Damiano sarà vivo?

862 71 79
                                    

Kolejny dzień. Obudziłam się znów ze świetnym humorem. Jednak spanie z Damiano coś w sobie ma, że zawsze budzę się zadowolona.

Włączyłam cicho radio, aby nie obudzić chłopaka. Do moich uszu dobiegły piękne dźwięki piosneki: „I just called to say I love you". Kocham tą piosenkę!

Wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki aby się ogarnąć. Podśpiewywałam sobie przy tym, aż w koncu usłyszałam ziewanie Damiano. To była oznaka że tez już nie śpi.

Podeszłam do niego i akurat przy refrenie pisoneki zanuciłam

- I just call, to say...I LOVE YOUUU!!!

- ja ciebie tez - powiedział zaspanym głosem uśmiechnięty Damiano.

- wyspałeś się?

- tak. Fajnie Cie widzieć taką uśmiechniętą z rana.- powiedział i wstał z łóżka. Podszedł do mnie i przytulił.

- a mi fajnie to od ciebie usłyszeć. A ty nie jesteś w takim humorze?

- powiem szczerze, że mnie zaraziłas tym. Czekaj...

- ale na co?

Damiano wsłuchiwał się w piosenkę i chyba czekał na refren. Kiedy nareszcie nastąpił, zaczął śpiewać:

-I just called to say I love you! - zaśpiewał tak jak ja wcześniej. Uśmiechnęłam się i poszłam dalej się ogarniać.

Damiano poszedł zrobić śniadanie. Ja w tym czasie się pomalowałam i ogarnelam pokój. Potem położyłam się na łóżku i wzięłam telefon. Zobaczyłam tam 3 nieodebrane połączenia od Victorii i jedną wiadomość.

- O cholera...- powiedziałam po przeczytaniu tej wiadomosci.

- coś się stało? - usłyszałam pytanie Damiano.

- tak

- No ale co?

- mama Vic nie żyje

Moje oczy zaszły łzami. Mama Victorii była wspaniała. Zawsze bardzo kochana o pomocna. Była dla mnie jak mama. Potrafiła ją idealnie zastąpić. Martwię się o Victorię. Lepiej zadzwonie do niej.

- Victoria?

- tak? - usłyszałam cichy głos dziewczyny. Już po tym wywnioskowałam ze jest załamana. Victoria nigdy tak nie rozmawia przez telefon.

- chcesz się wygadać? Porozmawiać o tym?

- nie bardzo- powiedziała dziewczyna i zaczęła płakać.

- Victoria...przykro mi, naprawdę. Ale proszę Cie porozmawiaj ze mną.

- Al?

- tak?

- przyjedź

- dobrze, już się pakuje i przyjeżdżam. Czekaj na mnie dobrze? Będzie dobrze, zobaczysz. Razem sobie z tym poradzimy kochanie, dobrze?

- dobrze, jedź szybko.

-mhm, już jade.

Poszłam do kuchni i wzięłam trochę czegoś co zrobił Damiano.

- Jak Victoria? Może do niej pojadę?- zapytał.

- ja wlansie będę jechać. Możliwe ze zostanę z nią kilka dni, więc możesz wrócić do domu.

- nie, zostanę tu. Tu bardziej pachnie tobą

Zasmialam się z niego, chociaż sama ostatnio wdychałam zapach z poduszki gdzie ostatnio spał.

- na pewno nie jechać z Tobą? - zapytał.

- nie, myśle że Victoria nie chce teraz aby dużo ludzi kręciło się wokół. Pogadam z nią i albo wrócę z nią tu, do tego mieszkania, albo zostaniemy tam. Napisze ci dobrze?

- dobrze. To ja zostanę załatwić pare rzeczy.

- jakich?

-yy...No nie ważne...coś tam z zespołu

- mhm...- odpowiedziałam, chociaż byłam pewna ze coś jest na rzeczy.

Stwierdzilam że nie ma na co czekać i jade do Vic od razu. Spakowałam pare najpotrzebniejszych rzeczy i wyszłam z domu.

Jechałam około 2 godzin, bo mama Vic mieszkała dość daleko od nas. Kiedy dotarłam na miejsce, od razu ruszyłam do środka. Zapukałam do drzwi, a moim oczom ukazała się cholernie zmęczona Victoria, z podkrążonymi oczami i ubraniem które za pewne nosiła już kilka dni.

Od razu wpadłam w jej ramiona. Dziewczyna przytuliła się do mnie mocno.

- dziękuje ze przyjechałaś

- to był mój obowiązek Vic. Nie mogłam Cie ty zostawić.

- wiem, znam Cie dobrze.

- No tak...ale teraz ja tu przejmuje stery. W tek chwili idziesz się umyć. Ja w tym czasie ide zrobić Ci coś do jedzenia i naszykuje Ci czyste ubrania. Potem idziesz spać. A kiedy będziesz spała, ja pójdę do sklepu po wielkie opakowanie lodów. Pasuje?

- nawet nie wiesz jak bardzo! Kocham Cie Alexandra! - powiedziała i znów mnie przytuliła.

- mam jeszcze jedno pytanie

- tak?

- chcesz zostać tu, czy wrócić do naszego mieszkania?

-hmm...może zostańmy tu do jutra. Na spokojnie się spakuje i jutro wrócimy do domu. Może tak być?

- oczywiście. Robimy tak, żeby tobie było dobrze okej?

-mhm, dziękuje. Jesteś najlepsza

Damiano pov:

Al pojechała. Mogłem załatwić to co musiałem. Co dokładnie? Lekarza. Od dwoch dni cholernie boli mnie głowa. Nigdy wcześniej tak nie miałem, a ból jest coraz silniejszy. Nie okłamałem Al, bo muszę tez załatwić trochę spraw zespołu, ale głównym celem jest powstrzymanie tego okropnego bólu. Właśnie dlatego powiedziałem jej dzis, ze rano nie bardzo miałem humor. Nie powiedziałem jej o tym, bo nie chce jej martwić. Ma i tak dużo rzeczy na głowie: dziecko, Victoria, praca...
Dodatkowy stres by nie wyszedł jej na dobre.

Alexandra pov:

Był już wieczór. Victoria smacznie spała od 5 godzin, ale o to właśnie mi chodziło. Dobrze, że odsypia wczorajszy dzień. Bardziej martwię się o Damiano. Pisałam do niego i dzwoniłam od jakiś 3 godzin i nie mam żadnego odzewu. Dzownilam tez do Thomasa i Ethana, a oni powiedzieli ze nie mają pojęcia gdzie on może byc. Ethan pojechał do naszego mieszkania, ale podobno Damiano tam nie było.

Może po prostu gdzieś wyszedł, czy coś. Ale on zawsze odpisuje. Zaczynam się denerwować, czy na pewno nic mu nie jest.

Damiano pov;

Jechałem do lekarza. Ból głowy był coraz silniejszy. Bałem się o swoje zdrowie. Nie znałem przyczyny, ani sposobu na wyleczenie tego pieprzonego bólu.

Byłem już niedaleko celu, ale moje ciało coraz bardziej chorowało. Zrobiło mi się nagle słabo i obraz zaczął mi się rozmazywać. Stałem akurat na skrzyżowaniu. Wziąłem butelkę wody i wypiłem jej polowe, ale to mało dało. W koncu zasłabłem. Ostatnie co usłyszałem to dźwięk klaksonu samochodu i tłuczone szkło. Potem już tylko ciemność.

„Parla la gente purtroppo..."|Damiano David Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz