//22//

6.7K 332 186
                                    

Minho

Będąc szczerym podobała mi się bliskość z Sungiem. Mimo, że znamy się jakoś nie specjalnie długo, ta mała urocza wiewiórka zdążyła stać mi się bliska i zapełniać moje poczucie samotności. Przez ciągłe delegacje rodziców, nie było ich w domu praktycznie cały czas. Może nie byłem już dzieckiem ale naprawdę czułem się samotny, gdy w moim domu codziennie widywałem tylko moje ukochane koty i ciszę. Westchnąłem na samo wspomnienie o rodzicach co nie uszło uwadze młodszego.

- Co... się dzieje hyung? - szepnął, przenosząc swój zaszklony wzrok na mnie, a ja wymiękłem. Nie chciałem go okłamywać, jak na taki czas znajomości stał się dla mnie dosyć ważny i czułem się przy nim zupełnie inaczej. Młodszy tym swoim uroczym zachowaniem roztapial moje serce, a ja zapominałem o tym wszystkim gdy tylko byłem przy nim.

- Wiesz, tak myślę...

- M-możesz mi powiedzieć jak chcesz. Widzę... Że coś cię trapi. Może jestem słaby w pomocy innym a-ale wydaje mi się, że będzie Ci lżej jak porozmawiasz z kimś... - uroczo uniósł kąciki swoich ust ku górze, co poskutkowało tym samym z mojej strony. Nie wiedziałem skąd wziął się Sung w moim życiu ale byłem mu naprawdę wdzięczny.

- Wiem, że to może być trochę głupie... Ale czuję się taki... Osamotniony chyba. Moi rodzice od kiedy pamiętam ciągle jeżdżą w delegację i nie ma ich w domu nawet na chwilę. Znaczy znajdują się jakieś momenty, w których do niego przyjeżdżają ale t-to nie zapewnia mi chociaż poczucia tego, że ich mam. Wiem też, że robią to żeby żyło mi się lepiej, ale - westchnąłem, uciekając moim wzrokiem gdzieś na ścianę, dalej przytulając Sunga - Ale codziennie nie ma nikogo w tym domu oprócz mnie, moich trzech kotków i tej ciszy...

Nie chciałem jakoś specjalnie pokazać to jak bardzo słaby jestem, jeśli chodziło o temat rodziców.

- H-hyung spójrz na mnie, dobrze? - niepewnie przeniósł swoje dłonie z moich barków na moje policzki, a ja spojrzałem na niego lekko zaskoczony.
Młodszy ciągłe patrzył na mnie z nieśmiałym, tym samym strasznie uroczym uśmiechem i znowu przeniósł swoje dłonie na moje barki. - J-ja rozumiem jak się cz-czujesz, znaczy myślę, że chociaż troszkę wiem. Gdy byłem w gimnazjum moi rodzice też wyjeżdżali w delegacje i-i nie było to dla mnie za dobre. Nie miałem nikogo do kogo mógłbym się odezwać... Ale na szczęście chociaż moja mama teraz nie wyjeżdża w delegacje i mam ja na codzień. Zawsze mogę się do niej odezwać i porozmawiać jak coś mnie trapi... Mógłbym być taka osobą, wiesz? Taką, z którą mógłbyś porozmawiać i spędzać czas... Znaczy ja wiem, że w porównaniu do Changbina czy Hyunjina jestem zupełnie nikim dla ciebie a-ale... No może zawsze mieć dobrze kogoś nawet do głupiej rozmowy... - widziałem jak spanikowany kończył mówić i wbił wzrok gdzieś w kolorowy kocyk, leżący obok nas. Nie wiem dlaczego sądzi, że jest dla mnie nikim. Naprawdę stał się dla mnie kimś ważnym.

- Dziękuję Sungie i nie myśl o sobie w taki sposób. Dla mnie stałeś się kimś ważnym, mówię naprawdę Jisungie. - szeroko uśmiechnąłem się do tej uroczej pyzatej buzi z zaczerwionymi policzkami i noskiem od choroby.

- Nie masz za co. - uroczo zaśmiał się po tym pociągając noskiem - Chciałbyś coś obejrzeć... Tylko nie horrory. - spojrzał na mnie z morderczym wzrokiem i po chwili razem zaśmialiśmy się. Sung naprawdę mnie rozbrajał tą swoją słodkością i wspaniałym charakterem. Po prostu rozjaśniał mój dzień, mimo tych kilku ataków płaczu, którymi mnie strasznie martwił.

- Chciałbym pooglądać... Twoje prace. Jeśli tylko mi pozwolisz, na pewno masz jakieś szkicowniki. - zauważyłem w jego oczach te iskierki radości i po chwili słabo uniósł się, przechodząc na czworaka przez łóżko do biurka, wyciągając z jednej z szafek czarny szkicownik. Sam podniosłem się i zaraz młodszy znalazł się obok mnie, ponownie okrywając się kocem. Widziałem jak bardzo cieszył się, a ja z zaciekawieniem przyglądałem się jego naprawdę pięknym pracom. Widać było, że kochał to robić. - Naprawdę kochasz rysować.

- Yhm... To dla mnie... Chyba pewnego rodzaju odskocznia od rzeczywistości.
- zamknął szkicownik i spojrzał na mnie, słabo się uśmiechając. - J-jak moja mama przyjdzie będziesz musiał już iść, prawda?

- Niestety tak, jutro mam szkołę. Ale nie smuć się. Jak chcesz jutro też wpadnę. - zaczął energicznie machać głową, wyraźnie zadowolony, a ja tylko uśmiechnąłem się. Prawdą było to, że Jisung był naprawdę strasznie uroczy i powodował uśmiech na mojej twarzy.

- Naprawdę mógłbyś? - zapytał najwyraźniej niedowierzając.

- Oczywiście, lubię spędzać z tobą czas, a i tak Hyunjin będzie teraz spędzał dużo czasu z Jeonginem, a Bin wsumie nie ma za dobrych ocen z chemii i musi się uczyć. Choć w to wątpię i pewnie ciągle pisze z Felixem. - zaśmiałem się na samo wspomnienie o tym głupku, który ciągle boi się zagadać do Lixa.

- Dziękuję... - ułożył głowę na moim ramieniu, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. Naprawdę przy Jisungu dziwnie reagowałem na tą bliskość. Ciągnęło mnie do tych wszystkich czułości, co jednak miałem w zwyczaju unikać.
- M-mam się odsunąć?

- Nie, nie Jisungie. - przyciągnąłem go i przytuliłem, co najwyraźniej lekko go zszokowalo słysząc tylko ciche "oh". - Nie wygodnie?

- Wygodnie...

°°°

Siedzieliśmy tak dopuki pani Han nie zawitała do pokoju młodszego. Przywitałem się z nią, co ona również zrobiła, podchodząc do opartego o moje ramię Sunga.

- I jak? Jadł coś?

- Dalej jest słabiutki, ale chociaż głowa przestała go trochę boleć i nie męczy go już tak kaszel. Odgrzałem mu ramen i dałem leki. Gorączka też trochę spadła. - pani Han spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.

- Dziekuje Minho, że się nim za opiekowałeś. Zostaniesz na kolacje?

- Ja dziękuję naprawdę, ale muszę wracać do domu. Jutro szkoła i muszę odrobić pracę domowe, a i tak już późno. - Sung spojrzał na mnie po czym odrazu opuścił wzrok na kołdrę. - Ej, ale jutro też przyjdę, pamietasz?

- Yhm... - mruknął i razem wstaliśmy. Pani Han poszła do kuchni a sam Jisungie mimo moich próśb, odprowadził mnie do drzwi domu. Ubrałem się i spojrzałem na tą owinięta kocem kulkę, która cały czas męczona wpatrywała się w swoje kapcie, której oczywiście nie mogłem nie przytulić na pożegnanie.

- Jisungie przyjdę jutro. - westchnąłem, czując jego dłonie na moich barkach. Miałem wrażenie jakby był z jakiegoś powodu przygnębiony, mimo, że wydawało mi się, że żadnego powodu nie było. - Co się dzieje Sungie?

- B-boję się, że jutro...nie przyjdziesz...- szepnął mi na ucho, a ja uścisnąłem go mocniej. Czemu myślał, że nie przyjdę, mimo, że sam chciałem go odwiedzić. Nie wierzył mi?

- Obiecuje. - uśmiechnąłem się lekko i odsunąłem się, wystawiając swój mały palec w jego stronę. Popatrzył na mnie chwilę w szoku, zaraz potem sam niepewnie przybliżył swoją mniejsza dłoń do tej mojej, słabo zaciskając swój palec na moim.
- Dowidzenia proszę pani! Pa Sungie. -
pani Han podeszła do Sunga, gładząc jego plecy i żegnając się ze mną z uśmiechem.

Wracałem już do domu, było o wiele chłodniej, a na niebie rozpościerały się układy gwiazd. Coraz bardziej zastanawia mnie bliskość z Hanem. Jest to dla mnie nowe, ale za razem naprawdę czułem się z nim dobrze i tak inaczej. Wyciągnąłem telefon z kieszeni aby wybierać numer Bina.

Halo?

Bin przyjdź do mnie. Chyba muszę o czymś pogadać.

Ale ja się u-

Daj spokój, wiem, że zamiast się uczyć piszesz z Felixem.

Dobra no, niedługo będę.

Cześć.

Zatrzymałem się przed drzwiami, wyciągając klucze i odrazu witając się z moimi trzema kotami.
Przykucnąłem przy nich, głaszcząc ich miękkie futerka. Zajrzałem jeszcze do pokoju, aby wyciągnąć jakieś luźne ciuchy i przebrać się z mundurka.
Usiadłem zmęczony w salonie na kanapie, czekając na Seo.

o u r  r a i n y  d a y s  minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz