34

493 16 24
                                        

Mike p.o.v

-Odezwiesz się do mnie?- usiadłem odkrywając sie jego kocem- Mikey

Pokręciłem głową przecząco, robiąc z ust wąską linię

-Skarbie- pocałował mnie w czoło opierając po chwili swoją głowę- odezwij się do mnie

Podniosłem na niego wzrok, zaraz potem przymykając oczy.
Przytuliłem się do niego, dokładniej do jego klatki piersiowej siedząc na ziemi przy jego łóżku.
Objął mnie swoim ramieniem gładząc po plecac.

- Nie musisz się odzywać, po prostu miej serce otwarte do mnie tak jak ja do Ciebie- przygryzłem wargę- jesteś do mnie moim aniołem tylko bez skrzydeł- pocałował mnie w czoło zgarniając włosy za ucho

-kocham Cię- wyszeptałem prawie nieslyszelnie okrywając nas kocem przylegające do ciała szatyna

- Już lepiej?- Spójrzał na mnie opłatając nasze dłonie pod kocem, kiwnąłem głową podnosząc jeden kącik ust lekko wyżej

Wziął moją twarz w swoje delikatnie dłonie gładząc kciukiem mój puliczek. Zamknąłem oczy pod wpływem tego przyjemnego dotyku.
Usiadł na przeciwko mnie marszczyć lekko nos, położyłem swoje dłonie na jego udach obserwując każdą część jego twarzy.
Przybliżył się swoimi ustami do moich, lubiłam ten wiśniowy smak jego warg.
Podniosłem jedną brew gdy przygryzł moją dolną wargę.

- kocham Cię - wyszeptałem siadając mu na kolanach okrągiem, oparł plecy o ścianę podnosząc głowę w moją stronę
Położył dłonie na moje plecy wbijajac w nie lekko paznokcie, pocałował mnie w szyję czując satysfakcję z tego.
Potrafił mnie tym rozproszyć, nawet czasem odpływałem na chwile.

Położyłem dłonie na jego ramionach odchylając głowę do tyłu.
Włożył dłonie pod moją koszulkę podwiajac ją dość wysoko I wbijając paznokcie w skórę zostawiając po tym czerwone ślady.

- Ciesze się że Ciebie mam- uśmiechnął się delikatnie kładąc swoją głowę na mojej klatce piersiowej- Ale musimy to w końcu powiedzieć

- Wiem Ale..

- Wiem że się boisz, wiem że to może wydawać się straszne I wiem że przeraża Cię opinia innych

- boję się tego

-Ja też- przytulił się dodając mi otuchy - Ale ktoś mi kiedyś powiedział że ludzie kochają innych ludzi A nie płeć

- mądre- uśmiechnąłem się ścierając łzy

- ja kocham Ciebie i nikt tego nie zmieni , nie pozwolę na to

- Chodź- zdjął mnie z swoich kolan podjąć rękę

- po co?- zmarszczyłem lekko brwi nie tracąc uśmiechu

- ufasz mi?

-yhm- podałem mu swoją dłoń

Wyciągnął mnie z swojego pokoju zabierając kurtkę dla mnie i dla siebie

-ubieraj się- wystawił ją w moją stronę, podnsiołem jedną brew spoglądając w jego zielone tęczówki- pomóc?- zaśmiał się

- Nie trzeba- odebrałem ją z jego rąk- Ale tak pozatym gdzie idziemy?

- Do homoseksualnego klubu- wzruszyl ramionami

- Co?- otworzyłem lekko usta- nie zgadzam się

-- No widzisz, to co idziemy?- widząc moją mine nie mógł być poważny- przecież żartowałem

- mam nadzieję

- warto mieć nadzieję- stanął na palcach obejmując moją szyję, przyległ swoimi delikatnymi wargami do moich.
Położyłem swoją dłoń na jego puliczku drugą wplontując w jego włosy

- yhm to chodź- wziął mnie za rękę wychodząc z domu- idziemy na spacer- wyprzedził moje pytanie biorąc mnie za rękę

Wyszliśmy na chodnik idąc w komfortowej ciszy, spojrzałem na chwilę na chłopaka potem na niebo.
Było widać na nim kilka już gwiazd.
Uśmiechnąłem się wdychając głośno powietrze do swoich płuc, wypuszczając je głośno zwracając przy tym uwagę Willa.

-Gdzie tak na prawdę idziemy?- spojrzałem na niego czekając na odpowiedź

- gdzieś- wyszeptał

Pokręciłem głową wracając wzrokiem w przestrzeń miedzyplanetarną.

Zawsze lubiłem wpatrywać się w gwiazdy, była to dla mnie taka odskocznia od rzeczywistości.
Nie lubialem żyć normalnie tak jak inni, bynjamniej nie zawsze.

Pociągnął mnie za dłoń wchodząc po kamiennych schodach na wielki most.
Usiadł na brzegu dość szerokiego mostu znałem to miejsce znajdował się tutaj też tory.
Poklepał miejsca obok siebie bym usiad

- jestes niemożliwy - uśmiechnąłem się kładąc głowę na jego ramieniu.

- Yhm

    *******
Will p.o.v

- wracamy już?- usiadł mi na kolanach kładąc głowę na moje ramie I przymykając oczy.
Objąłem jego talie powoli bujając w przód i w tył, pocałowałem go w puliczek kiedy on przysypiał mi na kolanach.

- Jesteśmy niemożliwi- zaśmiałem się czując jak Mike przytula się do mojej klatki piersiowej- Dobranoc- przejechałem palcami po jego włosach które odpadały mu na twarz- wiesz że  będziemy musieli jakoś dojść do domu?

-Yhm- położyłem mu dłoń na puliczku na co otworzył lekko oczy- hm?

Posadziłem go obok na co zrobił niezadowoloną mine ukucnąłem na przeciwko niego czekając na jego ruch

- Co ty robisz?- spytał podchodząc do mnie

-Jesteś zmęczony i nie dojdziesz więc wskakuj

- poważnie?- ziewanął- dasz radę?

-Zdaje mi się że tak

Objął rękami moją szyję A ja chwyciłem ggo pod udami by utrzymać to kościste ciało.
Stałem pociągając go sobie by nie upadł, on za to bardziej wtulił się w moją szyję powoli zasypiając

-Dziękuję- wyszeptał, czułem na sobie jego oddech który był uspokajający

Never never ever lose hope
Wesołych świąt moi kochani, nie zapomniałam o was mimo że ostatni rozdział bym gdzieś kilka tyg temu. To nie ważne, macie odemnię prezent🔮🔮❤
Macie jakieś postanowienia noworoczne? Co wydarzyło się szczególnego w tym roku dla Was?
U mnie nawet dużo

Angel Without WingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz