dormirai anche tu con me?

986 77 123
                                    

Obudziłam się dosyć wcześnie. Była godzina 7:30. Damiano tez już nie spał, ale patrzył na mnie jeszcze zaspanymi oczami.

- już nie śpisz? - zapytał po cichu.

- No nie śpię- odpowiedziałam.

-a zostaniesz jeszcze tu?

- zostanę, ale nie na długo

-czemu?

-ide z Vic pochodzić po mieście

- No nieee, a o której?

- o 11, więc jeszcze możemy poleżeć.

Odwróciłam się do niego, tak abyśmy mogli patrzeć sobie w oczy.

Położyłam swoją rękę na jego policzku i delikatnie zaczęłam go głaskać. Po chwili wziął ją i przytulił do siebie. To było tak urocze, ze aż się szeroko uśmiechnęłam.

- a mówiłem Ci...

-że mnie kochasz?

- mhm

- chyba już kiedyś to słyszałam

- a wiesz jak ładnie...

-brzmi Alexandra i Damiano David?

-mhm

-to tez słyszałam i uważam ze brzmi przepięknie.

-skąd wiedziałaś ze chciałem to powiedzieć?

- bo...

-dobrze mnie znasz? -zapytał z kpiącym uśmiechem.

-a nie?

- No nie bardzo

- aha, czyli najpierw mi się oświadczasz a potem mówisz mi że Cie nie znam?

-No a znasz?

- No, trochę na pewno.

-co to znaczy trochę?

- do czego zmierzasz?

- do tego, że mnie dobrze nie znasz. A powinnaś, bo jestem twoim narzeczonym. Kogo znasz lepiej Vic, czy mnie?

- No jasne że Victorię, ale przecież nie jestem jej narzeczoną.

-No właśnie o to mi chodzi. Idziesz z Vic spędzić czas chociaż dobrze ją już znasz. Mnie nie znasz, chociaż powinnaś bo niedługo będziesz miała moje nazwisko. To teraz powiedz, z kim powinnas spędzić dzisiejszy dzień: ze starą, znającą Cie na wylot Victorią...czy z młodym, pięknym, przystojnym, atrakcyjnym  Damiano?

Wybuchnęłam śmiechem. Totalnie nie mogłam się opanować. Damiano sam zaczął się śmiać na widok mnie duszącej się z tego co właśnie odstawił. Z szerokim uśmiechem na twarzy, delikatnie popchnął mnie ręką.

-No i z czego ty tak rechoczesz co? - zapytał przez śmiech.

Dalej nie mogłam się opanować. Nie dałam rady mu odpowiedzieć. Komuś może wydawać się to nie śmieszne, ale gdybyście usłyszeli jego ton kiedy wypowiedział tą swoją atrakcyjność i młodość to każdy by zdychał ze smiechu.

- No przestań!- pisnął niemal dziewczęcym głosem.

Już zaczęłam się uspokajać, ale kiedy tylko znów na niego popatrzyłam, z dwókrotną siłą parsknelam śmiechem.

-z tobą to nie rozmowa wiesz? - obrócił się plecami do mnie udając obrażonego.

-No Dam....nie gniewaj się

Dalej leżał obrażony.

-nie mów do mnie Dam, bo nie lubie tak...

Omal się nie udusilam ze smiechu w tym momencie. Powiedział to tonem dwuletniego obrażonego chłopczyka.

„Parla la gente purtroppo..."|Damiano David Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz