Minho
Od samego początku tygodnia Jisungie nie był za bardzo szczęśliwy. I mimo moich próśb, by powiedział mi co się dzieje, on mówił, że to tylko "gorszy dzień". Ale ten "gorszy dzień" dłużył się przez ostatnie cztery dni, a ja nie mogłem nic zrobić. Więc chociaż starałem spędzać z nim jeszcze więcej czasu i jakoś rozśmieszać go, czy obsypywać go czułościami, i jakimiś małymi prezentami. Wiedziałem, że coś go okorpnie gryzie, ale skoro nie mówił mi sam o tym co się dzieje, to zostało mi tylko na ślepo domyślać się jaki jest tego powód, bo gdybym za bardzo naciskał zapewne przez stres, Ji rozpłakałby się. Już i tak przez ten tydzień nie raz widziałem te jego zaszklone i czerwone oczka czy nosek, ale za każdym razem mówił, że wszystko jest w porządku, gdy pytałem co się stało, zasypując go tulasami.
Domyślałem się, że może tak naprawdę chodzi o tą sytuację z chłopakami, ale nie sądziłem, że będzie tak źle.
Jisung nawet izolował się od nich i przerwy spędzał sam na jakiś korytarzach, czy przesiadując je całe w łazience. Nigdy tak nie robił, więc pewnie chciał spędzać z nimi jak najmniej czasu, żeby tylko nie spoglądali na niego ze wzrokiem pełnym zmartwienia. Bynajmniej po tym wszystkim tak sądziłem.Jak zawsze na długiej przerwie kierowałem się do sali młodszych z pudełeczkiem sernika, który zrobiłem dla Sungiego wczorajszego wieczoru. Może chociaż trochę poprawi mu humor.
Ale nawet i tym razem rozglądnąłem się po sali, a moim oczom nie ukazała się moja miłość, a dwójka jego przyjaciół i jego rzeczy przy ławce. Podszedłem do młodszych zabierając krzesło z jednej z ławek i dosiadając się do niech, na co słabo uśmiechnęli się do mnie.- Gdzie jest Jisungie? - zapytałem, wyczekując odpowiedzi, a zamiast niej Felix spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
- Minho hyung, Han się kaleczy... - wydukał, gdy jego policzki powoli zalewały się łzami. Oni chyba też znoszą to tak samo źle jak Jisung... - Czemu? Minho hy-hyung, Sungie ma całe dłonie w bliznach... - pisnął, na co zakłopotany spojrzałem na Jeongina, który chyba też był bliski płaczu.
- Jezu, nie płaczcie mi tu. Ja... Chciałbym powiedzieć wam, ale nie mogę... Przepraszam, ale musicie poczekać, aż Ji sam będzie gotowy. Ja mogę was tylko zapewnić, że to nie dzieje się teraz i nie działo się przez ostatnich kilka miesięcy. - uśmiechnąłem się słabo, głaszcząc obu po plecach. - On niedługo wam o wszystkim powie, ale... Dajcie mu trochę czasu, bo to nie jest dla niego łatwe, proszę. No już, nie płaczcie mi tu. - zaśmiałem się lekko, wyciągając chusteczki z moich kieszeni i podając je im. - A gdzie podziała się moja zguba?
- N-nie wiem... Przez ostatnie dni Jisungie był jakiś taki... Smutny i pusty o ile mógłbym to tak nazwać, więc zapytałem się go co się dzieje, a on rozpłakał się, i wybiegł z sali, krzycząc, że ma już dosyć... - chlipnął Felix. - H-hyung, co jeśli on teraz robi sobie k-krzywdę i-
- Nie. - powiedziałem pewnie. - Nic sobie nie robi. Dajcie mu czas, a będziecie wiedzieć o wszystkim. - uśmiechnąłem się i wstałem od ławki zabierając pudełko z sernikiem. - I nie płaczcie tak, bo cali się rozmażecie. Dawno wyszedł?
- Chwilę przed twoim przyjściem. - Jeongin pociągnął nosem, a ja zabrałem się z sali, idąc w stronę dobrze znanego dla mnie i Sunga miejsca. Skoro wyszedł z sali tak niedawno, to na pewno nie wyszedł ze szkoły, a i tak zostawił rzeczy. Więc musiał być w salach.
Otworzyłem drzwi od sali plastycznej, a moim oczom od razu ukazał się ten smutny widok, na który łamało mi się serce. Jisungie podniósł głowę ze swoich podkulonych kolan, gdy tylko usłyszał dźwięk otwieranych drzwi z twarzą zalaną łzami, na co zmartwiony podszedłem do niego i łapiąc za jakieś krzesło przysiadłem się obok.
CZYTASZ
o u r r a i n y d a y s minsung
FanfictionJisung w końcu decyduje się po kilku miesiącach na powrót do szkolnego nauczania, zaczynając tym samym liceum, co nie jest jedną z łatwiejszych rzeczy dla niego przez pryzmat okropnych wspomnień związanych z jego gimnazjum. Jednak mimo strachu przed...