10

792 36 2
                                    

Udałam się do księgarni, była zamknięta w środku nikogo nie było.  Gdzie Luke mógł by być?, wiem w barze wilków ruszyłam na miejsce. Przed lokalem stało kilka wilkołaków w ludzkiej formie przyglądali mi się wrogo.

-Szukam Luke-Odparłam poważnie 

-Nocni łowcy to pazerni słudzy Clave-Spojrzałam wrogo na około czterdziestoletniego faceta

-Ja do nich nie należę oni nie służą Clave tylko świata tak samo jak wy wampiry, czarownicy czy faerie bez was ten świat byłby nudny.-Mężczyzna spojrzał na mnie zaciekawiony

-Luke jest w środku -Powiedział spokojnie

-Dzięki-Odparłam idąc do lokalu 

Weszłam szukając wzrokiem starego bruneta, gdy go znalazłam usiadłam naprzeciwko niego.

-Co oznaczają inicjały JC na szkatułce? Znalazłam w niej blond pikiel włosów, niemowlęce buciki....

-Nie tu z resztą kim ty jesteś?- Przerwał mi przyglądając 

-Jocelyn pewnie ci o mnie wspominała jestem znajomą Magnusa Bane. Z resztą dzięki za ratunek w dumort  - Wpadłam w słowotok

-Jak z Clary?-Spytał zmartwiony 

-Trzyma się, chce odnaleźć Jocelyn ale potrzebuje twojej pomocy przyjdę około dziewiątej do twojej księgarni przyniosę rzeczy które zabrałam z domu-Ten kiwnął głową

-Mogę ją zobaczyć?- Spytał patrząc wprost w moje oczy

-Niestety nie, w sensie możesz ale jest na ciebie zła przez te kłamstwa przy ludziach Valentine-Stwierdziłam poważnie

-Skąd wiesz, że kłamałem?-Spytał podejrzliwie

-Po prostu wiem, do jutra-Odparłam idąc do wyjścia 

Wyszłam z lokalu kierując się do domu. Gdy od instytutu dzieliło mnie tylko przejście na drugą stronę ulicy spojrzałam na instytut przyjrzałam się i zobaczyłam kłócącego się Aleca z Clary. Schowałam się za drzewem narysowałam runę która umożliwiała mi lepszy słuch i przy słuchałam się ich rozmowie.

-Jesteś idiotką! Po co mówiłaś to komukolwiek? Musiałaś coś palnąć głupia przyziemna - Stwierdził

-Nie wiedziałam, że ucieknie! - Podniosła głos

-Jeśli coś jej się stanie to będzie twoja wina!- Krzyknął na nią

-Nie!- Odparła

-Nie będę się kłócił ty ruda...-Wyszłam zza drzewa, przeszłam przez ulicę spojrzałam na Clary. Była cała czerwona pewnie się wkurzyła i tak za nią nie przepadam jest strasznie irytująca

-Wszystko w porządku? - Spytałam przenosząc wzrok z niej na szatyna

-Idę do środka, - Oznajmiła spojrzała na Aleca - Już nic nie wspomnę - Powiedziała oschle, Gdy zniknęła w instytucie spojrzałam na czarnowłosego.

-Rozumiem, że jest irytująca ale jest jedną z nas, nie przyziemną dojrzej w końcu Lightwood

Po tych słowach weszłam do instytutu, nie obejrzałam się za siebie. Ominęłam Clary i Jace który dziwnie na mnie patrzył. Weszłam do siebie przekręcając klucz w drzwiach poszłam się wymyć i prawie od razu zasnęłam.

Obudziłam się przez walenie w drzwi biała siódma rano. Szybko się przebrałam i zrobiłam kitkę otworzyła drzwi i zobaczyłam Jace.

Miał coś powiedzieć ale mu przerwałam

-Wiem wiem zaspałam, już idę do Izzy-Ten przyglądał mi się uważnie

-Isabella śpi, nie macie treningu -Odparł spokojnie coś mi tu nie pasowało

-To po co mnie tak wcześnie budzisz? - Spytałam z wyrzutami

Chłopak miał wory pod oczami a jego oczy patrzyły na mnie z niecierpliwością

-Musimy porozmawiać Clary - Ten rozejrzał się po korytarzu jakby czegoś szukał

Otworzyłam drzwi szerzej wpuszczając go tym samym do środka zamknęłam za nami drzwi..

-Co Clary?-Spytałam marszcząc brwi

-Powiedziała mi o tobie i o tym co Alec jej wczoraj powiedział ,zanim weszłaś do instytutu poczułem coś dziwnego- Odparł przyglądając mi się  

-Runa Parabatai- Prychnęłam - To powinieneś wyjaśnić z Aleciem- Ten spojrzał na mnie ostro

-Odkąd tu się przypałętałaś są same problemy, twoje nocne wyprawy do Magnusa, tajemnice...

-Spierdalaj Wayland, nie będę z tobą rozmawiać....- Ten wciął się w mój monolog

-Najlepiej unikać tematu typowe- Mówiąc to patrzył na mnie zły jakby moją winą było to że jego przyjaciel nic mu nie mówi.

-Dla ciebie a teraz wypad!-Warknęłam zdenerwowana

Drzwi się otworzyły a do środka wszedł Alec

-Widzisz? - Warknęłam-Ma wyczucie czasu - Po tych słowach wypchnęłam Jaca oraz jego Parabatai na korytarz-Wynocha-Przekręciłam kluczyk w drzwiach i usiadłam przed toaletką.

Miałam trzy godziny do spotkania się z Lukiem.  Zaczęłam robić makijaż potem przebrałam się w zwykłe dżinsy oraz liliowy top. Przełożyłam czarną torebkę przez ramię wyglądałam znośnie, ubrałam białe buty i zerknęłam na zegarek ósmą rano jeszcze półtorej godziny i wychodzę.

Zabrałam się za ogarnianie pokoju, co zajęło mi trzydzieści minut. Zgłodniałam więc postanowiłam iść do kuchni na szczęście nikogo nie było dlaczego się cieszę? To proste nie chce z nikim gadać. Wzięłam łyka soku pomarańczowego po czym gryz kanapki z serem którą już kończyłam, gdy zjadłam zmyłam po sobie naczynia. Była dziewiąta dwadzieścia wzięłam stele i przejechałam nią wzdłuż ręki runy zniknęły. Schowałam stele, kierowałam się do wyjścia stał Hodge razem z Marysą  oraz Robertem Lightwoodem.

-O Rose-Powiedział staruszek

-Dzień dobry - Powiedziałam zatrzymując się

-Clave postanowiło zebrać dziś enklawę tu w Nowym Jorku-Kiwnęłam głową i chwyciłam za klamkę

-Nie możesz opuścić instytutu aż do wieczornego zebrania-Spojrzałam na Roberta krzywo

Nocna ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz