Minnie
Dzień dobry, jak się czujesz?Wyświetlono 7:10
Minnie
Oh, czyli nie za dobrze...
Zaraz po ciebie zajdę i pójdziemy do szkoły razem- Aj, Sungie... - westchnąłem chowając telefon do kieszeni, gdy powoli kierowałem się uliczkami do domu Jisunga.
Boję się, że to, w jaki sposób się zachowuje to moja zasługa, mimo że wydaje mi się, że nic złego nie zrobiłem. Jednak od soboty unika mnie, odpisuje po długim czasie i nie mam mu tego za złe, bo wiem, że może nie mieć czasu. Ale bywa też, że w ogóle nie odpisuje od czasu nocowania u Felixa, a on zawsze odpisywał. Nawet głupim serduszkiem.
Od momentu koszmaru, gdy uspokajałem go przytulankami i wszystkim innym, próbuje mnie unikać. Nawet nie wiem co do końca było tym koszmarem, bo jedyne co mi powiedział to to, że mnie kocha, chlipiąc resztę nocy, dopóki nie zasnął. Strasznie się martwię...
A co, jeśli to naprawdę ja coś zepsułem i się mnie boi? Albo czuje się niekomfortowo? Ogarnij się, Minho, myśl!
Uderzyłem się w czoło zrezygnowany, ostatecznie pukając w drzwi domu państwa Han i długo nie musiałem czekać, bo w drzwiach pojawiła się czarnowłosa kobieta.
- Dzień dobry... - ukłoniłem się lekko, na co machnęła dłonią, bym odpuścił sobie, aż takie maniery. - Sungie, jest już gotowy?
- Cześć Minho, właśnie chciałam z tobą porozmawiać. Wejdź, dobrze? - przełknąłem ciężko ślinę, po czym za zaproszeniem pani Han wszedłem do domu. Teraz to tym bardziej nie wiem, czy zrobiłem coś źle, a jedyną rzeczą, która jako tako trzymała mnie na duchu był lekki uśmiech mamy Sungiego. - Nie denerwuj się tak, przecież nie chce cie za coś skrzyczeć. Po prostu martwi mnie jedna rzecz.
- uśmiechnąłem się lekko, siadając na krześle w kuchni obok pani Han.- Wiem, ale tak jakoś wychodzi... Ja martwię się o Jisunga. - westchnąłem wbijając wzrok w palce dłoni, którymi się bawiłem. - Nie mam pojęcia czy to moja wina, ale Sungie chyba próbuje mnie unikać. Pani Han, ja naprawdę nic nie zrobiłem...
- Czyli nie pokłóciliście się o nic? - pokręciłem przecząco głową.
- Nie, my się nie kłócimy. Ja sam nie wiem, co narobiłem. Nie możliwe, żebym go czymś uraził, albo nie wiem sam... - zatrzymałem się, gdy pogłaskała mnie z lekkim uśmiechem po plecach, na co sam uniósłem kąciki ust.
- Minho, wierzę, że jesteś dla niego jak najlepszy. - pstryknęła mnie w skroń, przez co przymknąłem oczy. - Przejdź się do niego i porozmawiaj, dobrze? Chociaż spróbuj, myślę, że on po prostu boi się zacząć sam. Zostawię Sunga w domu, mówił, że źle się czuję i nie ma na nic siły, ale chyba to powiązane z sytuacją z tobą.
- Nie wiem, czy on w ogóle chce mnie widzieć... Wczoraj, gdy pisałem do niego o wyjście, to po jakiejś godzinie odpisał, że przeprasza, ale nie ma ochoty i źle się czuję. Zaproponowałem, że przyjdę, ale na to również odmówił. - westchnąłem smutno. To wygląda, jakby był na mnie obrażony czy smutny przeze mnie, ale nie wiem co mogłem zrobić źle.
- Minho. - podniosłem wzrok na panią Han. - Jisungie stał się szczęśliwy odkąd poznał ciebie. To, aż niemożliwe, że w tak krótkim czasie z chłopca, który doświadczył nękania w szkole zmienił się w kogoś tak szczęśliwego. Oczywiście ma jeszcze duże problemy ze swoimi emocjami, zachowaniem i uczuciami, ale jest naprawdę dobrze. Prawie każdego dnia gdzieś go wyciągasz, a on zawsze, przed waszymi spotkaniami, biega po domu i stroi się, ubrania zmieniając nawet z 5 razy. Wiesz ile razy słyszę wtedy "mamo, wyglądam dobrze? Na pewno mogę tak wyjść?" - uśmiechnąłem się na słowa pani Han. To takie urocze, że tak bardzo się stroi, mimo że zapewniam go o jego pięknym wyglądzie. Chociaż, gdy sobie to wyobrażam, to jest to nawet komicznie, bo dobrze znając Sunga zdąży kilka razy się potknąć, albo panikować, że się spóźni.
CZYTASZ
o u r r a i n y d a y s minsung
FanfictionJisung w końcu decyduje się po kilku miesiącach na powrót do szkolnego nauczania, zaczynając tym samym liceum, co nie jest jedną z łatwiejszych rzeczy dla niego przez pryzmat okropnych wspomnień związanych z jego gimnazjum. Jednak mimo strachu przed...