le nostre labbra si sfiorarono dolcemente...

829 77 36
                                    

Weszliśmy do gabinetu. Pierwsze co, to Damiano stanął na środku i patrzył się na moją lekarkę. Ona rowniez się na niego patrzyła. Co to miało znaczyc?

- hej Rosalia - powiedziałam do lekarki. Była to znajoma mojego ojca, wiec mówię do niej po imieniu.

- witaj Al. Jak tam twoje zdrowie? Nic się ostatnio nie działo?

- nie, wszystko jest w porządku. Mogę spytac, co to za wzrok? Coś się stało?

- nie...tylko dzis ten pan już u mnie był- powiedziała Rosalia.

- Damiano już tu był?

- tak, Damiano David był z panią...przepraszam ale nie mogę podawać takich danych.

- byłeś tu dzis z Giorgią? U Rosalii?

- tak...nie spodziewałem się że chodźcie obydwie tutaj. - odpowiedział oszołomiony Damiano.

-ouu...tez nie wiedziałam. No trudno. - powiedziałam i siadłam na krześle. Damiano zrobił to samo.

- dobrze, No to chodźmy na badania dobrze? Sprawdzimy jak tam wszystko się trzyma i zaraz do pana wrócimy dobrze?

-mhm, zaczekam.

Nie trwało to długo. W koncu wróciłyśmy do tego samego miejsca, czyli przed biurko.

- No dobrze, także z dzieckiem wszytsko w porządku. Niestety dalej mamy ryzyko poronienia ale jest już o wiele lepiej niż jak byłaś tu ostatnio. Dalej bierz tabletki które Ci przepisałam, a wszytsko potoczy się dobrze. Pan jest ojcem dziecka?

-tak

-na pewno? Pytam, bo dzis był tu pan jako ojciec zupełnie innego dziecka.

- To nie jest moje dziecko. Zaraz mam badania i wtedy to udowodnię. Mam dziecko z Alexandrą i jestem z tego dumny. Tyle mam do powiedzenia.

- Damiano, spokojnie. - powiedziałam i złapałam go za rękę. Zdenerwował się dociekliwością lekarki. Nie dziwie mu się. Rosalia niepotrzebnie tyle go wypytuje.

Pozegnalam się z nią i wyszliśmy.

- No to co? Mam tu czekać czy jechać do taty?- zapytałam.

- a chcesz zobaczyć jaki tu będzie cyrk?

- dobrze, zostanę.

- i nie wracasz do taty.

- że co?

- No nie wracasz. Dzis bierzemy twoje rzeczy i wracasz do naszego domu. Jeśli nie chcesz mieszkać ze mną w pokoju, to możemy pomieszkać w twoim i Vic mieszkaniu.

- Damiano, nie. Nie będę robiła Tobie kłopotów. Zamieszkam w mieszkaniu moim i Vic, ale ty wracasz.

- nie ma takiej mowy. Ja muszę Cie pilnować i pomagać. Jak będziesz miała już kłopoty ze schylaniem się to kto Ci pomoże?

- a kto powiedział ze będę miała kłopoty ze schylaniem się?!

- No tak podobno jest. A z resztą, mieszkam z Tobą i koniec.

- Damiano! Nie!

- tak tak!

-ale...

- już muszę iść. Pa, widzimy się w naszym domu. - powiedział i pocałował mnie w policzek. Szybko pobiegł do jakiejś sali.

Wróciłam do domu.

- hej tato!

- cześć skarbie. Jak tam było? Opowiadaj.

- a dobrze. Rosalia mówi ze jest coraz lepiej.

- Oo to wspaniale!

-Noo...tato?

- tak?

- wyprowadzam się

- dobrze, a kiedy?

- już teraz. Zamieszkam z Damiano. Uparł się.

- dobrze, pomóc Ci się spakować?

- nie, jeśli chcesz to możesz mi pomoc to znosić do samochodu.

- dobrze, robi się!

Spakowałem rzeczy i zaniosłam z tatą. Potem pojechałam do domu. Dawno w nim nie byłam. To pod tym mieszkaniem pierwszy raz zobaczyłam Damiano, w tym mieszkaniu przeżywałam rozstanie i tu przespałam się z Victorią. Wspomnienia pozostaną.

Rozpakowałam się i umylam. Była już godzina 20:00, a Damiano dalej nie było.

Mijały kolejne godziny. 21,22, aż w koncu o 23 otworzyły się drzwi. Zobaczyłam w nich Damiano z ogromnymi torbami. Rzucił je wszystkie w przedpokoju i przyszedł do mnie.

- Boże, Al...przepraszam że tak długo.

- Noo, dzwoniłam chyba 20 razy. Albo i więcej. Gdzie ty byłeś?

- w szpitalu?

- tak długo?!

- Noo, okazało się że nie jestem ojcem dziecka Giorgii. Kiedy się o tym dowiedziała zrobiła aferę. Kłóciła się z lekarzem, że zrobił test nie tak jak trzeba i że wynik jest błędny. Powtórzyliśmy go jeszcze raz. Wyszedł taki sam. Girogia aż zasłabła i musiałem czekać aż się ocknie. Kiedy t nastąpiło była już 22:30 i jeszcze musiałem odwieźć ją do domu. Padam z nóg...- powiedział i położył się koło mnie.

- No to niezły był cyrk. Ale nic jej nie jest nie?

- już teraz wszytsko dobrze. Giorgia pod opieką, a ja wolny od niej. Żyć nie umierać!

- No to dobrze że wszytsko już jest okej. Przepraszam ze jestem tak mało teraz rozmowna, ale strasznie chce mi się spać.

- to czemu nie spałaś?

- czekałam na ciebie

- No widzisz? A ty nie chciałaś ze mną mieszkać.

- No widzisz? Jednak zmieniłam zdanie

- No to się cieszę

- dobra, ide spać. Dobranoc

- No dobranoc.

- a ty nie idziesz spać?

- nie chce mi się jak na razie

- No to ja tez nie pójdę

- Niee, możesz iść. Ja sobie na Ciebie popatrzę

- czemu?

- bo kiedy śpisz to mnie uspokajasz

- naprawde? No to ide spać

- Noo idź idź. Dobranoc, kocham Cie

- ja Ciebie tez - powiedziałam i zamknęłam oczy. Czułam na sobie jego wzrok, ale nie przeszkadzało mi to. Kiedy już byłam na skraju zaśnięcia poczułam jak Damiano się do mnie przytulił. Owinął ręce wokół mojej talii, przyłożył swoją twarz do mojej i objął jedną nogą moje nogi.

Całe moje ciało przeszły ciarki, a Damiano to poczuł. Uśmiechnął się pocałował mnie w czoło. Ja w odpowiedzi na jego przytulenie również założyłam swoją nogę na jego i przysunelam jeszcze bardziej swoją twarz do jego.

Nasze usta minimalnie się stykały. W takiej pozycji czułam się najlepiej. Najbezpieczniej. To nie była pozycja do spania dla przyjaciół, ale jednak my jesteśmy czymś pomiędzy. A te nasze zagrania? No wiecie, taka przyjacielska przysługa.

Dobranoc wszystkim! 🖤

Lub dzień dobry 🤍

„Parla la gente purtroppo..."|Damiano David Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz