4.

1.2K 53 2
                                    

Bez słowa Ruszyłam do łazienki gdzie nie było Jocelyn została tylko szkatułka z inicjałem  J.M zabrałam ją. Clary uderzyła kogoś gaśnicą potem zobaczyłam Waylanda.

-Zadajesz się z gotyckim tlenionym pozerem? - Zapytał okularnik

-To naturalny blond-Odparł Jace

-Muszę zadzwonić na policję mama zaginęła-Weszłam do pokoju z fiolką i kufrem

-Nie zaginęła została porwana przez ludzi Valentina

-To wariactwo-Powiedział Simon

-A ty skąd się tu wzięłaś? - Spytał Jace

-Szukałam cię, z resztą wracajmy do instytutu

-Mamy ją zostawić? - spytał

-Jesteś idiotą Wayland,- Skierowałam wzrok na rudowłosą- Clary tu nie jesteś bezpieczna

-To chore chcę do Luka-Spojrzałam na Jeca

-Dobrze-Ruszyłam z Clary do Luka za nami szli chłopcy.

-Skąd znasz moją matkę?-Zerknęłam na dziewczynę 

-Nie mogę powiedzieć-Odparłam poważnie 

-Jesteś mi to winna- Odsłoniłam nadgarstek pokazując zielonookiej runę.

-Przez to nic nie mogę powiedzieć to runą milczenia jeśli ja powiem Ci prawdę mogę umrzeć-Ta spojrzała na mnie przerażona

Zatrzymaliśmy się przed biblioteką

-Jace idź z nią, ja zostanę na czatach i przypilnuje jej chłopaka

-To nie mój chłopak to przyjaciel-Dziewczyna i on zniknęli w głębi lokalu a Simon mi się przyglądał

-Co robią nocni łowcy?-Spytał ciekawy 

-Zabijają demony jesteśmy pół aniołami pół ludźmi-Wyjaśniłam 

-A ty jesteś aniołem?-Westchnęłam załamana

-Jestem nocną łowczynią i jak już mówiłam zabijam demony-Pod bibliotekę podjechał radiowóz

-Chciałbym zgłosić zaginięcie-Podeszłam odciągając Simona do tyłu, zabiłam jednego z nich a po chwili pojawił się Jace z zapłakaną Clary spojrzał na minie i załatwił drugiego.

Potem ruszyliśmy na metro Simon męczył Jaca a ja obejmowałam ramieniem Clary. Ta opowiedziała, że luke jej nie kocha, że kłamał nazwał bachorem i nienawidzi jej matki. Była załamana bo traktowała go jak ojca do tego natknęli się na przesłuchajmy luka przez ludzi Valentina.

Gdy wyszliśmy z metra powoli zbliżaliśmy się do instytutu Simon marudził, że to śmietnik Clary zajęła chwilą zanim zobaczyła piękną budowlę z wierzą, łukami i wieloma zdobieniami

Otworzyłam drzwi i weszłam do środka razem z Clary  przy ścianie stał Alec.

-Co to ma być? - Spytał a dziewczyna opadła na podłogę Jace do niej podbiegł rozcinając rękaw bluzki.

-Ugryzienie demona - Stwierdził i zaczął rysować na jej nadgarstku runę po czym zaniósł ją na skrzydło szpitalne Simon poszedł za nim razem z Isabelle.  Zamknęłam drzwi instytutu patrząc na Aleca.

-Nie mogę nic powiedzieć, Wyślij list cichym bracią niech Jace i Clary rano do nich idzie

-Ufam ci-Syknęłam zdejmując kurtkę miałam kilka siniaków na ciele wciąż ledwo oddychałam ale dawałam pozory.

-Dlaczego nie użyłaś steli?

-Zapomniałam jej, narysujesz mi Iratze? - Ten spojrzał na mnie zaskoczony - Sama sobie nie narysuje ręce mi się trzęsą

-Chodź-Poszłam z chłopakiem do kuchni 

Odłożyłam kufer do którego wcześniej włożyłam fiolkę i usiadłam na blacie. A ten stanął obok mnie w jednej ręce miał stele, drugą trzymał moją rękę kreśląc po mojej wkurzę czarne linie gdy skończył powoli czułam się coraz lepiej.

-Dzięki-Zeskoczyłam z blatu

-Nie nawiedzę kiedy to robisz - Spojrzałam na niego zaskoczona

-Co robię?-Spytałam zdziwiona 

-Pakujesz się w kłopoty-Uśmiechnęłam się do niego

-Mój przyjaciel pomaga mi od roku odnaleźć rodzinę coś czuję, że niedługo się poznacie-Ten na mnie spojrzał

-Niby po co?-Spytał zmieszany 

-Będziesz spokojniejszy gdy go poznasz był wczoraj w pandemonium-Teb się zamyślił

-Nie widziałeś go na pewno-Zamyśliłam się na chwilę o kurde on urządził dla mnie imprezę zabrałam od chłopaka stele znalazłam jakąś kartkę i długopis

"dzisiaj nie dam rady przyjść dowiesz się jutro......"

To głupie stwierdziłam założyłam kurtkę zostawiłam stele Aleca i zabrałam swoją z pokoju. Ruszyłam biegiem do drzwi i o mało co nie wpadłam na Aleca stojącego obok nich.

-Nigdzie nie idziesz-Spojrzałam na niego z wyrzutem

-To że masz 18 lat nie znaczy, że możesz mną rządzić przecież mi ufasz tak? Załatwię jedną sprawę i wrócę jak najszybciej

-Nie możesz napisać listu?

-Muszę to załatwić osobiście-Ten niechętnie odsunął się od drzwi

-Będę czekał-Powiedział przyglądając mi się 

-To akurat wiem-Odparłam z uśmiechem na ustach

Wybiegłam jak poparzona biegnąc do przyjaciela . Zbliżała się  dziewiętnasta a z nim byłam umówiona na dwudziestą drugą. Gdy dotarłam na miejsce weszłam bez pukania Magnus siedział na kanapie popijając drinka.

-Za wcześnie przyszłaś-Stwierdził obracając w ręce drinka 

-Nie organizuj mi imprezy jak już musisz przenieś ją na jutro-Powiedziałam szybko 

-A czemu?-Spytał zaskoczony 

-Jestem wyczerpana dzisiejszym dniem jutro wszystkiego się dowiesz dobrze?

-Niech będzie a mam coś dla ciebie-Czarodziej podał mi opakowane kolorowym papierem pudło otworzyłam je a w środku była przepiękna srebrna sukienka.

Nocna ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz