. Nie wyczuwam w nim demonicznej krwi przeciwnie lekko anielską do tego jest niby bratem Clary.

-Po kolej biszkopciku

Usiadłam na kanapie opowiadając mu o tym, że wpadłam na statek gdzie szkolono ludzi na nocnych łowców. Potem mój zanik pamięci i uświadomienie sobie, że Valentine zabierze kielich ale hodge mu go dał. Potem go tropiłam i nic oraz  dziwne głosy w głowie.

-Jakiś anioł w idrisie przekazuje ci wiadomość?-Dopytał 

-Nie wiem, krzyczy, cierpi, prosi o pomoc widziałam jakąś rezydencję chyba wiem gdzie to dokładnie jest-Spojrzałam na zegarek

-Kurde mam tylko dwie minuty-Powiedziałam niezadowolona

-Otworzył bym ci portal ale jestem wykończony-Powiedział pocierając skroń dłonią

-Rozumiem, dam radę tam dotrzeć-Narysowałam wcześniejszą runę i wyleciałam przez okno 

Lądując w swoim pokoju skrzydła zniknęły ale los mnie pokarał, że siedział w nim Alec razem z Jace'm.

-A wy co robicie w moim pokoju?-Ci się odwrócili

-Gdzie byłaś? jedziemy- Powiedział czarnowłosy przyglądając mi się 

-Wiem-Zamknęłam okno biorąc walizkę , chłopaki wyszli a ja za nimi

Wyszliśmy przed instytut z bagażami, po chwili pojawił się portal do którego weszła izzy potem Clary, Jace, Alec stał obok mnie

-Idź-Mówiąc to szturnął mnie w ramię 

-Najpierw ty-Odpowiedziałam zerkając na niego

-Skąd mam pewność, że nie uciekniesz?-Spytał uważnie mi się przyglądając 

-Jeśli mi ufasz wejdź pierwszy-Ten zawahał się ale wszedł do portalu

Obróciłam się za siebie widząc jakąś ciemną postać. Gdy miałam przekroczyć portal coś się we mnie wbiło wpadłam do portalu razem z walizką. Jedyne co zdążyłam zobaczyć to białe włosy. Spadłam na kamienną posadzkę z hukiem słyszałam prychnięcie Jeca.

Wstałam wyciągając strzałę z biodra olałam ból i dokładnie jej się przyjrzałam. Była na niej wiadomość "Nie rób czegoś czego będziesz żałować" moja ręka zapłonęła a strzała zmieniła się w pył. Podniosłam wzrok i zauważyłam dziwnie na mnie patrzących resztę osób.

Wzięłam walizkę i ruszyłam do mojego pokoju. Rzuciłam bagaż na łóżko, wzięłam prysznic i przebrałam się w zwykły t-shirt i czarne dżinsy po jakimś czasie ktoś zapukał do mojego pokoju.

-Proszę-Do środka weszła rudowłosa dziewczyna

-Hej możemy pogadać?-Zauważyłam, że dziewczyna była czymś przejęta więc postanowiłam jej posłuchać 

-Pewnie siadaj-Dziewczyna usiadła na łóżku

-Zanim się wybudziłaś lukę mi wszystko powiedział-Zaczęła spokojnie ale w jej oczach widziałam łzy

-To dobrze-Powiedziałam uśmiechając się do niej 

-Kocham Jace'a nie może być moim bratem-Wydusiła  w końcu a po jej policzkach spłyneły łzy przytuliłam ją 

-Spokojnie, daj sobie czas na przyswojenie tych informacji-Głaskałam dziewczynę po głowie co działało na nią uspokajająco 

-Ty go nie potrzebowałaś, wiedziałaś co zrobił mój ojciec rzuciłaś się na kielich, potem wyleciałaś przez okno i wróciłaś miałaś białe źrenice wyglądałaś jak... Anioł bez skrzydeł -Dziewczyna się odsunęła  ocierając łzy -Zresztą przyszłam tu w innej sprawie mamy iść na jakieś zebranie rady

-To chodźmy-Wyszłyśmy z pokoju pod domem czekała izzy, Alec i Jace ruszyliśmy do sali anioła usiedliśmy na przednich rzędach zobaczyłam miecz anioła.

-Mogłam uciec - Szepnełam

-Ścigali by cię, a tak tylko go potrzymasz powiesz prawdę i tyle-Obróciłam się do tyłu widząc kruczowłosego chłopaka mrugnął do mnie, a ja wy wróciłam oczami

Na środek wyszła konsul

-Przesłuchanie świadków zapraszam znaną już wam Rosemarie Wiliams-Wstałam i spojrzałam na konsul krzywo

-Nazywam się Rosemarie Gold-Ta spojrzała na mnie a ja podeszłam do barierki z mieczem słysząc za sobą szepty

-Podnieś miecz-Jak powiedziała tak zrobiłam

-Czy to prawda, że wiedziała pani o tym kim jest-Patrzyłam na miecz i nie odczuwałam nic

-Jestem aniołem i nocną łowczynią, odkryłam to po roku poszukiwań bo wy mieliście w dupie kim jestem-Szepty ucichły

-Jakie zamiary ma Valentine?-Spytała uważnie mi się przyglądając 

-Nie mam pojęcia-Odpowiedziałam zgodnie z prawdą 

-Skąd wiedziała pani, że Valentine zabierze kielich?-Spytała mierząc sale wzrokiem

-To akurat było oczywiste Clave też to przypuszczało, ale nie starało się nic zrobić ja natomiast tak-Odpowiedziałam złośliwie 

-Dobrze ostatnie pytanie, ma pani moce anielskie skoro twierdzi pani, że jest aniołem

Miecz rozbłysnął a  w mojej ręce pojawił się niebiański ogień spojrzałam na reszte białymi źrenicami.

-Tak, pojawiają się kiedy tego potrzebuje-Odpowiedziałam trochę przekręcając prawdę moce mogłam wezwać kiedy chciałam 

-Gdzie jej skrzydła skoro jest aniołem!!!-Usłyszałam krzyk starszej kobiety

-To demon!!!!-Odpowiedział jakiś mężczyzna 

-Skoro jestem demonem dlaczego władam niebiańskim ogniem?!-Ludzie ucichli a ja spojrzałam na nich z satysfakcją odkładając miecz.

-Jeśli będziecie mnie gnębić ja będę gnębić was zapyziałych nocnych łowców uważających się za lepszych-Reprezentantka wampirów Camille Belcourt Wstała

-Ona ma rację jeśli podziemie nie będzie dobrze traktowane nie pomoże w wojnie-Ludzie zaczęli szeptać

-Jesteście zadufani w sobie a to was zgubi-Po tych słowach usiadłam, wszyscy mi się przyglądali znowu usłyszałam przeraźliwy krzyk tym razem po prostu wyszłam z sali.

Poszłam dalej łapiąc się za uszy

-Zostaw mnie w spokoju-Szepnęłam

-Pomóż mi!!!!- Z sali anioła wyszła Maryse

-Musisz tam wrócić-Złapałam się za głowę krzyk był coraz głośniejszy opadłam na kolana  

-Co ci jest? Musisz wracać konsul chce żebyś była obecna-Wzięłam głęboki wdech

-Zajmę się tym po radzie-Pomyślałam a głos ucichł a ja wróciłam z Maryse do sali

Nocna ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz