Nie wiem co mnie natknęło pewnie będę tego żałować, podeszłam do niego bliżej obejmując go.
-Kochamy cię i o tym pamiętaj-Szepnął
-Kochasz mnie? - Spojrzałam na niego a ten się zmieszał
Jego oczy błyszczały zawsze kiedy robił coś bez dokładnej analizy czy planu. Nachylił się do mnie dotykając swoimi wargami moich. Nie dowierzałam w to gdy się odsunęłam ten spojrzał na mnie z zawodem.
-Przepraszam-Chciał odejść ale złapałam go za rękę
-Nie masz za co-Zaplotłam ręce wokół jego szyi przyciągając go do siebie znowu się pocałowaliśmy a w moim brzuchu poczułam przysłowiowe motyle
Gdy się od siebie odsunęliśmy uśmiechnęłam się do Aleca który to odwzajemnił. Z instytutu wyszedł Simon z Clary
-Jace mówił, że tu będziesz Simon chce iść do domu matka się o niego martwi-Zaczęła rudowłosa
-Dobrze pójdę z nim,-Zielonooka spojrzała na Aleca
-Dzięki-I weszła do instytutu spojrzałam na Aleca ten podał mi nóż
-Zawsze jesteś tak zaopatrzony? - Spytał ciekawy Simon
-A ty taki wygadany?-Chciał coś odpowiedzieć ale mu przerwałam
-Gdzie mieszkasz?-Spytałam zerkając na niego
-Dwie godziny może trzy stąd metrem-Spojrzałam na Aleca
-Idziesz ze mną , tyle czasu z nim sama nie wytrzymam-Alec się uśmiechnął a Simon naburmuszył
Gdy zawieźliśmy go pod dom stał tam Raphael
-On nie może nic powiedzieć nie panuje nad sobą-Zaczął poważnie
-To go naucz - Wtrąciłam - Powie matce, że jest chory albo zmieni jej wspomnienia,
-Łatwo powiedzieć-Prychnął
-Nie rób z siebie ofiary Santiago - Ten się wyszczerzył i wyszeptał jakieś przekleństwo
-Ma miesiąc, potem musi zniknąć-Kiwnęłam głową gdy Simon wszedł do domu zerknęłam na Raphaela
-Nie utrudniaj mu życia-Ten stanął o wiele za blisko mnie
-W co ty grasz panienko?-Alec stał jak słup bynajmniej tak myślałam, w stronę Raphaela poleciała strzała przez co się odsunął.
-W nic nie gram, nikt się nim nie zajmie ty nic nie robisz tylko przesiadujesz u Banea albo w Dumort zrób to, ze względu na nasze pierwsze spotkanie. Kiwnął głową po czym zniknął.
Uratowałam mu życie odganiając trzy wilkołaki był mi winien przysługę i właśnie teraz ją spłaci.
-Wracajmy-Odezwał się Lightwood
Kiwnęłam głową na zgodę, weszliśmy do metra wysiedliśmy z podziemi do instytutu były zaledwie trzy kilometry.
-Musimy porozmawiać - Stwierdził Alec
-O czym?-Spytałam przyglądając się mu
-Chce...-Chłopak przeklął pod nosem- My nie możemy dla Jaca będzie to..
Zrobiłam krok w tył, marszcząc brwi
-Kochasz go? Chciałeś sprawdzić czy lubisz dziewczyny? Ale byłam głupia - Po tych słowach obróciłam się do niego plecami czułam się wykorzystana.
Szarpnął mnie za ramię z taką siłą, że stałam naprzeciwko niego
-Kocham Jaca...-Wtrąciłam się
-Spokojnie Alec nic się nie stało powiedz mu to, ja nie będę wam...
-Kocham go jak brata-Spojrzałam mu w oczy
-Nie chce po prostu tego zaczynać teraz, każde z nas ma dużo spraw na głowie
-A kiedy?-Dopytałam
-Gdy znajdziemy matkę Clary-Odparł
-O ile przeżyjemy-Wtrąciłam idąc przed siebie
Wróciłam do instytutu kierując się do pokoju Izzy
-Czy ty i Jace?-Usłyszałam głos zielonookiej
-Nie, jest dla mnie jak brat-Odparła
-A dla Rose?-Zapukałam w drzwi po czym weszłam do środka
-Jest po prostu przyjacielem, z resztą nie bawię się w zakochiwanie-Odparłam opierając się o ścianę
-Przecież jesteś aniołem, z resztą widziałam cię jak całowałaś się z Parabatai Jaca-Isabella spojrzała na mnie zaskoczona
-Ty i Alec? Powiedział ci?-Stałam twardo patrząc na nią
-Zależy co chcesz usłyszeć - Stwierdziłam
Do pokoju wszedł Jace
-Plotkary idę pokazać Clary instytut-Mówiąc to zerknął na dziewczynę
-Dobry pomysł - Pochwaliłam go
Isabella chwyciła dziewczynę rzucając ją w jego objęcia gdy upewniłyśmy się, że poszli kontynuowałyśmy.
-Jest w tobie zakochany...
-Tego się domyśliłam ale mówi, że boi się reakcji Jaca. I, że wrzucimy do tematu gdy znajdziemy matkę Fairchild.
-To dobrze prawda? - Spytała niepewnie
-Nie, jedno z nas w każdej chwili może zginą-Ta chwile na mnie patrzyła
-Może masz rację moim zdaniem Alec przesadza, tak samo jak ty. On przestrzega prawa za bardzo ty natomiast je łamiesz dopełnilibyście się.
-Sprowadziła bym go na złą stronę-Zaczęłam
-Nie gadaj głupot jesteś świetna od razu gdy tu przyjechałaś cię polubiłam-Odparła od razu
-Byłam jedyną dziewczyną z którą mogłaś pogadać
-Nie, gdybym cię nie polubiła zapewne nie odzywała bym się do ciebie-Westchnęła- Jesteśmy przyjaciółkami byłam zła za to, że mnie okłamałaś ale cię rozumiem
-Dzięki Izzy-Odparłam zmęczona
-Nie ma sprawy
Gadałyśmy jeszcze chwilę po czym, wyszłam od niej kierując się do kuchni. Wyciągnęłam z półki szklankę do której nalałam sobie wody wzięłam łyk po czym włożyłam ją do zlewu.
Nie wiedziałam co z sobą zrobić było już po północy u Magnusa już byłam. Szkatułkę oddałam Clary ale ona sama nic o niej nie pamięta. Postanowiłam ruszyć do kogoś kto może coś wiedzieć
CZYTASZ
Nocna Łowczyni
MaceraRosamarij Williams jest sierotą ale również nocną łowczynią w wieku 15 lat przeniesiono ją z idrisu do Nowego Jorku, czy uda jej się odnaleźć rodzinę? Kim tak naprawdę jest? Kto chce ją zabić? Kogo pokocha a kogo znienawidzi?